Zdumiony archanioł, Jan pląsający w łonie Elżbiety, biegnący pasterze – ich radosne okrzyki zawarte w starodawnym hymnie od miesięcy rozbrzmiewają w różnych miejscach naszej archidiecezji. Wrocławianie, których zjednoczył śpiew dla Maryi i pomoc dzieciom z Betlejem, właśnie nagrali swoją płytę.
Agata Combik/ GN Fragment ikonostasu autorstwa Jerzego Nowosielskiego w greckokatolickiej katedrze Począwszy od maja, raz po raz wysławiają Matkę Bożą w kolejnych parafiach – wrocławskich i nie tylko, podczas Nocy Kościołów i... wśród bezdomnych. Również mieszkańcy noclegowni i schroniska usłyszeć mogli o Bożych tajemnicach, przez które „z ziemią śpiewają radosne niebiosa” i „z niebem pląsa szczęśliwa ziemia”, o Tej, która jest drabiną i bramą do nieba, kwiatem, gwiazdą i twierdzą. A wszystko zaczęło się w sali wykładowej Papieskiego Wydziału Teologicznego, gdzie pewnego zimowego dnia ks. dr Ryszard Zawadzki po przyjściu na wykład zamiast siedzących w ławkach studentów ujrzał ustawionych do śpiewu chórzystów. – Chciałem się wycofać, ale zatrzymali mnie – wspomina. To byli ci sami co zawsze studenci, tylko tym razem uprawiający teologię na śpiewająco.
Tkanie pajęczynki
Ks. dr Ryszard Zawadzki od dawna okiem biblisty zgłębia Akatyst ku czci Bogurodzicy i przygotowuje poświęconą mu publikację. Swoją fascynacją hymnem starożytnego Wschodu podzielił się kiedyś ze słuchaczami podyplomowych studiów teologicznych na PWT. Okazało się, że i oni dali się porwać Akatystowi. Wśród studentów znalazła się Aleksandra Kołkowska – organistka i dyrygentka, prowadząca chór przy wrocławskiej parafii pw. Opieki św. Józefa – która namówiła kolegów z roku do wspólnego wykonania maryjnego hymnu. Ostatecznie wykładowca i studenci pasjonaci postanowili zorganizować koncert we wrocławskiej katedrze i połączyć go ze zbiórką pieniędzy na rzecz sierocińca w Betlejem.
– Dysponowałam wtedy powszechnie znanym muzycznym opracowaniem Akatystu z dominikańskiego śpiewnika „Niepojęta Trójco” – wspomina Ola. – Widziałam jednak, że to opracowanie nie jest zbyt „przyjazne” dla śpiewających, postanowiłam więc szukać pierwowzorów. Trafi łam do greckokatolickiej parafii we Wrocławiu. Spotkała tu ks. Bogdana Drozda – greckokatolickiego kapłana i kompozytora, zajmującego się także poezją, który fachowym okiem spojrzał na przyniesione przez nią nuty. – To opracowanie nie spodobało mi się – przyznaje. – Wymuszało na wykonawcach nietypowe dla języka polskiego akcentowanie słów; sztucznie oddzielało powtarzające się pozdrowienie „witaj” od reszty tekstu; muzyka brzmiała „szorstko”… Akatyst znałem od czasu studiów na KUL-u, gdzie zarówno poznawałem bogactwo chrześcijaństwa wschodniego, jak i zetknąłem się z kulturą łacińską. W seminarium wykonywaliśmy go zwykle co niedzielę. W Kościele greckokatolickim można go usłyszeć bardzo często. Był mi bliski. Duże wrażenie zrobiła na mnie ponadto pasja, z jaką Ola podchodziła do sprawy. Postanowiłem więc przygotować nowe opracowanie muzyczne do polskich słów Akatystu.
Ks. Bogdan podkreśla, że nie tworzył kopii utworu muzyki cerkiewnej, ale nowe autorskie opracowanie. – Starałem się zaznaczyć w nim wschodnie korzenie hymnu, ale zawarłem tu także nawiązania do tradycji zachodniej. Jak dla muzyki łacińskiej charakterystyczna jest polifonia, tak dla cerkiewnej – homofonia. Ułatwia ona skoncentrowanie się na tekście. Dla mnie był on najważniejszy. Nie chciałem słowom przeszkadzać. Dla takiego tekstu nawet i cztery symfonie to byłoby mało... Zresztą w mojej ocenie tłumaczenie hymnu na język polski autorstwa o. M. Bednarza jest znakomite; poetyckie i piękne. Wiem, że muzyka jest nie w nutach, ale między nimi. Starałem się, by była starannie dopracowana kompozytorsko, ale zarazem prosta, nieprzeszkadzająca w kontemplacji. Akatyst ma do niej prowadzić. Nie jestem zwolennikiem zwalniania jego tempa w celu dokładnego rozważania pozdrowień Maryi – i tak nie jesteśmy w stanie do końca ich pojąć. Akatyst powinien być wykonywany lekko, nie za wolno. Ma tworzyć jakby delikatną pajęczynkę, która wprowadzi nas w tajemnicę Wcielenia. A Wcielenie to majstersztyk Stwórcy. Gdyby człowiek sam miał sobie stworzyć Boga, wymyśliłby Go w złocie i z pistoletem, żeby zabijał naszych wrogów. Ale On jest inny…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).