Jeden z wątków ostatniego spotkania Rady Kardynałów już rozpala umysły. Kobiecość Kościoła.
Śpiewać Alleluja Leonarda Cohena na ślubie czy nie śpiewać. Bo niby czemu nie?
Ma być poważnie, dostojnie, z szacunkiem. Tylko kto powiedział, że okrzyk radości przeczy powadze, dostojności i jest brakiem szacunku.
Trwająca dyskusja jest najlepszym argumentem za kontynuacją, nie tylko w Rzymie, Synodu o synodalności. Potrzebujemy pogłębienia i zrozumienia.
Chrzcić czy nie chrzcić osoby słabo bądź wcale nie związane z Kościołem? Co z nie rokującymi nadziei kandydatami do bierzmowania? Rozgrzeszać czy nie rozgrzeszać w sytuacji przewidywalności nowego upadku?
Czemu – pytają parafianie – tak często chodzi proboszcz na cmentarz. Odpowiadam z przymrużeniem oka. Oswajam się. Choć jest w tym sporo prawdy.
Jedni mają to za sobą, inni przed sobą. Moment, gdy człowiek zostaje zatrzymany „w biegu”.
Fora rozpalone do czerwoności. Emocje dorównują niekiedy wyborczym.
Na czym ma polegać zdrowa „interakcja ze środowiskiem”, pozwalająca zachować jego wewnętrzną siłę i równowagę?
Wchodzę na grząski grunt wiedząc o emocjach związanych z filmem. Z poczuciem, że trzeba spojrzeć w szerszej perspektywie.
Święty Izydor Oracz urodził się około 1070 roku w okolicach Madrytu, którego dziś jest patronem.