Cuda, cuda ogłaszają!

– Zabierz ze sobą anioła na drogę! – woła Łucja, zdejmując przywiązaną do sufitu ozdobę. – Anioła z kwiatkami od Świętej Rodziny! – rzuca Beata. Tu nikogo nie dziwi, że STAMTĄD naprawdę przychodzą prezenty.

Reklama

Krystyna Jonkisz pamięta dobrze ten dzień sprzed kilkunastu lat. Pracowała w Wydziale Duszpasterstwa Rodzin Kurii Diecezjalnej. Mama kilkorga dzieci potrzebowała pieniędzy na jedzenie, a kasa Funduszu Obrony Życia (tego, na który zbierane są ofiary co roku podczas Pasterki) – pusta. W jej własnym portfelu tego dnia – też nic. Poprosiła kobietę, żeby przyszła kolejnego dnia. – Myślę sobie, co ja mam zrobić... – opowiada dziś. – Rano po Mszy św. mówię Panu Bogu: nie mam pomysłu. Jeśli to Twoje dzieło, to sam coś zrób!

Poszła do pracy. Przed drzwiami wydziału spotkała mężczyznę. To ksiądz z jednej z parafii Śląska Cieszyńskiego. – Dawno planowałem, że przywiozę pieniądze ze skarbonki Funduszu Obrony Życia, ale jakoś mi tak schodziło – tłumaczył się pani Krystynie. – A dziś nawet śniadania nie umiałem zjeść, bo coś mi mówiło: „weź pieniądze i jedź!” – opowiadał kapłan. – Ile razy nie wiem, co zrobić, powierzam to Panu Bogu i mówię: jeśli to Twoje, to załatwisz to! I załatwia. Bo jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam? – uśmiecha się Krystyna.

Normalny dom

– Gdy kiedy kobiety przychodziły po pieniądze, szłam z nimi do sklepu i razem robiłyśmy zakupy. Dziwiłam się, że kupują same gotowe dania. Pomyślałam, że chyba nie potrafi ą gotować. Wtedy mi się zamarzyło, żeby powstało takie miejsce, gdzie kobiety będą się mogły uczyć gotować, szyć, gospodarować pieniędzmi. „Zbieg okoliczności” doprowadził w 1998 r. do powstania Diecezjalnego Ośrodka Wspierania Rodziny (DOWR) w Bielsku-Białej przy ul. Grzybowej. Po roku powstało Stowarzyszenie DOWR.

Od razu znalazło się grono chętnych do prowadzenia zajęć, najczęściej wolontariuszy. Zaczęły się zajęcia szkoły gospodarstwa domowego, a wśród nich kurs kroju i szycia, nauka gotowania, robótki ręczne oraz nauka naturalnego planowania rodziny. Z czasem do grafika weszły na stałe dyżury psychologa, prawnika i doradcy rodzinnego oraz warsztaty „Szkoły dla Rodziców”. Później powstała pracownia artystyczna. – Wobec problemów, z jakimi na co dzień zmagają się rodziny, to pozornie niewiele wnoszące w życie zajęcia – mówi prowadząca Beata Pachut. – Przychodzi coraz więcej pań. Odkrywają swoje talenty, cieszą się, że mogą same zrobić coś dla domu.

Józef od Józefa

W grudniu 2008 r. stowarzyszenie DOWR przeniosło swoją siedzibę do Lipnika. Do lipca 2010 r. prowadziło tu także Diecezjalny Dom Matki i Dziecka. Od sierpnia budynek – już w całości przeznaczony na potrzeby domu – prowadzi  Zgromadzenie Córek Bożej Miłości, a ośrodek, teraz pod szyldem Stowarzyszenia Wspierania Rodziny, znalazł swoją nową siedzibę w budynku przy Bystrzańskiej 55c. – Gdyby to nie była sprawa Boża, na pewno trzeba by zamknąć działalność stowarzyszenia – Krystyna Jonkisz i Łucja Sznyr, prezes stowarzyszenia, są zgodne. – Tymczasem w dniu, w którym opuszczaliśmy Lipnik, zadzwonił telefon, że Urząd Miasta w Bielsku-Białej przekazuje nam jeden z budynków, opuszczonych w związku z budową obwodnicy wschodniej miasta.  

– Weszliśmy do kompletnej ruiny, z odłączonymi mediami – opowiada Łucja Sznyr. – Nie mieliśmy pieniędzy na remont, ani nawet na symboliczne wynagrodzenia dla pracowników. Część z nich odeszła, bo musieli zarabiać na utrzymanie swoich rodzin. Ci, którzy pracy nie mogli znaleźć, żeby nie siedzieć bezczynnie w domu, pomagali przy remoncie – za Bóg zapłać albo, jak mówi pani Krysia, „za wypłatę w niebieskiej walucie”. Wtedy wspomógł ich i został duchowym opiekunem ks. Józef Walusiak, twórca Katolickiego Ośrodka Wychowania i Terapii Młodzieży „Nadzieja”. – Kiedy przyjechał zobaczyć ośrodek, powiedział krótko: „Wam tu jest potrzebny wielki patron...” – śmieją się wolontariusze. Wzorem Świętej Rodziny najlepszym opiekunem mógłby być św. Józef. Ale ks. Józef, sam noszący imię Opiekuna Jezusa i Matki Bożej, podsunął im innego Józefa. Sąsiada z Wilamowic – św. Józefa Bilczewskiego, arcybiskupa lwowskiego.

– Przyznam się, że dokładnie życiorysu arcybiskupa nie znałam – mówi Krystyna Jonkisz. – Wiedziałam, że pochodził z Wilamowic. Pojechaliśmy tam do ks. Michała Boguty. Po tej wizycie już byliśmy pewni – strzał w dziesiątkę! Arcybiskup, sam pochodzący z ubogiej rodziny, ambitnie uczył się od najmłodszych lat, zawierzając siebie Bogu. Przez całe życie rozdawał ubogim wszystko, co tylko sam otrzymał, bo sam nie miał nic. Wszędzie, gdzie się pojawił, budował zgodę. Choć dostąpił najwyższych godności, chciał być pochowany na cmentarzu Janowskim – tam, gdzie grzebano najbiedniejszych.

Czy wypada świętemu mówić o problemach z kanalizacją? Zadecydowali, że wypada. Bo skąd zdobyć 25 tys. zł na konieczne prace? Nie minęło wiele czasu, gdy zadzwoniła Grażyna Nalepa, dobra dusza, pomagająca także w „Nadziei” ks. Walusiaka. Opracowali projekt, koszt zmniejszył się do ok. 17 tys. zł. Ale to nadal było za dużo. Grażyna dowiedziała się, że mogą dostać dotację z Funduszu Ochrony Środowiska. FOŚ przyjął ich wniosek. Teraz mają kanalizację za darmo!

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama