Marzyłeś w dzieciństwie, żeby zostać rycerzem? Jako dorosły mężczyzna masz szansę to zrealizować. W Polsce działają już Rycerze Kolumba. Ale to nie jest zabawa.
Opanowali już kilka polskich miast: Radom, Lublin, Warszawa, Kraków, Skarżysko- -Kamienna, Bielsko-Biała, Łomża… Zajęli katedry profesorskie na uczelniach, kilka pałaców biskupich, dostali się do parlamentu, pracują w warsztatach rzemieślniczych, firmach komputerowych, są mężami, ojcami i duchownymi. Plany podboju sięgają dalej, celem jest Europa… Sekta? Masoneria? Nie, największa na świecie organizacja katolicka dla mężczyzn. Rycerze Kolumba nie żartują: to nie jest przygoda dla wystraszonych chłopców.
Rękawica została rzucona
– Kto z nas w dzieciństwie nie marzył o bohaterskich wyprawach, nie tęsknił do podbojów pełnych przygód? Dziś może uśmiechamy się, wspominając nasze wizje sprzed lat. Ale jestem pewny, że nikt z was nie utracił do końca tego pięknego pragnienia wielkości – mówił niedawno do mężczyzn w Piekarach Śląskich abp Kazimierz Nycz. Może czytał „Dzikie serce” Johna Eldredge’a. Ale retoryka „podboju” oraz idea rycerstwa z pewnością nie jest mu znana tylko z książek, bo… sam jest związany z Rycerzami Kolumba. Od trzech lat polscy katolicy, świeccy i duchowni, oswajają się stopniowo z organizacją, która powstała w Stanach Zjednoczonych pod koniec XIX wieku, a dziś liczy ponad 1 mln 700 tys. członków.
Nazwa i struktura RK mogą wydawać się nam obce, typowo amerykańskie, a przez to nieprzystawalne do naszej tradycji.
Ale to przecież w Europie etos rycerski odgrywał przez wieki rolę szlachetnego wzorca dla mężczyzny. Ktoś powie, że to historia i stosowanie dzisiaj takiego języka jest anachronizmem i zabawą „dorosłych dzieci” w rycerzyków, noszących śmieszne stroje, migających się od „porządnej roboty”. Nic bardziej mylącego. Rycerze Kolumba są właśnie propozycją konkretnego zaangażowania mężczyzn w życie Kościoła, pomoc potrzebującym, rozwój osobowości i kształtowanie życia wewnętrznego. Czasem narzekamy na brak aktywnych mężczyzn w sfeminizowanych grupach parafialnych. Winę za to ponosi nierzadko wmawianie mężczyznom, że mają do wyboru dwa charyzmaty: „grzecznego chłopca” albo „maszynki” do robienia pieniędzy. A ich rola w kościele ma ograniczać się jedynie do pobożnego podpierania tylnych filarów i kłaniania się w pas proboszczowi. Rycerze Kolumba rzucają rękawicę takim zabobonom.
Wyjście z piwnicy
Był rok 1881. W miejscowości New Haven w stanie Connecticut w USA nie żyło się łatwo katolickim rodzinom. Środowisko irlandzkich imigrantów miało też wiele problemów z własną tożsamością religijną. Do tego dochodziły ataki prasowe niechętnych katolikom grup, krytykujących budowę kościoła w arystokratycznej dzielnicy New Haven. Ksiądz Michael McGivney, proboszcz parafii NMP, miał jednak wsparcie ze strony kilku wiernych. Spotkali się kiedyś w piwnicy kościoła i zaczęli dyskutować o stworzeniu organizacji, która wspierałaby finansowo Kościół, nie tylko instytucjonalny, ale także rodzi-ny potrzebujące pomocy. Chodziło zwłaszcza o rodziny, w których zabrakło żywiciela z powodu choroby lub jego śmierci.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.