Proboszczowy ból głowy Świątynie emerytki

Ks. Andrzej Turek

publikacja 17.06.2009 07:47

Choć to nie do wiary, także dom Boży na tym świecie podlega prawom przemijania. Ze starością kościołów problem bywa podobny jak ze starością ludzi. Z tym, że chyba dużo większy.

Proboszczowy ból głowy Świątynie emerytki Naszą starą świątynię odnowiliśmy całkowicie – podkreśla ks. J. Janas. Foto: ks. Andrzej Turek.

Budowę nowej świątyni wieńczy jej konsekracja. Przez ten ryt liturgiczny zostaje ona ostatecznie oczyszczona ze wszystkiego, co ziemskie, pogańskie i doczesne, definitywnie wyrwana świeckości – profanum i przekazana na wyłączność sacrum; kościół staje się domem Bożym. Jednak akt konsekracji nie ujarzmia działania czasu.

– No, ja szczególnie nadaję się do tego rodzaju inspekcji, bo sam mógłbym już iść do skansenu – uśmiecha się ks. prał. Bronisław Marczyk, rezydent w Mielcu Rzochowie. Wraz z nim i ks. Jerzym Ptakiem, rzochowskim proboszczem, przestępujemy próg miejscowego starego kościoła. Osiemnastowieczna świątynia w 2003 r., kiedy ukończono budowę nowego kościoła, przeszła na emeryturę. Budynek wyraźnie się skurczył. Wylatują spróchniałe zęby dachówek. Oczodoły okiennic zaciągnięte zmurszałymi powiekami desek.

Chrystus przerażony?
W środku przerażająca pustka zwielokrotniana przez półmrok. Stawiam stopy ostrożnie jakbym chodził po cmentarzysku, gdzie rozsypane są relikwie świętych. Z wyblakłych ścian zgasłym wzrokiem patrzą świątki o ledwie dostrzeganych rysach. Wnętrzności jakichś kabli, odpryski szkła, kopczyki gruzu jak strzępy pordzewiałych pacierzy… Kiedy później odwiedzam stary kościół w Moszczenicy Małopolskiej, utwierdzam się w przekonaniu, że nie ma chyba na świecie bardziej czystych źródeł melancholii, aniżeli widok opuszczonej świątyni. Opuścili ją ludzie – czy także Bóg? Z sufitu moszczenickiego kościoła spogląda ogromny Chrystus. Wiekowy, koronowany pyłem – przerażony? Widzi odłamki ławek, resztki ołtarzy i kościelnych sprzętów, odpadające tynki, kopułę, którą upuściła, wyprowadzając się, chrzcielnica, dwa przyglądające się sobie konfesjonały, zdziwione niemotą, zasypane kurzem krynice miłosierdzia.

Wieczorem, pełen ruin wygasłych świątyń, czytam kazanie ks. prał. Władysława Piątka, wygłoszone w 2003 r. na pożegnanie starego XVIII-wiecznego kościoła. Łososińską świątynię przenoszono wtedy do skansenu w Nowym Sączu. Kaznodziejska elegia drży nutami żalu: tutaj przecież, w tym kościele, był ołtarz i tabernakulum, tutaj w sakramentach ludzie przez 250 lat zyskiwali zbawcze łaski, stąd wyruszali do wieczności, tu pokolenia modliły się, cieszyły i płakały przed Bogiem w Najświętszym Sakramencie.

Proboszczowy ból głowy
Ks. prał. Józef Janas, proboszcz nowosądeckiej parafii pw. św. Rocha, mówi, że tak on, jak i parafianie, zwłaszcza starsi, nie mogliby patrzeć na swą byłą świątynię osuwającą się w ruinę. – Nasz stary, datowany na XV w., kościół odnowiliśmy całkowicie, zewnątrz i wewnątrz. I to głównie własnymi parafialnymi środkami – podkreśla. Podobnie dzieje się w wielu parafiach w diecezji. Duszpasterze i wierni pielęgnują swe kościoły nieraz ogromnym wysiłkiem. Co jednak robić, kiedy parafialnych środków brak? – Parafia nasza nie jest duża – mówi ks. J. Ptak.

– Ludzie wyeksploatowali się na budowę nowej świątyni. Czasy teraz kiepskie, więc tym bardziej nie są w stanie podjąć niezwykle kosztownego dzieła renowacji starego kościoła. To zabytek, więc konserwator nie pozwoli go rozebrać, ale nie da też pieniędzy na remont. Zostaję więc sam, jako proboszcz, bez środków, z dwoma kościołami, modląc się, aby jakaś stara dachówka nie uczyniła komuś krzywdy. Bo to także odpowiedzialność parafii – wzdycha rzochowski włodarz. Jego dylemat skończy się już w tym roku, bowiem stary kościół ma zabrać skansen w Kolbuszowej. – Podobna opcja odnośnie do naszej świątyni z góry odpada – zauważa ks. Tadeusz Machał, proboszcz Moszczenicy. – Nasz dziewiętnastowieczny, zabytkowy kościół jest nie do ruszenia. Nie da się przenieść do skansenu murowanej budowli.

Nowe życie starej świątyni
– O, widzi ksiądz, wszystko zostało odnowione. Kościół lśni, tak w środku, jak i na zewnątrz – wskazuje Lucyna Baran, przewodniczka w nowosądeckim skansenie. Mój żeński cicerone oprowadza ze znawstwem i pasją. – Przeniesienie i renowacja kościoła to ogromne koszty, przewyższające możliwości parafii. A u nas, proszę, kościół ożył, także liturgicznie – podkreśla z niekłamaną radością. Ks. Ryszard Kudroń, sprawujący opiekę duszpasterską nad staro-nowym kościołem, opowiada, że sporo w nim okazjonalnych nabożeństw. – Na ostatniej Pasterce było ze 700 ludzi, nie zmieścili się do środka. Mamy również dużo ślubów, i to z całego kraju: 15–20 rocznie – wylicza. Ks. Janas też odnotowuje, że wiele par chce w jego starym kościele przyjmować sakrament małżeństwa i wiele dzieci chrzczonych jest pod wejrzeniem św. Rocha. – Bóg szczodrze błogosławi tutaj swą łaską. Można rzec, iż włożone w remont ofiary i prace zwracają się stokrotnie – dodaje z uśmiechem.

Pogrzeb wskrzesza nadzieję
Ks. Machał przyznaje, że po konsekracji nowej świątyni nie bardzo było wiadomo, co robić ze starym kościołem. Przez 10 lat, do 2006 roku, praktycznie niszczał. Ratunkiem stały się dotacje marszałka, wojewódzkiego konserwatora zabytków oraz UE. W kwestiach proceduralnych pomogła kuria diecezjalna i urząd gminy, więc przy pewnym wkładzie parafii bardzo wiele już z tych źródeł udało się zdobyć. – Teraz szansą jest taki projekt adaptacji starych świątyń w domy przedpogrzebowe: z lodówką, miejscem obrzędowym itd. Dla tego celu można pozyskiwać środki z zewnątrz. Myślę, że to jedyne wyjście, by nasz kościół emeryt ożył i znów był piękny – planuje moszczenicki proboszcz .
Tu przecież dom Boży!

Ks. Wojciech Rzemiński, liturgista, zauważa, iż nie istnieje jakiś ryt „dekonsekracji” starej świątynią, w której już nie sprawuje się kultu. – To jest podobnie jak z łaską sakramentalną stygmatyzującą duszę: nie można jej wymazać czy odwołać. Ta perspektywa każe ze starym kościołem obchodzić się z szacunkiem, wręcz pietyzmem, należnym domowi Bożemu, uświęconemu modlitwą pokoleń – podkreśla. Pokolenia przemijają. Choć to nie do wiary, także dom Boży podlega prawom przemijania. Z jednej strony uczy to, że na tym świecie chrześcijanin nie może przywiązywać się do niczego – nawet do swego parafialnego kościoła. Z drugiej zaś ta absolutna wolność odsyła do Kościoła Bożego, który jedyny, jako że uczyniony jest ręką Boga, wznosi się ponad nieubłaganą rzekę czasu. – Ale zawsze trzeba pamiętać – twierdzi ks. Ptak. – Kiedy już nasz stary kościół odejdzie do skansenu, tam, gdzie stał, zrobimy parking z zarysem byłej świątyni. A na miejscu ołtarza postawimy krzyż. Tu przecież był dom Boży.

Dotacja i kult
Ks. dr Piotr Drewniak - diecezjalny konserwator zabytków: - Burzenie starej świątyni jest wbrew naszej polskiej mentalności. Również oddanie jej do skansenu to ostateczność. Większość starych kościołów wpisana jest do rejestru zabytków i podlega ochronie prawnej. Ów wpis niesie pewne ograniczenia prawa własności, ale parafia zyskuje przez to prawo ubiegania się o dotacje dla zabytku z budżetu państwa czy z UE. Mogą one być nawet stuprocentowe! Troska o zabytkową świątynię leży nie tylko w gestii parafii. To także ustawowy obowiązek samorządów. Optymalnym modelem jest renowacja zabytkowego kościoła i dalsze wykorzystywanie go duszpastersko-kultycznie.