2 maja w stolicy Zimbabwe, Harare, odbyły się święcenia diakonisy Angelic Molen.
Dwie (lub więcej diecezji) posiadają wspólnego biskupa przy zachowaniu odrębnych instytucji.
Papież zachęca proboszczów do wniesienia wkładu w prace Synodu.
Postulator procesu kanonizacyjnego Papieża - Polaka o jego dziedzictwie.
Później całkiem sporo na ten temat czytałem i widziałem. Przyznaję, argumenty, które przedstawiali przeciwnicy obowiązkowych szczepień brzmiały dla mnie przekonująco. Zwłaszcza te, które wskazywały, że szczepień małych dzieci jest w Polsce po prostu z dużo. Z drugiej strony były ogólnik, wyzywanie od ciemniaków i... manipulacje. Ot, odesłano mnie kiedyś do badań, które potwierdzały, że szczepienia nie są szkodliwe. Bardzo mnie zaciekawiło. No bo najtrudniej udowodnić, że czegoś nie ma. Ale że wyniki jednych z takich badań można było przeczytać w języku polskim, więc zajrzałem. Myślałem - głupi - że to były zakrojone na szeroką skalę badania statystyczne, w których pokazywano by, że nie ma statystycznej korelacji między szczepieniem czy jego brakiem, a występowaniem takich czy innych problemów zdrowotnych. Ale nie, to były jakieś niewielkie badanie ściśle medyczne. Co ciekawe, w tzw abstrakcie faktycznie napisano, że nie stwierdzono wpływu szczepień na zdrowie. Za to w wersji "normalnej" naukowcy ci uczciwie stwierdzali, że te badania potwierdzić, że szczepienia nie są szkodliwe stwierdzić nie mogły, bo... I tu trzeba by przytoczyć ich metodologię, dobranie próby do badań itd. Po prostu "nie stwierdzili" takiej zależności, ale nie twierdzili też, iż z badań wynika, ze takowa "nie istnieje". Bardzo istotne rozróżnienie, prawda? A na ich badania powoływali się ci, którzy przeczytali tylko abstrakt i na tej podstawie wyzywali od nieuków tych, którzy widzą w częstych szczepieniach zagrożenie..
Nie jestem oczywiście w stanie stwierdzić, czy ci wszyscy nieliczni naukowcy i lekarze, którzy wprost twierdzą iż szczepienia mogą szkodzić nie są przypadkiem szarlatanami, których w świecie naukowym nie brakuje. Tak się tych ludzi traktuje, odsądzając od używania rozumu, posądzając o kłamstwa itd. Ale ja nie wiem, czy nie są jedynymi sprawiedliwymi, który alarmują, gdy inni widzą tylko pieniądze. Nie wiem. Afera z ptasią czy świńską grypą - parę lat temu, za czasów minister Kopacz - która miała być pandemią i z powodu której rządy wielu krajów kupiły masy szczepionek jasno pokazała, że w tej kwestii istnieją poważne nieprawidłowości.
Jak wielkie są na tym polu manipulacje unaoczniła mi tez niedawno lektura tekstu jednego z publicystów, który kpił z niewiedzy przeciwników masowych szczepień. Napisał między innymi, że ci ludzie wierzą, iż w szczepionkach jest rtęć. Zatkało mnie. Bo ja dobrze wiem, ze w części szczepionek, przynajmniej jeszcze parę lat temu, stosowano jako konserwant tiomersal. Związek rtęci. Przejęzyczenie owego publicysty? Korekta źle poprawiła? Bo o niewiedzę w tej dziedzinie akurat go nie podejrzewam.
Jak napisałem w komentarzu nie ufam ludziom, którzy dla przekonania do swoich racji posługują się różnymi metodami manipulacji.Podejrzewam, ze to z obawy, ze teraz ludzie masowo przestaną dzieci szczepić i faktycznie może wybuchnąć jakaś epidemia. Tylko jeśli stawiamy sprawę tak, że mamy w nosie zdrowie jednostki, a liczy się społeczeństwo, to społeczeństwo powinno zapewnić wszystkim ofiarom takiego działania wsparcie. Tak jak po wojnie dba się o inwalidów, tak trzeba by zadbać o ofiary takich działań, zapewniając im choćby dostęp do darmowej rehabilitacji, a nie twierdzić, że problem nie istnieje. I drwić z rzekomego dyletanctwa tych, którzy zrozpaczeni problemami zdrowotnymi swoich dzieci próbują dociekać, czy to los ich pokrzywdził, czy jednak nierozsądne ludzkie działanie.
No i oczywiście uproszczenia i nieszczerości używane są po obu stronach.
Spróbuję zacząć od końca. Bardzo pasuje mi to porównanie szczepień do działań wojennych. Dokładnie o to chodzi, bronimy całości społeczeństwa nawet za cenę zdrowia a może i życia jednostek. Brutalna statystyka w swojej najokrutniejszym obliczu. Ale to prawda i nie ma co z tym dyskutować.
Drugi punkt: szczepienia, jak właściwie każde działanie medyczne jest obciążeniem dla organizmu i wiąże się z ryzykiem. Jestem zdziwiony podpisem pod naszą dyskusja Pani, która opisuje stan swoich dzieci po szczepionce. Są to według mnie typowe objawy, najczęściej opisywane w karcie charakterystyki produktu. Dziwi mnie, że nie została o tym uprzedzona, być może uznano, że jest to oczywiste. Nie mnie tutaj oceniać. Ale według mnie to błąd lekarza lub pielęgniarki – bo rzetelna informacja przepędza demony strachu i niedomówień.
Zgadzam się w pełni, że organy odpowiadające za nasze zdrowie zostały kilkukrotnie przyłapane na nieetycznych działaniach. Zaczynając od polityków z rządu SLD którym udowodniono branie łapówek za wpisywanie na listy leków refundowanych, wspomniane naginanie definicji pandemii, zakup podwójnej ilości szczepionek na grypę we Włoszech itp.
Jest to działanie, które nadwyręża zaufanie do „białych fartuchów” w znacznym stopniu. Ale pozwolę sobie wrzucić kamyczek do ogródka ogólnie rozumianych mass-mediów. To jest ten sam business, jak ten z niedziałającymi suplementami diety i środkami paramedycznymi. Być może nie koniecznie szkodzą bezpośrednio, ale pośrednio na pewno poprzez drenaż kieszeni i zaniedbania prawdziwego leczenia. Mam tu na myśli niekończące się reklamy środków paramedycznych na sikanie, czy też brak sikania, którymi na przykład częstuje nas Radio eM. Czy na przykład wkładkę z reklamą plastrów Aikido w Gościu Niedzielnym. ( Przysięgam, że było). Jak widać ten tort jest pożywny i każdy chce uszczknąć po kawałku.
Następna sprawa. Nie wiem kto pisał, że w starych szczepionkach nie było związków rtęci. Bo były i to dzięki nim można było szczepić wiele osób, korzystając z tej samej butelki leku, co znacznie obniżało jej cenę i dawało szerszy dostęp szczepień, szczególnie w uboższych częściach świata. No ale słowo Rtęć wywołało panikę i teraz ceny są wyższe. Może dobrze, nie mnie oceniać.
I dochodząc do sedna. Proszę mnie poprawić, ale cała sprawa z brakiem zaufania do szczepionek rozpoczęła się od fałszywej publikacji w Lancecie, w której pan Wakefield stwierdził związek szczepień z autyzmem i zapaleniem jelit. Wydaje się za udowodnione, że nie miał racji. Ale panika pozostała.
Jeden z jej efektów pozwolę sobie opisać w wiadomości prywatnej bo to sprawa prywatna.
To trochę jakby krzyczeć w zatłoczonym kinie że się pali. Niby lepiej być przeczulonym niż znieczulonym – ale kto odpowie za ofiary paniki?