Ojciec ubogich, najdoskonalszy uczeń św. Franciszka w Polsce. 17 czerwca przypada wspomnienie św. Brata Alberta Chmielowskiego, zakonnika. Jan Paweł II beatyfikował go w 1983 r. i kanonizował w 1989 r. Jego relikwie znajdują się w sanktuarium „Ecce Homo” św. Brata Alberta w Krakowie.
Adam Chmielowski, późniejszy Brat Albert, urodził się 20 sierpnia 1845 r. w miejscowości Igołomia k. Krakowa w zubożałej rodzinie ziemiańskiej, jako pierwsze z czworga dzieci Wojciecha i Józefy Chmielowskich. Po śmierci ojca, ciężar utrzymania rodziny spadł na matkę, która borykając się z trudnościami finansowymi wysłała Adama do bezpłatnej szkoły w Petersburgu. Po roku edukacji, zabrała go jednak stamtąd, aby nie uległ rusyfikacji. Dalszą naukę pobierał więc w Warszawie i w Puławach. Mając 14 lat został sierotą.
Jako student brał udział w Powstaniu Styczniowym: był ciężko ranny, utracił nogę. Po upadku Powstania wyjechał na Zachód, aby uniknąć represji. W Monachium studiował na Akademii Sztuk Pięknych: uchodził za jednego z najzdolniejszych malarzy, wróżono mu wspaniałą przyszłość.
W artyście dokonała się jednak przemiana duchowa. Wstąpił do zakonu jezuitów, ale zrozumiał, że nie było to jego powołanie. Przeżył silne załamanie nerwowe, z którego wszedł dzięki doświadczeniu Bożego Miłosierdzia. Odkrył też piękno tercjarstwa franciszkańskiego, a w konsekwencji swoje powołanie – życie dla ubogich. Zamieszkał z bezdomnymi w miejskiej ogrzewalni. „Żeby podeprzeć kulawy stół – mówił – nie można go obciążać z góry. Trzeba pochylić się i podeprzeć go z dołu. Tak samo jest z ludzką nędzą. Chcąc ratować nędzarzy, nie należy obarczać ich napomnieniami ani prawić im morałów, samemu będąc sytym i dobrze ubranym. Trzeba stać się nędzniejszym od najnędzniejszego, aby móc go dźwignąć”.
Przez 28 lat „dźwigał” więc nędzarzy, dając im chleb, pracę, a przede wszystkim swoją miłość. Aby całkowicie upodobnić się do biednych przywdział zgrzebny habit III Zakonu św. Franciszka i zmienił imię: – „Umarł Adam, narodził się Brat Albert”, napisał w dniu obłóczyn. Z czasem z tym „najdoskonalszym uczniem św. Franciszka w Polsce”, jak zwykło się o nim mówić, pójdą inni – bracia albertyni i siostry albertynki.
Z rozproszonych wypowiedzi św. Brata Alberta: „Patrzę na Jezusa w Jego Eucharystii: czyż Jego miłość mogłaby obmyślić jeszcze coś piękniejszego? Skoro jest Chlebem i my bądźmy chlebem. Skąpy jest ten, kto nie jest jak On. Dawajmy siebie samych. (...) Powinno się być dobrym jak chleb. Powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się, jeśli jest głodny. (…) Bez miłości grosz jest szorstki, strawa podana niesmaczna, opieka najlepsza niemiła. (…) Jeżeliby cię zawołano do biedaka idź natychmiast do niego, choćbyś był w świętym zachwyceniu, gdyż opuścisz Chrystusa dla Chrystusa...”
Życie Brata Alberta to prawie gotowy scenariusz na film, tym ciekawszy, że są w nim różne wątki: wątek społeczno-polityczny (Powstanie Styczniowe, pozytywizm, narodziny socjalizmu, I Wojna Światowa), wątek artystyczny (przyjaźń z Gierymskim, Chełmońskim, Witkiewiczem, znajomość z Modrzejewską, współpraca z Wyczółkowskim), wątek duchowy (lata wewnętrznych zmagań, poszukiwań, wyborów).
Ostatnie dni życia Brat Albert spędził w Krakowie, w przytulisku, na twardym łożu. Cierpiał na raka żołądka i nie przyjmował żadnego pokarmu. On, który karmił rzesze potrzebujących, umierał z głodu. – „Co tu płakać – powtarzał jednak – z wolą Bożą trzeba się zgadzać i za wszystko Bogu dziękować. I za chorobę i za śmierć jaką zsyła, trzeba mówić Magnificat”. Zmarł w Boże Narodzenie, 1916 roku, gdy dzwony krakowskich kościołów biły na Anioł Pański, żegnając zarazem „najpiękniejszą postać (tamtego) pokolenia” (Adolf Nowaczyński) i „brata naszego Boga” (Karol Wojtyła).
Brat Albert jest patronem Zgromadzenia Braci Posługujących Ubogim (Bracia Albertyni) i Zgromadzenia Sióstr Posługujących Ubogim (Siostry Albertynki).
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).