Czeka nas w najbliższych latach ciężka praca nad posłuszeństwem. Nie tylko w Kościele. I w ścisłym powiązaniu z pracą nad rozumieniem wolności.
"Masz mnie słuchać!" - powiedziała z naciskiem matka do rozrabiającego jak pijany kangur po całej knajpie malucha. Na oko mógł mieć cztery albo pięć lat. "A dlaczego?" - odkrzyknął małolat, kopiąc z ogromnym zaangażowaniem krzesło klienta siedzącego dwa stoliki dalej. "Bo jestem twoją mamą!" - dostał odpowiedź, na którą zareagował błyskawicznie: "Nie chcę takiej mamy! Innych mam nie trzeba słuchać!".
Ta traumatyczna dla konsumentów usiłujących wrzucić coś na ząb we wspomnianej knajpie opowieść dowodzi, że nie tylko w Kościele katolickim w Polsce mamy problem z posłuszeństwem. Z nasilającym się niezrozumieniem posłuszeństwa, jako wartości. Jako czegoś pozytywnego.
Coraz modniejsze jest traktowanie i pokazywanie posłuszeństwa jako zaprzeczenia wolności. Znakiem rozpoznawczym wolności ma być bunt, wypowiedzenie posłuszeństwa. W każdej dziedzinie życia. W każdej sprawie. Posłuszeństwo traktowane jest jak oznaka słabości, braku odwagi i własnego pomysłu na życie. Także posłuszeństwo prawu, przepisom. Podziw budzi ten, kto złamie ich jak najwięcej i nie da się na tym złapać, a przede wszystkim uniknie konsekwencji.
Problem w tym, że Kościół, w stopniu o wiele większym niż mnóstwo ziemskich instytucji, skonstruowany jest na posłuszeństwie. Chrześcijanin, katolik wyraża swą wiarę przez posłuszeństwo Bogu. Wiara bez posłuszeństwa jest tylko pustą deklaracją. Abraham jest nazywany "ojcem wierzących" nie za to, że łaskawie wysłuchał, co Pan Bóg ma mu do powiedzenia, ale dlatego, że go posłuchał i zrobił to, czego Bóg od niego oczekiwał.
Posłuszeństwo wiąże się ściśle z tematem władzy. Także władzy w Kościele. Każdy, kto otrzymuje władzę, ma prawo oczekiwać posłuszeństwa. Jednak przełożeni wszelkiej maści nie mogą zapominać, że posłuszeństwo (także wewnątrzkościelne) nie zastępuje u człowieka sumienia. A ich obowiązkiem jest nie tylko brać odpowiedzialność za swoje decyzje, lecz również w maksymalnym stopniu podjąć wysiłek przewidywania ich skutków i konsekwencji.
Czeka nas w najbliższych latach ciężka praca nad posłuszeństwem. Nie tylko w Kościele. I w ścisłym powiązaniu z pracą nad rozumieniem wolności. Można odnieść wrażenie, że przez ostatnie dwie dekady nie uczyniliśmy w tej kwestii wystarczających postępów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
To nie jedyny dekret w sprawach przyszłych błogosławionych i świętych.
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.