Prof. Żaryn: Wspominki z PRL. W kwestii religii w szkole historia się powtarza

"Kard. Wojtyła postulował wybór drogi trudniejszej i bardziej wymagającej ale takiej, którą można podjąć jako inicjatywę duszpasterską".

Reklama

Równolegle trwała akcja dekrucyfikacyjna. Dziś kontynuatorem tej akcji stał się prezydent Warszawy. Od 1958 r. zakazywano wieszania krzyży nie tylko w szkołach ale i w placówkach takich jak szpitale, gdzie wierni szczególnie potrzebują kapłana i bliskości Boga. Ponownie odbierano zakonom szkoły, szpitale i domy opieki. Tym akcjom towarzyszyły aresztowania, zatrzymania, rozmowy ostrzegawcze wobec księży, buntujących się rodziców, czyli nękanie ze strony SB. W wewnętrznym dokumentach partyjnych z 1960 r. szczególnie szczycono się przykładem z Częstochowy, gdzie w duchowej stolicy Polaków, przymuszeni rodzice zgodzili się na wycofanie religii ze szkół. „Doświadczenie częstochowskie – pisano – jest trwałym osiągnięciem politycznym, wykraczającym poza problem tylko nauczania religii w szkołach”.

Jak wspomniałem, ten czas między 1958 r. a 1961 r., gdy ostatecznie religia zniknęła z siatki godzin jest bardzo interesujący w odniesieniu do zjawisk, które obserwujemy dzisiaj. Mamy do czynienia z bardzo podobną argumentacją, która odzwierciedla ten gomułkowski paradygmat: w imię wolności sumienia i wyznania władza państwowa chce stać na straży praw ludzi bezwyznaniowych do tego, by nie byli oni drażnieni obecnością chrześcijaństwa w przestrzeni publicznej. Komuniści w tym właśnie kluczu interpretowali prawo do wolności sumienia i wyznania. Tej ideologii towarzyszyła narracja na temat nietolerancji i prześladowań, których doświadczają w szkole dzieci z rodzin marksistowskich, nie chodzące na religię. Historia się powtarza, choć nie do końca, bo na szczęście nie ma SB-ecji, ale prowokacje rodem z praktyk esbeckich mieliśmy, jak np. atakowanie świątyń.

Co w tej sytuacji robił Kościół?

Łączono klasy, szybko kształcono księży i siostry, organizowano punkty katechetyczne na terenie parafii. Co roku biskupi spotykali się na Jasnej Górze na przełomie sierpnia i września, bo wtedy zwykle, tuż przed rozpoczęciem roku, władza zaskakiwała jakimś kolejnym pomysłem uderzającym w katechezę.

Olbrzymi problem pojawił się we wrześniu 1960 r. Komuniści wpadli wówczas na pomysł, że w punktach katechetycznych prowadzonych przez Kościół katecheci będą mogli otrzymywać normalne pensje, tak jak nauczyciele w szkole, ale pod warunkiem, że władze państwowe przez wizytatorów szkolnych będą miały wpływ na przebieg lekcji religii.

To był wielki dylemat i wielka pokusa. Kościół był pod finansową presją. Od 1959 r. księża zmuszani byli do płacenia podatków z tacy. Kościół bronił się przed tym twierdząc, że są to darowizny z pieniędzy już raz opodatkowanych. Nie mniej jednak, część duchownych wbrew episkopatowi płaciła podatki otrzymując w zamian od władzy różne profity, np. materiały na remonty itp. Reszta traktowana była jak wieczni dłużnicy. Dług ten narastał i zlikwidowany został dopiero przez ekipę Gierka. Księża płacący podatki, tzw. księża pozytywni, zachęcani też byli do zakładania finansowanych przez państwo punktów katechetycznych. Często działo się to w warunkach presji i dezinformacji. Było też narzędziem burzenia jedności.

Jak zatem Kościół rozwiązał problem finansowy?

Dyskusja na ten temat odbyła się w gronie episkopatu we wrześniu 1960 r. Informacje nt. tego spotkania znaleźć możemy w zapiskach kard. Wyszyńskiego zawartych w „Pro Memoria”. Były głosy za utrzymaniem finansowania katechezy w warunkach dialogu z państwem. Pojawiały się argumenty, ze pieniądze z budżetu to przecież pieniądze obywateli, którzy mają prawo do finansowania tego, na czym im zależy.   

Kluczowy okazał się jednak głos kard. Karola Wojtyły, który opowiadał się za całkowitą niezależnością i odcięciem od państwowych funduszy. Wypowiedź ta została szczegółowo zanotowana przez kard. Wyszyńskiego, co świadczyło że się z nią zgadza. Kard. Wojtyła postulował wybór drogi trudniejszej i bardziej wymagającej ale takiej, którą można podjąć jako inicjatywę duszpasterską. Mówił o konieczność pracy wewnętrznej nad wychowaniem i wykształceniem kapłanów, uwrażliwianiu rodziców odpowiedzialnych za swoje dzieci, by zdobywali odwagę przez modlitwę oraz takiej formie katechizacji w świątyniach, która będzie atrakcyjna dla dzieci i młodzieży.

Wnioski kard. Wojtyły było odpowiedzią na wyzwania ówczesnego czasu, czyli czasu wojny z bolszewikami. W szkołach dokonywała się zmiana pokoleniowa wśród dyrektorów i nauczycieli. Pojawiało się już pokolenie wychowywane w PRL. Malał opór wobec komunizmu, jako ustroju trwającego, bez możliwej alternatywy. Mała gomułkowska stabilizacja, jak zauważała prof. Hanna Świda – Ziemba, w sensie oddziaływania na społeczeństwo polskie, była gorsza niż stalinizm.

Propozycja kard. Wojtyły była próbą odpowiedzi na realne wyzwania, jasno wyartykułowane. Nie sposób nie dostrzec aktualności tych myśli również dziś.  Biskupi podjęli decyzję o odrzuceniu państwowych pieniędzy i państwowej ingerencji.

W lipcu 1961 r. na mocy ustawy o laickości szkoły religia zniknęła z siatki godzin.

Czy decyzja o ostatecznym wycofaniu religii ze szkół miała związek z tą wcześniejszą decyzją episkopatu ?

- I tak, i nie. Cel komunistów był jasny, podobnie jak dziś postkomunistów: wyrugować katechezę z przestrzeni publicznej, mimo że rodziny katolickie mają pełne prawa obywatelskie. Dziś przeszkodą jest konkordat, wtedy siła Narodu. Być może jednak, gdyby biskupi zaakceptowali państwowe ingerencje, religia w jakiejś formie zostałaby w przestrzeni publicznej. Oczywiście, tymczasowo. Władze prowadziły z Kościołem grę, której celem było marksistowsko – leninowskie wychowanie młodych ludzi i faktyczna eliminacja katechezy, za pomocą różnych metod i środków. Kościół w Polsce miał to szczęście, że dzięki takim osobom jak Prymas Wyszyński, kard. Wojtyła, abp Baraniak i wielu innych biskupów, bardzo dobrze tę grę rozumiał. Biskupi poznali prawdę o tamtej stronie. Wiedzieli, z kim mają do czynienia. Jak nie ma zrozumienia drugiej strony i faktycznych celów to nie ma też wyboru narzędzi do prowadzenia wewnętrznej dyskusji w prawdzie. Warto o tym pamiętać również dzisiaj.

Jaka była reakcja Episkopatu na ustawowe wycofanie religii ze szkół?

- Jeszcze w 1960 r. wydano list „O aktualnych niebezpieczeństwach”, w którym m.in. piętnowano łamanie prawa przez administrację państwową. Po ustawowym wyeliminowaniu  katechezy wydano 2 kolejne ważne dokumenty. Świadczy to o stałej mobilizacji wiernych. Pierwszym był list pasterski do wiernych – rodziców, dzieci i młodzieży katolickiej. Poinformowano w nim o tym, że wbrew porozumieniu z 1950 r. religia została usunięta i że katecheza odbywa się na terenie parafii. Biskupi apelowali do rodziców, by posyłali tam swoje dzieci. Prosili o mobilizację, odwołując się też do Wielkiej Nowenny i przygotowania do Millenium. Drugim dokumentem był list Episkopatu do kapłanów. Zawarty w nim był apel o mobilizację na terenie parafii, o wyznaczenie księży do katechizacji, o samokształcenie i o podjęcie dodatkowej ofiary w postaci zajęcia się katechezą obok dotychczasowej pracy duszpasterskiej.

Z jakim odzewem spotkało się to wśród wiernych?

Z oddziaływaniem Wielkiej Nowenny do 1960 r. było różnie, natomiast, im więcej było represji wobec Kościoła, tym większa następowała mobilizacja wiernych. Przed Millenium wyzwolona została niezwykła energia, która obejmowała zarówno kapłanów jak i świeckich. Pielgrzymka kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, czyli Obrazu Nawiedzenia, mobilizowała praktycznie całe społeczności. W tę energię i mobilizację wpisuje się tez wątek nauczania religii. Sam to pamiętam z własnego doświadczenia i uczestnictwa w katechezie w kościele św. Aleksandra w Warszawie w latach 60-tych. Chodziła tam przeważająca większość uczniów. Do pierwszej komunii przygotowywały siostry, potem stopniowo lekcje przejmowali księża, którzy przygotowywali do bierzmowania. To były ważne osoby, takie, które znacząco wpływały na życie duchowe młodych (w moim przypadku był to żyjący do dziś ks. Władysław Nowicki).

Skąd wzięły się środki na finansowanie katechezy?

- Z tacy. Naród utrzymywał Kościół. Komunistom nie udało się  nakłonić większości księży do podpisywania umów na prowadzenie punktów katechetycznych (za 1000 zł judaszowych miesięcznie). Na pewno były też wielkie ofiary ze strony polskich emigrantów, od Episkopatu USA, ze Stolicy Apostolskiej. Jest to temat bardzo mało rozpoznany. Kościół jednak musiał mieć jakieś środki do funkcjonowania, ponieważ Fundusz Kościelny, który powstał na bazie kradzieży majątków kościelnych, w sposób oczywisty tego nie zapewniał. Niezależnie od wpływów ze skradzionego majątku, komuniści rozdzielali fundusze według własnego uznania wszystkim kościołom i związkom wyznaniowym w PRL. Służyło to dzieleniu duchowieństwa i naciskowi ideologicznemu. Katecheza zaczęła stanowić dodatkowy obowiązek księży pracujących w parafiach.

Jaka była skala uczestnictwa w katechezie?

Szczególnie początkowo barierą było przygotowanie i liczba punktów katechetycznych oraz kapłanów; ale od początku katecheza w Kościele święciła triumfy, stawała się powszechna. W 1972 r. wg danych statystycznych w 88% parafii w Polsce na lekcje religii przychodziło ponad 80% dzieci uczących się równocześnie w szkołach. Bardzo licznie uczestniczyły dzieci przygotowujące się do komunii, natomiast mniej – przynajmniej wg mojego własnego doświadczenia - młodzieży uczęszczało na katechezę między bierzmowaniem a maturą.

Warto w tym momencie przypomnieć, że epoka gomułkowska i gierkowska była dla społeczeństwa i moralności społecznej niezwykle destrukcyjna. To były czasy, gdy powstawały przekonania, że kradzież w zakładzie pracy to nie kradzież, gdyż „to jest przecież niczyje”. Lenistwo i „obijanie się” w pracy można było usprawiedliwiać „bojkotem”, „walką z systemem”. Podział na 49 województw w czasach Gierka doprowadził do powstania bardzo wielu stanowisk, na które można się było „załapać”. To była swoista „korupcyjna marchewka”, gwarancja stanowiska, pensji. Rozwijał się system nomenklaturowy. 3,5 mln. ludzi zapisało się do PZPR.

Kolejną zmianę przyniósł rok 1978, wybór Jana Pawła II. Lata 80-te to kolejna religijna mobilizacja społeczeństwa i wzrost uczestnictwa w katechezie, ale też w praktykach religijnych. Przestrzeń kościelna była synonimem wolności i niezależnej kultury, atrakcją dla dorosłych i młodzieży. Brak religii w szkole powodował jednak oczywiste straty. W okresie PRL państwo to byli „oni”, a nie „my”. Powrót religii decyzją z 27 czerwca 1990 r. stanowił przełom w traktowaniu instytucji państwa przez ogół społeczeństwa.


Maria Czerska, maj

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama