Sytuacja katechezy w szkole przypomina - bliskie mi - nauczanie polonistyczne. Czytają książki głównie ci uczniowie, którzy wynieśli tradycję czytania z domu. Niewielka jest grupa uczniów nieczytających, których udaje się zachęcić do sięgania po książki. Są też tacy, którzy mają wstręt do książek, mimo że rodzice kultywowali tradycję lektury. Wniosek - tak jak zaznaczył ks. kanonik: edukacja to tylko wierzchołek góry lodowej, której główną częścią jest - dom, życie pozalekcyjne.
Zapytajcie młodzież żeby tak szczerze napisała Wam o tym czego chce od szkoły - lekcji religii czy przygotowania do życia w dorosłym życiu. Jak ma nie być kryzysu rodziny gdy nie ma szans na mieszkanie ,pracę za godne wynagrodzenie. Jak czuje się młody ksiądz szpanujący zegarkiem za 2 tysiaki, jeżdżący furą za kilkadziesiąt tysięcy mający dach i opierunek za darmo i państwową emeryturę - bywający za granicą na wycieczkach o których jego cywilny rówieśnik może pomarzyć. Pora się obudzić kościele.Piszecie takie głupstwa, że rzygać się chce- zakasaj rękawy i zasuwaj po 12 godzin na rusztowaniu żeby rachunki opłacić to odechce Ci się pielgrzymek i różnych głupot.Przyjmę księdza na miesiąc jako pomocnika murarza -niech spróbuje.