2 maja w stolicy Zimbabwe, Harare, odbyły się święcenia diakonisy Angelic Molen.
Dwie (lub więcej diecezji) posiadają wspólnego biskupa przy zachowaniu odrębnych instytucji.
Papież zachęca proboszczów do wniesienia wkładu w prace Synodu.
Postulator procesu kanonizacyjnego Papieża - Polaka o jego dziedzictwie.
"Niektóre parafie tak skutecznie utrudniają złożenie apostazji, że nawet pójście "wyżej" nie pomaga i trzeba składać wniosek po trzy razy nim ktoś raczy odpowiedzieć". (koniec cytatu)
No widzisz - przypomnij sobie teraz Ewangelie: "Nim kogut zapieje, ty trzy razy się mnie wyprzesz". Tylko potem padają słowa: "I wyszedł na dziedziniec i gorzko zapłakał" Także nie żegnaj się z tym "złym" kościołem tak jednoznacznie i ostatecznie, bo jeszcze być może (co daj Ci Panie Boże)wrócisz ;)
@d O ile mi wiadomo to żaden wpis w księdze chrztu nie ulego (bo nie może) wymazaniu tylko dodaje się wpis o dokonanej apostazji.
Podobnie dzieje się to np w przypadku zmiany danych np w akcie urodzenia w USC.
Jeśli robi to z potrzeby kariery politycznej mogą mu to wpisać w legitymacji partyjnej. Tak jak to było za komuny. Niech panowie z NSA raczą to uwzględnić w swoich decyzjach.
Dlatego taka decyzja NSA i idące za nią interwencje GIODO u księży proboszczów są całkowicie bezprawne, a najgorsze jest to, że chcą ingerować w autonomię Kościoła bardziej niż działania władz w najgłębszym PRL.
Jaka ingerencja? Nie widzę tu żadnej ingerencji, ochrona danych osobowych dotyczy zarówno przedsiębiorstw, banków, szkół i powinna dotyczyć też instytucji Kościoła, który w tym wypadku jest takim samym podmiotem jak inne. Każdy powinien mieć prawo do wglądu, zmiany lub usunięcia swoich danych.
"Na zasadzie analogii, GIODO mógłby dowolnie uznać oceniać czy dana osoba stała się członkiem Kościoła przez np. pisemny akces, a nie przez chrzest."
Na pierwszy rzut oka ten argument wydaje się być poprawny. Jeśli jednak zastanowimy się głębiej to zobaczymy, że tak nie jest.
Otóż weźmy jakąkolwiek grupę do której człowiek chce należeć. Oczywistym jest, że jeśli zapisuje się np. do partii politycznej lub stowarzyszenia to mogą być pewne wymogi, które nie zależą tylko od mojej woli. Np. w stowarzyszeniach MENSY (czy jak one się tam nazywają) wymaga się odpowiedniego IQ, w partii politycznej wymaga się uznania programu tejże partii, opłacenia składek członkowskich itd. Z wystąpieniem z partii, stowarzyszenia rzecz ma się jednak inaczej. Jeśli ja chcę wystąpić partia nie może mi utrudniać tego, stawiając dodatkowe warunki. Gdyby tak robiła ograniczała by moją wolność i z pewnością miała by kłopoty. Wystarczy, że złożę oświadczenie woli i przestaje być członkiem partii. Myślę, że podobnie jest w Kościele, chociażby w przypadku innych sytuacji gdzie mamy do czynienia ze wstąpieniem i wystąpieniem. O weźmy chociażby kwestię wstąpienia do seminarium. Muszę spełnić odpowiednie warunki, żeby mnie przyjęto, ale jeśli zdecyduję, że odchodzę, to nie nikt nie może mnie zmusić.Wystarczy oświadczenie mojej woli.
W przypadku tak strasznej decyzji jaką jest apostazja od świętej wiary katolickiej decydująca jest decyzja człowieka. Bo to przecież on podejmuje taką tragiczną decyzję. Nie mogę człowieka zatrzymać siłą. Obecność 2 świadków i proboszcza niewątpliwie ma podkreślać tragizm tejże decyzji i może wpływać na to, że człowiek się opamięta, albo odpuści. Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli ktoś zdecydował się odejść od Kościoła (a ściślej mówiąc: odstąpić od wiary katolickiej) to poprzez decyzję ten fakt się dokonał, choć nie został zanotowany w księdze.
Podsumowując.
Uważam, że nie ma o co lamentować po tej decyzji NSA gdyż podporządkowanie się jej nie będzie przeciwne doktrynie katolickiej. ALE!!!!
Gdyby kiedykolwiek, jakikolwiek sąd domagał się wykreślenia imienia i nazwiska apostaty z Księgi ochrzczonych nie wolno się na to zgodzić. Bo wówczas zanegowano by prawdę o nieusuwalnej pieczęci sakramentu chrztu. To samo dotyczy Księgi bierzmowanych i adnotacji o bierzmowaniu i święceniach w Księdze ochrzczonych. Małżeństwo choć nie wyciska charakteru również jest wydarzeniem, które niesie określone skutki w czasie jego trwania, więc też nie wolno zgadzać się na wykreślenie. Moim zdaniem - wszystkie wpisy, które mówią o faktach (chrzest itd) nie mogą być usunięte, na żądanie apostaty. Natomiast wszelkie wpisy pomocnicze (np. kartoteki kolędowe itp. powinny zostać usunięte jeśli zainteresowany domaga się tego.
Niestety, widzę w tym wyroku bardzo niebezpieczną linię interpretacyjną, która po pierwsze - narusza zasady konkordatu, a po drugie - łamiąc autonomię państwa i Kościoła, otwiera furtkę coraz głębszym ingerencjom państwa w funkcjonowanie instytucji kościelnych.
Naprawdę myślisz, że to iż jakąś organizacja uważa, że potrzebuje do swojej działalności danych osoby, która z punktu widzenia prawa nie ma z tą organizacją nic wspólnego, będzie wystarczyło aby móc zachować dane takiego człowieka wbrew jego woli?
O ile osoba sygnująca się nickiem ks.Łukasz,jest księdzem bardzo mnie dziwi takie podejście do tematu, czyli faktyczne poparcie aktu apostazji.
Wszak każdy ma prawo do wolności osobistej, wolności sumienia i wyznania.
Moje zdziwienie budzi jednak co innego. Jako ksiądz ( o ile ów skrót "ks" nie dotyczy czego innego) powinieneś podnieś inny aspekt. Mianowicie: Papież Benedykt XVI wydał w tej sprawie odpowiedni dokument stwierdzający ważność chrztu. Skoro sakrament chrztu został udzielony zgodnie z kościelnymi przepisami, to jest on ważny. Żaden akt apostazji nie jest władny unieważnić chrztu.
I jako taki determinuje fakt bycia chrześcijaninem.
A tak nawiasem mówiąc, czy dotarły do księdza informacje na temat chrztów jednego dziecka w kilku kościołach ?
Dlaczego?
Okazuje się, że niektórzy "przezorni" rodzice "załatwiają" swemu dziecku w ten sposób na przyszłość możliwość zawarcia kościelnego ślubu po raz kolejny, na wypadek, gdyby dziecku kiedyś nie wyszło któreś małżeństwo...
Gdyby pójść dalej, to GIODO zacznie wydawać decyzje o tym, czy ktoś przystąpił do I Komunii Św. do bierzmowania itd.
Takich uprawnień GIODO nie posiada, a argumentacja sędzi z NSA świadczy jedynie o jej nikłej wiedzy prawnej.
Nie wiem ile potrzeba złej woli, albo zawziętości, żeby z mojej wypowiedzi wywnioskować poparcie dla apostazji. Piszę o strasznej i tragicznej decyzji człowieka, który porzuca świętą wiarę katolicką, czy to są słowa poparcia dla apostazji? Przecież człowiek, który świadomie i dobrowolnie dokonuje tego aktu popełnia jeden z najcięższych grzechów przeciw wierze, naraża się na wieczne potępienie. Nie zmienia to jednak faktu, że człowiek ten w momencie podjęcia świadomej i wolnej decyzji wyrzeczenia się wiary zgrzeszył ciężko i żadne potwierdzenie nie jest do tego konieczne. Można oczywiście tak jak to Kościół czyni dokładać dodatkowe warunki, których spełnienie skutkuje zapisaniem tego aktu w księdze ochrzczonych. Służy to temu, aby człowiek zdecydował pomyślał, zaniechał tego strasznego czynu. Jednakże jeszcze raz podkreślam nie proboszcz i dwóch świadków czynią człowieka aspostatą, ale jego tragiczna i grzeszna decyzja.
Kolejna sprawa to kwestia ważności chrztu. Nigdzie nie sugerowałem, że apostazja unieważnia chrzest. Co więcej, gdyby kiedykolwiek jakikolwiek sąd świecki nakazał usunięcie z księgi chrztów danych apostaty - nie wolno się na to zgodzić. Wszakże chrzest jest sakramentem wyciskającym niezatarte znamię - charakter i nikt i nic nie jest w stanie go unieważnić. Moja wypowiedź dotyczyła TYLKO i WYŁĄCZNIE wpisania do Księgi ochrzczonych gdzie są dane apostaty notki - odstąpił od wiary katolickiej aktem formalnym. Uważam, że taki wpis ma potwierdzać stan faktyczny. A jeśli człowiek deklaruje, że w sposób świadomy i wolny odstępuje od wiary katolickiej, to przyjmuję, że tak jest naprawdę. Nie cieszę się z tego, jest mi bardzo przykro z tego powodu, martwię się o zbawienie tego człowieka, ale uznaję, że człowiek ten słowami potwierdza powziętą tragiczną decyzję. Uważam, że praktyka Kościoła, który domaga się obecności 2 świadków i proboszcza, aby wpisać apostazję do księgi chrztów jest dobra, ale gdyby państwo przymuszało do innej praktyki, tzn. wpisywać do księgi chrztów apostazję po wyrażeniu woli samego zainteresowanego - można się na to zgodzić. Powtórzę po raz kolejny. Gdyby państwo zmuszało do wykreślenia apostaty z księgi chrztów - na to godzić się nie wolno, choćby TYSIĄC sądów tak orzekło.
I na koniec kwestia wielokrotnego chrztu. Nie rozumię jaki to na związek z moją wypowiedzią? Co wspólnego z moją wypowiedzią ma postawa rodziców, którzy doprowadzają do symulacji chrztu (bo komuś kto jest ważnie ochrzczony, nie można kolejny raz ważnie udzielić tego sakramentu) swojego dziecka. Przyczynianie się do symulowania chrztu św. jest grzechem ciężkim i jeśli rodzice biorą w tym udział, to taka postawa jest wyzwaniem dla duszpasterzy, żeby tłumaczyli ludziom, że wykorzystywanie dla podłych celów sakramentów św jest świętokradztwem.
A co z osobami które zmieniają wyznanie na protestanckie i nie chcą, aby było odnotowane to, że ktoś polał mu główkę wodą gdy nawet nie był świadomy co się dzieje? W religiach protestanckich taki chrzest nie ma żadnej mocy.
2 świadków i proboszcz to wymóg w dzisiejszych czasach minimalny, a według niektórych proboszczów nie wystarczający - w niektórych parafiach proboszcz po wymówieniu słowa apostazja wyrzuca ze swojego gabinetu.
przejście do protestantów - to herezja (+schiza w pakiecie) nie apostazja. Inne kanony
w stosunek do Kosciołą Katolickiego
nie wchodzi się świadomym aktem woli.
Oczywiście są sytuacje, że w stosunek do pewnych instytucji państwowych wchodzi się przez sam fakt bycia obywatelem Państwa (np. odnotowanie faktu urodzenia w USC).
Swoją drogą (tak przy okazji) ciekawe jak wygląda procedura zrzekania się obywatelstwa i gdzie jest ten fakt odnotowywany.
jest wpis w księdze metrykalnej, że osobie XX udzielono chrztu i na tym sprawa się kończy (chyba, że ktoś weżmie ślub kościelny lub przyjmie świętenia kapłańskie czy złoży śluby zakonne)
Naprawdę nie widzicie jak łamałoby to wolność wyznania?
Zatem w przypadku tego faceta, wystarczył list polecony do proboszcza i od tego momentu nie interesuje go, co z tym proboszcz zrobi.
Ten człowiek po prostu jest pieniaczem i niedługo zacznie żądać wglądu w księgi metrykalne.
A NSA i GIODO nie mogą wydawać poleceń co do zawartości tych ksiąg, ponieważ z mocy prawa one nie są zbiorami danych osobowych.
Jeśli Inspekcja Farmaceutyczna wydaje decyzję odnośnie przechowywania leków w szpitalu należącym do zakonu, to co to jest? Naruszanie autonomii związku wyznaniowego?
Jeśli Inspektor Sanitarny wydaje decyzję odnośnie sposobu przechowywania żywności w stołówce dla bezdomnych prowadzonej przez zakonników, to co to jest? Narzucanie Kościołowi sposobu pełnienia swej misji?
No chyba nie!
Więc jaki jest problem z tym, że Inspektor Ochrony Danych Osobowych wydaje decyzję administracyjną odnośnie sposobu zarządzania zbiorami danych??
Moim zdaniem takie postawienie sprawy jest co najmniej pokrętne ponieważ egzekwowanie przepisów przez wymienione przez Pana instytucje dotyczą wprost bezpieczeństwa ludzi. Można by tu jeszcze powymieniać ich wiele.
Tu sprawa dotyczy gromadzenia i przetwarzania danych. A takie prowadzenie ksiąg nikomu nie zagraża. Oponentom takiego stwierdzenia powiem wprost. Czego się tu bać, skoro tyle danych o ludziach można zgromadzić przez rozmaite portale społecznościowe. Ileż to osób oddało swe dane za samą mglistą obietnicę wygrania czegokolwiek. Nikt się tym nie przejmuje. Skąd zatem cały ten raban ? Nie wiem.
Osoba podpisana ZDZIWIENIE przytacza słuszny argument o ważności chrztu.
Może następnym podmiotem, który będzie musiał się podporządkować rozmaitym urzędnikom będzie sam Pan Bóg ? ;-)
...może ktoś postępowy odważy się na taki akt ?
1. Ustawę stosuje się do organów państwowych, organów samorządu terytorialnego oraz do państwowych i komunalnych jednostek organizacyjnych.
2. Ustawę stosuje się również do:
1) podmiotów niepublicznych realizujących zadania publiczne,
2) osób fizycznych i osób prawnych oraz jednostek organizacyjnych niebędących osobami prawnymi, jeżeli przetwarzają dane osobowe w związku z działalnością zarobkową, zawodową lub dla realizacji celów statutowych
- które mają siedzibę albo miejsce zamieszkania na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, albo w państwie trzecim, o ile przetwarzają dane osobowe przy wykorzystaniu
środków technicznych znajdujących się na terytorium Rzeczypospolitej
Polskiej.
Jeśli ktoś chce świadomie wystąpić z kościoła to czemu mu na to nie chcecie pozwolić?
Czy tylko dla podbicia statystyk czy macie jeszcze jakiś ważny cel?
Czy to po prostu rozbujałe EGO nie pozwala Wam przyznać, że coraz więcej ludzi dostrzega, że to wszystko nieprawda i zabobon i chce się wypisać z tej organizacji?
Do przyszłych apostatów, nie trzeba tego wcale robić oficjalnie. Wspieranie rzeczy zabronionych przez Kościół powoduje automatyczna ekskomunikę, także te apostazje to już tylko niepotrzebny cyrk. Przyznajcie, chcecie zaszkodzić Kościołowi a nie chodzi wam o żadną wolność czy inne prawa. Przynajmniej stawiajcie sprawę uczciwie.
Zależy mu na prawdzie, na to by nie był w styystykach traktowany jako wierny KK.
Zaszkodzić Kościołowi? - raczej mu pomóc, żeby miał jasność co do tego ile tak naprawdę osób jest wiernymi KK.
W jaki sposób można zaszkodzić Kościołowi poprzez domagania się odnotowania faktów zgodnych ze stanem faktycznym?
Mylisz ekskomunikę z apostazją.
Ekskomunika to odłączenie od Kościoła widzialnego, nie można np. korzystać z sakramentów.
Apostazja to odstąpienie od wiary.
Ekskomunikowany nie jest automatycznie apostatą. Ale apostata z mocy prawa zaciąga ekskomunikę.
Czemu nagle kogoś obchodzi metoda obliczania wiernych przez instytucje z której występuje? Pachnie mi tu obłudą.
Nie mylę tych pojęć, ale z praktycznego punktu widzenia stoi za nimi to samo, czyli odłączenie od Kościoła, różnica jest tylko w tym czy występuje pośrednio (kara) czy bezpośrednio (decyzja). Z punktu widzenia osoby niezwiązanej albo występującej, są to już niuanse nazewnictwa wewnętrzne dla dla organizacji do której już nie należy. Tak jak by miał teraz mieć cod do powiedzenia w sprawie przyznawania odznaczeń w ZHP. Nie należę i nic mi do tego.
Nieformalnym apostatą jest każdy człowiek kwestionujący jakąkolwiek prawdę wiary, jakikolwiek dogmat w nauczaniou KK o ile wie i rozumie to czego naucza KK oraz wie, że jego poglądy pozostają w sprzeczności z poglądami KK a mimo to uparcie trwa przy swoich poglądach.
Ciekawy argument - poszanowanie czyjejś woli.
Kto zatem liczy się z moja wolą, żeby pieniądze z moich podatków nie szły na cele nieetyczne ( takich nie brakuje).
Kto uszanuje moja wolę, kiedy powiem, ze numer PESEL jest dla mnie czymś niedopuszczalnym, bo numerowanie ludzi z czymś mi się kojarzy.
Mnożenie podobnych przykładów jest raczej zbędne, bo mnożyć można ich w miarę fantazji bądź przewrotności.
Jeśli ktoś chce zerwać z kościołem, zwyczajnie do niego nie chodzi. Takie rozstanie z kościołem jest o wiele prostsze i skuteczniejsze niż np. rozwód z kolejnym współmałżonkiem. Nie trzeba dzielić majątku, płacić alimentów. Nie opłacać drogich prawników, ponosić kosztów sądowych. Kościół z całą pewnością o nic się nie upomni, niczego w zamian nie zażąda. Oszczędza sobie taka osoba pieniądze, buty, czas, kolana i wreszcie uspokaja sumienie bo wyrwał się ze szponów zbrodniczej organizacji kierowanej z centrali w Watykanie, za którą stoją budzące lęk (u niektórych)siły.
Czemu zawsze przy tematach odejścia od Kościoła na GN jest taka obszerna dyskusja? Dlaczego katolikom tak bardzo przeszkadza to, że ktoś chce wystąpić z ich wspólnoty (przypominam, nie jest to równoznaczne z porzuceniem wiary w Boga) zwykłym prostym aktem woli, prosząc tylko o adnotacje w księdze parafialnej? Dlaczego dziwi was to, że ludzie zwracają się o pomoc urzędu jakim jest GIODO, kiedy napotykają na sztuczne kłody, jakie rzuca im pod nogi np. proboszcz? Czy komukolwiek z was odpowiadałoby, gdyby wspólnota muzułmańska traktowała go jako muzułmanina, tylko dlatego, że urodził się w rodzinie muzułmańskiej, a przyjął chrzest w obrzędzie Rzymsko-Katolickim? Niestety, samo "niechodzenie" do Kościoła nie rozwiązuje tej kwestii.
NSA rozpatrywał odwołanie od decyzji GIODO, który odmówił interwencji ws. wpisania do księgi chrztów apostazji obywatela, ale wyszedł poza swoje uprawnienia, ponieważ z ustawy wiadomo, że GIODO nie jest władny zajmować się zawartością tych zbiorów kościelnych.
Ponadto mieszasz różne rzeczy. Decyzja ws rozbiórki grożącej katastrofą budowlaną budowli nie jest ingerencją w wewnętrzne sprawy Kościoła. Natomiast ingerencja w księgi chrzcielne jest taką ingerencją.
Co nie zmienia faktu, ze KK nadmiernie formalizuje odnotowanie aktu apostazji. Dwóch świadków i inne udziwnienia, kiedy wystarczy pismo podpisane przez zainteresowanego i wylegitymowanie się przez niego dowodem osobistym, to przesada.
Jeśli Inspekcja Farmaceutyczna wydaje decyzję odnośnie przechowywania leków w szpitalu należącym do zakonu, to co to jest? Naruszanie autonomii związku wyznaniowego?
Jeśli Inspektor Sanitarny wydaje decyzję odnośnie sposobu przechowywania żywności w stołówce dla bezdomnych prowadzonej przez zakonników, to co to jest? Narzucanie Kościołowi sposobu pełnienia swej misji?
No chyba nie!
Więc jaki jest problem z tym, że Inspektor Ochrony Danych Osobowych wydaje decyzję administracyjną odnośnie sposobu zarządzania zbiorami danych??
Poczytaj o wielkiej tragedii wielu ludzi, którzy padli ofiarą kradzieży tożsamości i zastanowisz się jeszcze raz zanim zaczniesz pleść publicznie podobne głupoty, które nie daj Bóg potem ktoś uzna za coś sensownego.
Ale co tam będę gołosłowny - podaj w komentarzu tutaj imię, nazwisko, adres zamieszkania, pesel, nr dowodu, nr karty płatniczej czy co tam jeszcze uważasz za zbędne dane, których chronieniem GIODO nie powinno się zajmować i oczekuj efektów :)
Informacja (w tym dane osobowe) stanowią w dzisiejszych czasach przedmiot, który powinien podlegać stałej ochronie.
Ciekawi mnie tylko dlaczego kościołowi tak zależy na utrudnianiu opuszczenia jego struktur, na trzymaniu ludzi w nim na siłę lub próbie przepchnięcie takich wewnętrznych procedur, które wystarczająco zniechęcałyby ludzi przed takimi działaniami? Dlaczego też tak bardzo zależy mu na przechowywaniu danych osobowych osób, które nic wspólnego nie chcą z nim mieć?
Gdzieś chyba tutaj czy też na frondzie czytałem, że to nie ilość a jakość się liczy. A tu nagle gdy sąd uświadamia (bo nawet nie można tu mówić o jakiejś rewolucyjnej decyzji a o jedynej logicznej), że prawo wewnętrzne nigdy nie będzie stało nad prawem państwowym to słyszymy głosy oburzenia.
Jeśli ktoś nie jest katolikiem, nie żyje po katolicku i nie uznaje się za katolika to w ramach swoich konstytucyjnych wolności opuszcza instytucję. Gdzie tutaj to kuriozum?
Ciekawi mnie tylko dlaczego kościołowi tak zależy na utrudnianiu opuszczenia jego struktur,
Faktycznie - głębokie pytanie - dlaczego Kościołowi zależy na zbawieniu ludzi...
Tyle, że to tylko teoria
- w praktyce to sposób budzenia wściekłości w ludziach, którzy chcą z Kosciołą wystąpić i przysparzania sobie wrogów (jest wielu ludzi chcących dokonać aktu apostazji z "pokojowych pozycji" i rozstać się spokojnie z Kościołem - to tylko propaganda, że apostaci to ludzie ziejący nienawiścią do KK)
ja calkiem dobrze jestem w stanie sobie wyobrazić, że moglabym to zrobić z pozycji "pokojowych" - a skoro ja bym mogla to inni pewnie też...
Starałem się bardzo obszernie i dokładnie przedstawić i wyjaśnić swoje stanowisko w dyskusji. I napisałem wyraźnie, że wykreślenie danych z księgi chrztu to zupełnie inna rzeczywistość niż wpis do księgi chrztów informacji o porzuceniu wiary katolickiej aktem formalnym. MOIM ZDANIEM nigdy nie wolno zgodzić się na wykreślenie danych z księgi chrztu. Dlaczego? Bo wpis w księdze chrztów to nie widzi mi się proboszcza, ale pisemne potwierdzenie faktu - którego nikt i nic nie może unieważnić.
Spróbuję przedstawić argument, który moim zdaniem mógłby przekonać nawet niewierzącego.
Jeśli człowiek urodził się w Polsce (myślę, że podobnie jest w większości cywilizowanych krajów), to wówczas Urząd Stanu Cywilnego odnotowuje ten fakt w swoich księgach, na podstawie, których człowiek może otrzymać gdy będzie mu potrzebny akt urodzenia. Przypuśćmy, że ktoś zdradził Ojczyznę, znienawidził Polskę, wyjechał za granicę, zrzekł się obywatelstwa polskiego, publicznie grozi krajowi swego urodzenia i domaga się usunięcia wszelkich informacji o sobie, ze spisów, w których figurował. Jak ludzie oceniliby żądania tego człowieka? Tego nie wiem. Ale nie sądzę, aby ktokolwiek popierał usunięcie danych z USC, gdyż dane te nie mają żadnego związku z jego obowiązkami względem swojej dawnej ojczyzny jak w przypadku chociażby danych w Urzędzie Skarbowym czy ZUSie. Dane USC są po prostu stwierdzeniem faktu, że ten oto człowiek urodził się wtedy, z takich rodziców w tym mieście.
Wg mnie tak samo jest z wpisem w Księdze ochrzczonych nawet jeśli ktoś odchodzi od Kościoła katolickiego (mam nadzieję, że nie muszę znowu pisać, że nie popieram apostazji) to nie powinien zaprzeczać faktom. A one są takie, że dany człowiek tego dnia został ochrzczony przez tegoż kapłana w danej parafii. MOIM zdaniem jedyne do czego niewierzący mógłby mieć obiekcje to do ochrony danych zapisanych w księdze chrztu. Ale nie słyszałem, żeby księża szastali na prawo i na lewo księgami chrztów. Owszem zdarza się, że czasem ktoś przychodzi do kancelarii, prosząc o możliwość poszukania informacji o swoich przodkach lub krewnych. Sądzę, że w sytuacji gdyby w danej księdze były informacje o apostacie nie powinno się tej księgi udostępniać osobom trzecim do wglądu. Nie jestem jednak pewien jakie procedury panują w tym względzie w parafiach. Myślę, że obecna sytuacja może wymusić jakieś regulacje w tej sprawie.
Aha, ale gdyby ci bez twojej świadomości w wieku niemowlęcym założyli konto z milionem dolarów na dobry start w życie świadome, to byś nie kwestionował tego "aktu woli"?
Dobrze myślę?
Nie zgodze sie z Toba takze w zakresie porownania sakramentu do aktu poczecia. To zgola inne czynnosci i akty