Choć to nie do wiary, także dom Boży na tym świecie podlega prawom przemijania. Ze starością kościołów problem bywa podobny jak ze starością ludzi. Z tym, że chyba dużo większy.
Budowę nowej świątyni wieńczy jej konsekracja. Przez ten ryt liturgiczny zostaje ona ostatecznie oczyszczona ze wszystkiego, co ziemskie, pogańskie i doczesne, definitywnie wyrwana świeckości – profanum i przekazana na wyłączność sacrum; kościół staje się domem Bożym. Jednak akt konsekracji nie ujarzmia działania czasu.
– No, ja szczególnie nadaję się do tego rodzaju inspekcji, bo sam mógłbym już iść do skansenu – uśmiecha się ks. prał. Bronisław Marczyk, rezydent w Mielcu Rzochowie. Wraz z nim i ks. Jerzym Ptakiem, rzochowskim proboszczem, przestępujemy próg miejscowego starego kościoła. Osiemnastowieczna świątynia w 2003 r., kiedy ukończono budowę nowego kościoła, przeszła na emeryturę. Budynek wyraźnie się skurczył. Wylatują spróchniałe zęby dachówek. Oczodoły okiennic zaciągnięte zmurszałymi powiekami desek.
Chrystus przerażony?
W środku przerażająca pustka zwielokrotniana przez półmrok. Stawiam stopy ostrożnie jakbym chodził po cmentarzysku, gdzie rozsypane są relikwie świętych. Z wyblakłych ścian zgasłym wzrokiem patrzą świątki o ledwie dostrzeganych rysach. Wnętrzności jakichś kabli, odpryski szkła, kopczyki gruzu jak strzępy pordzewiałych pacierzy… Kiedy później odwiedzam stary kościół w Moszczenicy Małopolskiej, utwierdzam się w przekonaniu, że nie ma chyba na świecie bardziej czystych źródeł melancholii, aniżeli widok opuszczonej świątyni. Opuścili ją ludzie – czy także Bóg? Z sufitu moszczenickiego kościoła spogląda ogromny Chrystus. Wiekowy, koronowany pyłem – przerażony? Widzi odłamki ławek, resztki ołtarzy i kościelnych sprzętów, odpadające tynki, kopułę, którą upuściła, wyprowadzając się, chrzcielnica, dwa przyglądające się sobie konfesjonały, zdziwione niemotą, zasypane kurzem krynice miłosierdzia.
Wieczorem, pełen ruin wygasłych świątyń, czytam kazanie ks. prał. Władysława Piątka, wygłoszone w 2003 r. na pożegnanie starego XVIII-wiecznego kościoła. Łososińską świątynię przenoszono wtedy do skansenu w Nowym Sączu. Kaznodziejska elegia drży nutami żalu: tutaj przecież, w tym kościele, był ołtarz i tabernakulum, tutaj w sakramentach ludzie przez 250 lat zyskiwali zbawcze łaski, stąd wyruszali do wieczności, tu pokolenia modliły się, cieszyły i płakały przed Bogiem w Najświętszym Sakramencie.
Proboszczowy ból głowy
Ks. prał. Józef Janas, proboszcz nowosądeckiej parafii pw. św. Rocha, mówi, że tak on, jak i parafianie, zwłaszcza starsi, nie mogliby patrzeć na swą byłą świątynię osuwającą się w ruinę. – Nasz stary, datowany na XV w., kościół odnowiliśmy całkowicie, zewnątrz i wewnątrz. I to głównie własnymi parafialnymi środkami – podkreśla. Podobnie dzieje się w wielu parafiach w diecezji. Duszpasterze i wierni pielęgnują swe kościoły nieraz ogromnym wysiłkiem. Co jednak robić, kiedy parafialnych środków brak? – Parafia nasza nie jest duża – mówi ks. J. Ptak.
– Ludzie wyeksploatowali się na budowę nowej świątyni. Czasy teraz kiepskie, więc tym bardziej nie są w stanie podjąć niezwykle kosztownego dzieła renowacji starego kościoła. To zabytek, więc konserwator nie pozwoli go rozebrać, ale nie da też pieniędzy na remont. Zostaję więc sam, jako proboszcz, bez środków, z dwoma kościołami, modląc się, aby jakaś stara dachówka nie uczyniła komuś krzywdy. Bo to także odpowiedzialność parafii – wzdycha rzochowski włodarz. Jego dylemat skończy się już w tym roku, bowiem stary kościół ma zabrać skansen w Kolbuszowej. – Podobna opcja odnośnie do naszej świątyni z góry odpada – zauważa ks. Tadeusz Machał, proboszcz Moszczenicy. – Nasz dziewiętnastowieczny, zabytkowy kościół jest nie do ruszenia. Nie da się przenieść do skansenu murowanej budowli.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.