Oskubane anioły

Pani z jajami albo pani zza lady – tak mówią o niej. Za to koleżanka to czarna mamba.

– Ale ja ich wszystkich kocham! To dobrzy ludzie – pada jak grom z jasnego nieba. Ania się uśmiecha całą sobą. Oczy błyszczą radością, a słowa i ich żarliwość przekonują, że czuje się na Żeromskiego jak w rodzinie. Może to przez tę oligofreno? Na studiach teoria na temat niepełnoprawności intelektualnej, na co dzień warsztaty z życiowego kalectwa. A może przez wrodzoną wrażliwość na ludzką krzywdę? Oni są chorzy. Naprawdę.

– Ta staruszka, która wyszła... – rzuca w kierunku bohaterki ostatniej z całej serii scenek rodzajowych, które rozegrały się w ciągu minionej godziny. – Gdyby mąż się dowiedział, ile za nią rachunków zapłaciłam, toby się na mnie pogniewał. Dlatego taka twarda jestem. Po prostu znamy się tu wszyscy jak łyse konie – cieszy się z porównania, a potem zalewa rumieńcem… przecież jej gość to facet bez choćby jednego włoska na głowie.

– Święta krowa na polu teściowej – to też o mnie – zagaja, żeby uniknąć niezręcznej ciszy. – Słyszę to za każdym razem, gdy na czas nie zdążę uzupełnić sklepowej lodówki o zapas puszek i butelek – wyjaśnia. – Jednak tutaj nie brzmi to obraźliwie, ale familijnie. Znamy się dobrze i chronimy nawzajem. Każdy o każdym wie wszystko, co trzeba i co nie trzeba, a jak się coś przeoczy, to sąsiadka przypomni. Nie nadaremno siedzi w oknie całymi dniami. Nasz lokalny monitoring i rejestrator wydarzeń – mówi i cieszy się z porównania, tym razem, zgrabnego i w sam raz.

Ciąg nieskończony

Mały osiedlowy sklep to scena. Rozgrywają się tu kolejne odsłony życiowych tragedii: lesbijek tankujących na potęgę, kierowców tłumaczących: „Tylko dwa piwa wypiłem”, narkodealerów bezczelnie ubijających interesy na oczach gapiów, urzędniczek niemogących żyć bez dwóch dwusetek dziennie, dzieci pociągających z butelki od starszych kolegów albo małżonków dogadujących szczegóły rozwodu. Ania krzyczy, goni, tłumaczy, prosi, ostrzega. Hojna jest. – Nasza ty psycholożko, księdzem byś mogła być – słyszy, niby-żartobliwe i na wyrost, ale jednak zobowiązujące wyznania. – Rozgrzeszyć? – pojawia się pytanie.

– Upodobali mnie sobie. Przypadłam im do gustu, tym moim sierotom. Koleżanka nie ma tyle cierpliwości do nich, dlatego zanim wejdą, lukają do środka, żeby się upewnić kto jest za ladą: kobieta z jajami czy ta druga, czarna mamba – ucina wezwana przez klientkę.

– Dwa piwa proszę – pada zaraz po zważeniu ogórków kiszonych. – Dla niego złotko, a dla mnie tę słodycz, warkę strong – klientka zagląda do sklepowej lodówki. – A co, niech wie, kto ma coś do powiedzenia w domu – puszki lądują w reklamówce i wtedy przychodzi refleksja. – Piłam ostatnio tego, no gingersa, imbirowe znaczy. Kulturka. Rozkosz sama…

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11