O walkach między rebeliantami a siłami rządowymi opowiada pracujący w Homs jezuita.
Sytuacja humanitarna nie jest obecnie tak ciężka, jak mogłoby się wydawać – powiedział Radiu Watykańskiemu jezuita, pragnący zachować anonimowość ze względu na osobiste bezpieczeństwo. – Jestem w Homs, w samym centrum walk i tu dzięki wzajemnej pomocy nikt nie został jeszcze bez jedzenia. Opiekę humanitarną mają również chrześcijanie, którzy schronili się w górach. Miasto opuściło 90 proc. chrześcijan. Ludziom pomaga Czerwony Krzyż, także pewne grupy zbrojne, zwierzchnicy muzułmańscy i nasze grupy parafialne. Pomoc utrudniają walki i bombardowania.
Największe trudności są w Homs, bo w Damaszku sytuacja pozostaje na razie bez zmian. Nie można mówić o systematycznym prześladowaniu chrześcijan, ale dzielnica chrześcijańska Homs została zajęta przez armię powstańczą, która stąd prowadzi walki z wojskami rządowymi. Dialog nie wydaje mi się teraz możliwy. Popełnia się zbrodnie, ale trudno ustalić sprawców, bo każdy oskarża stronę przeciwną. Zasadniczo siły rządowe nie dopuszczają się ich, choć możliwe są wyjątki. W każdym razie nie można przypisywać wszystkich zbrodni wojsku. To nieprawda – zaprzeczył jezuita.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.