Gramatyka życia

Czasem można odnieść wrażenie, że od ludzi nie potrafiących trzymać w ręku pędzla oczekujemy malowania ikon.

Reklama

Trzeci regał od biurka. Czwarta półka. Prawa strona. Tam stoi pożółkła i mocno zużyta książka. Tomasz Merton, Szukanie Boga. Gdy na nią patrzę mam wyrzuty sumienia. Bynajmniej nie ze względu na przepaść między zakreślonymi fragmentami a stanem faktycznym mojego ducha. Zakładką do niej jest odrobinę młodsza kartka papieru, z poczynionymi na przełomie lat 1985/86 notatkami. To właśnie ona rodzi wspomniane wyrzuty.

Odezwały się gdy po raz kolejny przyszło mierzyć się z pytaniami, zadawanymi z drugiej strony kratek konfesjonału. O sens spowiedzi, gdy od lat powtarzają się te same grzechy. O rozwój i regres w życiu duchowym. O silną wolę. O przecieranie dróg do jeszcze głębszej przyjaźni z Bogiem. Słuchając i rozmawiając (zwłaszcza z tymi na końcu kolejek) uświadomiłem sobie, że my, duszpasterze, rzadko mówimy (a raczej wcale nie mówimy) o podstawach życia duchowego i pracy nad osobistym uświęceniem. Czasem wręcz można odnieść wrażenie, że od ludzi nie potrafiących trzymać w ręku pędzla oczekujemy malowania ikon (powinno być pisania) i zjazdów po stromym stoku od kogoś, kto nie potrafi przypiąć nart do butów.

Przy okazji tych rozmów przypomniałem sobie mojego nauczyciela od zajęć technicznych ze szkoły podstawowej. Miał takie włoskie nazwisko. Ale nie dzięki nazwisku go zapamiętałem. Cudów techniki to on z nami nie tworzył. Uczył nas jak trzymać w ręku młotek, wywiercić prosto otwór w drewnie, obchodzić się z najprostszymi narzędziami, używać ich bez narażania innych na skaleczenie. Nade wszystko zaś cenił samodzielność. Nic tak nie wyprowadzało go z równowagi jak wykonana przez rodzica praca. Pokaż – często powtarzał – że sam też coś potrafisz. I tę samodzielność nagradzał najlepszymi ocenami.

Po latach zorientowałem się, że pan od techniki, jak go nazywaliśmy, miał wiele wspólnego z Ojcami Pustyni. Weźmy dla przykładu taką historię. „Ktoś mówił do abba Arseniusza: ‘Dręczą mnie moje myśli i mówią mi, że nie jestem zdolny do postu ani do pracy, więc żebym przynajmniej poszedł opiekować się chorymi, bo i to także jest miłość’. A starzec poznał podszepty diabła i tak powiedział: ‘Wracaj i jedz, pij, śpij, żadnej pracy nie wykonuj – tylko się z celi nie oddalaj’. Bo wiedział, że to wytrwanie w celi doprowadza mnicha do doskonałości.”

Po tych czterech, wydających się być przydługim wstępem, akapitach, ktoś może przerwać i zapytać o co chodzi ze wspomnianą na początku kartką i wyrzutami sumienia. Aby sprawę wyjaśnić muszę wrócić do tamtych lat. Mieszkałem wówczas w Ciechocinku, dzieląc czas na modlitwę, rehabilitację i lekturę. To właśnie wtedy usłyszałem słowa, będące do dziś – w pewnym sensie – mottem mojego życia. „Albo wszystko będzie cacy cacy i pozostaniesz kaleką do końca życia, albo będziesz płakał i będziesz chodził.” Więc płakałem, modliłem się i czytałem. A ze wszystkiego razem wyszedł na kartce plan do przyszłej książki. Miała nosić tytuł „Gramatyka życia” – podstawy pracy nad sobą.

Więc mam wyrzuty sumienia. Bo gdyby książka powstała, gdybyśmy więcej mówili w Kościele o podstawach życia duchowego, czyli uczyli – jak pan od techniki – korzystania z prostych narzędzi i samodzielności, może mniej by było tych dramatycznych pytań w konfesjonale i więcej podążających drogą przyjaźni z Jezusem świeckich.


 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7