Kościół wychodzący

Trwająca dyskusja jest najlepszym argumentem za kontynuacją, nie tylko w Rzymie, Synodu o synodalności. Potrzebujemy pogłębienia i zrozumienia.

Reklama

Wyjście jest jedną z podstawowych kategorii biblijnych. Abraham, ojciec wierzących. Wyszedł, bo uwierzył. Zatem jest także znakiem wiary, zaufania. Wyszedłem od Ojca i na świat przyszedłem – deklaruje Jezus, uświadamiając, że wyjście jest znakiem posłuszeństwa woli Ojca. Jest też Exodus, czyli wyjście z niewoli i pielgrzymka do ziemi obiecanej, mającej być domem wolności i radości ze spożywania darów Bożych.

W tym niezwykle syntetycznym wstępie nie sposób nie zauważyć jakie bogactwo znaczeń kryje słowo „wyjść”, a wraz z nim „Kościół wychodzący”. Na to bogactwo wskazał dokument przygotowawczy do rzymskiego etapu. „Rozszerz przestrzeń swojego namiotu”. Najpierw gotowość rozbicia go w nowym miejscu, dalej – „rozszerz” – gotowość spotkania z nieznanym, przyjęcia go do swojej przestrzeni. Rozbicie w nowym miejscu i rozszerzenie przestrzeni dla nieznanego i niespodziewanego oznacza gotowość spotkania. Zatem wychodzimy po to, by spotkać.

Dobry moment, by – idąc za zachęta Listu do Hebrajczyków – popatrzeć na Jezusa i odkryć ponownie to, co jest specyficzne dla Jego spotkań z ludźmi.

Można chyba mówić o trzech rodzajach spotkań. Z inicjatywy Jezusa, osób trzecich i będących owocem pragnienia „ujrzenia Jezusa”.

Zatem pierwsze. Wszystko zaczyna się od Wcielenia. Nie można o tym zapomnieć. Zbawienie, Odkupienie, przyjście na świat, jest inicjatywą Boga. „Wyszedłem od Ojca i do Ojca wracam”. Dalej powołanie uczniów. Bez castingu i sprawdzania kto jest lepszy. Jest też wędrówka do krainy Gadareńczyków. Tylko po to (tak przynajmniej twierdzą niektórzy bibliści), by uzdrowić opętanego.

Bywają spotkania dzięki pomocy osób trzecich. Andrzej przyprowadza do Jezusa swojego brata, Piotra (choć według innej relacji to Jezus idzie nad jezioro, by go powołać); ojciec przyprowadza opętanego syna, bliscy przynoszą paralityka.

Są wreszcie rzesze idące za Jezusem. Bo słyszeli o Jego cudach i znakach, z ciekawości, zafascynowani Jego „nauką z mocą”, pragnący Go ujrzeć, wystawić na próbę czy choćby zadać pytanie.

Z ostatnim wiąże się ciekawe spostrzeżenie. Ktoś obliczył. Częściej mamy do czynienia z zadawaniem pytań przez Jezusa, aniżeli przez przychodzących. Zatem spotkanie zakłada dialog, wysłuchanie i nie zawsze daje odpowiedź. Bywa pytaniem, na które odpowiedź musimy szukać sami. „Który z tych trzech okazał się jego bliźnim?”

Padło pytanie o warunki, na których może dojść do spotkania. Jadł z celnikami i grzesznikami bo „nie potrzebują lekarza zdrowi”. Reszta była konsekwencją spotkania bez warunków wstępnych. Podobnie z jawnogrzesznicą. „Idź i nie grzesz więcej”, choć nigdzie nie jest powiedziane, że zmieniło się jej życie. Nie potępił, zaufał. Jej dalsze losy dla nas do końca pozostaną tajemnicą. Wiemy jedno: od spotkanego człowieka zależy co z zaufaniem zrobi. Nie od nas.

Jeden odejdzie rozradowany, inny zasmucony, wreszcie ktoś będzie zastanawiał się „jak Go zgładzić”. Nie możemy zakładać, że każdy stawiający nam pytania, mający wątpliwości czy inną na dzień dzisiejszy wizję świata, jest trzecim. „Świat będzie was nienawidził”, co nie znaczy każdy, z kim się spotkacie, do którego pójdziecie. I nie o to chodzi, by tę nienawiść świadomie wzbudzać.

Wyjście, spotkanie, wypłynięcie na szerokie wody, zawsze jest związane z ryzykiem. Wielu przywołuje rozważania Benedykta XVI z pamiętnej Drogi Krzyżowej w rzymskim Koloseum. Owszem, papież mówił o płynącej po wzburzonych falach łodzi Kościoła. Ale też, a może przede wszystkim, dał wyraz swojego zaufania Temu, który ciągle w niej jest, choć wydaje się spać i lekceważyć niebezpieczeństwo.

Pan Bóg zebrał aniołów – czytamy w jednym z Midraszy – by im powiedzieć o stworzeniu człowieka. To nie jest dobry pomysł, odparli. Będzie egoistą, nieposłusznym, zbuntowanym, walczącym, sprzeniewierzającym się odwiecznej Miłości. Za późno, usłyszeli Stwórcę gładzącego brodę. Adam czeka w przedpokoju.

Stworzenie człowieka, odkupieńcza misja Syna Bożego, to wszystko obarczone jest ryzykiem. Każde wyjście Kościoła z Ewangelią jest ryzykiem. Bożym ryzykiem. Zawsze można spotkać któregoś z trzech wyżej wspomnianych. Niekoniecznie pierwszego. Ale z siedzeniem w zamknięciu związane jest jeszcze większe ryzyko. W pomieszczeniu szczelnie zamkniętym szybko zaczyna brakować tlenu i światła…

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7