Po górach nie chodzi się dla papieża. Po górach chodzi się dla ich piękna.
Był autentycznym bieszczadnikiem, u którego wykształcenie i barwna przeszłość stanowiły mieszankę na tyle ciekawą, że z radością był witany, gdy chciał przyłączyć się do ogniska. Można nawet powiedzieć, że był gościem pożądanym i oczekiwanym. Potrafił bowiem jak z rękawa sypać anegdotami, snuć długie opowieści i podtrzymywać ciekawe dyskusje. Wręcz nie znosił rozmowy o niczym. Kiedyś poniosły go emocje. Jak można – pytał – chodzić po górach tylko dlatego, że był tam papież. Piękno Bieszczadów samo w sobie jest warte podziwu i zachwytu, choćby noga Jana Pawła II nigdy tu nie postała.
Zabolały mnie trochę te słowa, ale po czasie przyznałem mu rację. Stałem właśnie przy zniszczonym przez wiatry szałasie papieskim pod Turbaczem, patrząc jak szybko przyroda zaciera ślady po człowieku. Echo niosło wołanie z Ludźmierza, a rozum pytał po co kolejny raz iść na Turbacz. Ależ to oczywiste. Nie z powodu papieża, ale dla tych samych co on powodów. „Bo piękno jest po to, by zachwycało”. Rację miał stary bieszczadnik. Po górach nie chodzi się dla papieża. Po górach chodzi się dla ich piękna. Chociaż nie dla wszystkich jest to oczywiste.
Ta nieoczywistość dopadła mnie na Gęsiej Szyi. Wzrok błądził między Koszystą a Łomnicą gdy pojawiły się dwie pary młodych turystów. Po kilku minutach zorientowałem się, że ta czwórka wcale nie jest zainteresowana górami. Oni chcieli zrobić fajne zdjęcia. Góry były tylko tłem. Gdy odchodzili przypomniałem sobie pierwsze wędrówki po Tatrach. Z przygodnie spotkaną grupą chłopaków, na Przełęczy Kondrackiej, najpierw podzieliliśmy się jedzeniem, a potem leżeliśmy dobrą godzinę między kamieniami w ciszy, oczarowani pięknem. Baliśmy się, by słowa nie spłoszyły zachwytu. Już czas – po godzinie zauważył ktoś nieśmiało. Zabrzmiało jak wyrok.
Z Gęsiej Szyi wakacyjne wędrówki zaprowadziły mnie na Pęksowy Bzyzek. Skoro nie starczyło czasu, by zanieść gałązki kosówki pod Szpiglasową Przełęcz, chciałem stanąć przy tych dwóch przytulonych do siebie mogiłach. Zza ogrodzenia dochodził gwar ulicy, między grobami całowali się zakochani, a ja stałem rozmyślając o pięknie życia, gotowego poświęcić się ratowaniu innych. W uszach brzmiały mi słowa kardynała Macharskiego. ”Ich śmierć zawiera w sobie trzy najważniejsze cechy śmierci Chrystusa - wolność, bezinteresowność i zbawienie. Wolność, bo poszli tam z własnej nieprzymuszonej woli; bezinteresowność, bo nie znali tych turystów, którzy potrzebowali pomocy; zbawienie, bo zginęli idąc na ratunek.”
Wolność, bezinteresowność, zbawienie. Na ile trzeba się wspiąć szczytów, ile godzin spędzić w samotności, ile śmieci wyrzucić z serca i umysłu robiąc miejsce na zachwyt – by wreszcie wspiąć się na ten szczyt najwyższy. Dla tego jednego szczytu warto iść. Nie tylko na Turbacz… I nie tylko po papieskich szlakach.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.