Oskubane anioły

Pani z jajami albo pani zza lady – tak mówią o niej. Za to koleżanka to czarna mamba.

Najgorsze są weekendy. Czas płynie błyskawicznie, licznik dystansu między kasą a półkami monopolowymi wskazuje dziesiątki kilometrów, tylko na sam koniec, gdy podlicza się utarg, przychodzi niekiedy refleksja: oto pieniądze, którymi kupili otępienie i miraże, a których zabrakło na chleb i lizaka dla malca. – Wracam więc do domu i modlę się. Po pierwsze dlatego, że do przystanku mam kilkaset metrów koło cmentarza i w ciemności, a zaraz potem (drugi powód modlitwy) proszę Boga o opamiętanie dla moich nieszczęśników – czyżby radosne ogniki w oczach przygasły na chwilę? A i owszem. Do tego łatwo się nie przywyka: do bólu z powodu tragicznych życiorysów.

Jest nas legion

Metoda jest oczywista: kupuje ten z dowodem, ale tuż za progiem sklepu rozdaje butelki i puszki małolatom, bo pij ą wszyscy. Dzieci i rodzice. Starzy i młodzi. Kobiety i faceci. Ci po ośmiu klasach i ci z uniwersyteckimi dyplomami. Pij ą, bo szukają raju. Znajdują go w śmierci umysłu, uczuć i ciała. Otępiali i opętani, ale szczęśliwi – dopóki zalani.

Adam nr 1. Połowę życia oglądał świat przez kraty. Ten jest nieobliczalny. Z nim się nie żartuje. Na niego lepiej nie naciskać. Wprost przeciwnie, obowiązkowe: łagodność i dystans. Co w zamian? Grzeczne i bezpieczne: – Podaj no coś na poprawienie humoru. O ósmej rano.

Ewa nr 1. Zaledwie kilka dni temu świętowała 21 urodziny. Dwuletniego synka, nawet jeśli jakimś cudem nie ma zespołu FAS, czeka najpierw poniewierka, a potem deprawacja. Czemu? Bo na starogardzką zawsze znajdzie się grosz, ale po pampersy i kaszkę trzeba iść do opieki.

Adam nr 2. Porządny facet, wzięty fachowiec. Elektryk. Kiedyś. Dzisiaj dno, szlam jak nic i najlepszy przyjaciel Adama nr 1. Poza tym bardzo uprzejmy i grzeczny.

Ewa nr 2 z Adamem nr 3. On 22 lata, ona lat 19. Wyglądają, jakby byli swoimi rodzicami. Mało, że pijacy, to jeszcze narkomani. Ale to naprawdę dobrzy ludzie. Uczynni tacy i jakoś nieśmiali. Jakby jednak rozumieli, że wdepnęli w wielkie „g”. Tego smrodu nie można się łatwo pozbyć. Wstyd trochę pomaga.

Ewa nr 3. Stoczyła się. Była pielęgniarką, dzisiaj jedyne, o co się troszczy to fox beer w aluminiowej puszce. Dobry, bo aż 7,6 alkoholu. Bierze od razu cztery. Potem rusza w krzaki. Sama, a właściwie nie sama. Świadkiem żałosnego spektaklu jest pies. Ona beznamiętna, jemu też nawet nie chce się wyć z bezsilności.

Adam nr 4, Ewa nr 4. Adam nr 5, Ewa nr 5. Adam nr 6, Ewa nr 6… i tak w setki, tysiące i miliony. Legion przeklętych? Właściwie nie. Raczej armia aniołów ze skrzydłami oskubanymi do ostatniego piórka. Nieloty taszczące za sobą skrzynki, zgrzewki, czteropaki.

Monitoring więzi

– Pani Anulko, błagam panią – zaczyna już w progu wychudzona babcia. – Nie ma mowy – ucina sklepowa. – Oddam na pewno, przyniosę o szóstej. – Nie! – Proszę się przekonać! Błagam panią. – Powiedziałam już: Nie! I koniec. – Zlituj się nade mną. – Nie. – Bądź człowiekiem. – Nie dam pani na kredyt. Nigdy – zapewnia Ania. – I co ja teraz zrobię? Co ja teraz zrobię? – biadoli staruszka, a łzy bezwstydnie płyną jej po policzkach. Ewa numer któryś tam… dawno, dawno temu porządna kobieta, wykształcona, ale to już przeszłość, nic nieznaczący zapis w CV – tym, po które już nikt nigdy nie sięgnie.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11