Ok. 20 osób protestowało w środę przed Sejmem w związku przetrzymywaniem przez siły bezpieczeństwa Chin ok. 300 tybetańskich mnichów. Demonstranci zaapelowali do polskich władz o wyrażenie oficjalnego stanowiska potępiającego represje wobec mnichów.
O przetrzymywaniu ok. 300 mnichów z klasztoru Aba Kirti w południowo-zachodnich Chinach poinformowała 23 maja agencja Reutera. Zatrzymania mają związek z napięciami po samospaleniu się jednego z mnichów w marcu, w rocznicę antychińskich wystąpień w Tybecie w 2008 r.
Demonstranci rozpoczęli protest przed Sejmem ok. godz. 15. Przynieśli flagi: tybetańskie, polską i Unii Europejskiej. Trzymali też transparenty w językach polskim, angielskim, tybetańskim i chińskim: "Solidarni z Ngaba, z Kirit, z Tybetem", "Zakończyć okupację wojskową, uwolnić zatrzymanych mnichów i ludność cywilną".
"To od skuteczności działań polityków zależy polepszenie sytuacji zatrzymanych" - podkreślił przewodniczący Stowarzyszenia Społeczności Tybetańskiej w Polsce Yeshi Lhosar. Poinformował, że 19 maja skierował m.in. do ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, przewodniczącego sejmowej komisji spraw zagranicznych Andrzeja Halickiego, przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuy'a apel o wyrażenie oficjalnego stanowiska potępiającego represje wobec mnichów i miejscowej ludności, która ich broni.
"Chcemy wolności religijnej, powrotu Dalajlamy, wolności słowa dla Tybetańczyków". "Wojska chińskie weszły do klasztoru i go okupują - chcemy ich wycofania" - zaznaczył Lhosar. Podkreślił, że demonstranci solidaryzują się z zatrzymanymi mnichami.
Piotr Cykowski z Programu Tybetańskiego Fundacji Inna Przestrzeń podkreślił, że klasztory są postrzegane przez władze chińskie jako siedziby ruchu oporu - "nie militarnego, ale prowolnościowego" - zaznaczył. "Dlatego uderzenia są kierowane właśnie w klasztory" - zaznaczył. Z kolei "samospalenie jest wbrew filozofii buddyjskiej. To tylko pokazuje, w jak wielkiej desperacji znajdują się ci ludzie" - podkreślił.
Lhosar poinformował, że w Polsce przebywa 25 Tybetańczyków - 13 mężczyzn i 12 kobiet.
Antyrządowe protesty w regionie Aba, w zamieszkanej głównie przez Tybetańczyków północno-zachodniej części prowincji Syczuan, zostały sprowokowane przez samospalenie w marcu 21-letniego mnicha. Jak informowała wówczas organizacja na rzecz Tybetu z siedzibą w Londynie, mnich podpalił się w proteście przeciwko stłumieniu antychińskich wystąpień sprzed trzech lat, "wykrzykując wolnościowe hasła". Następnie na ulicę wyszło ok. tysiąca ludzi - mnichów i świeckich, ale demonstracja została stłumiona przez milicję.
Demonstracje Tybetańczyków w marcu 2008 r. w ciągu kilku dni przerodziły się w największe od 20 lat antychińskie wystąpienia, obejmujące także zamieszkane przez Tybetańczyków obszary poza Tybetańskim Regionem Autonomicznym (TRA), ale w historycznych granicach Tybetu.
Tybet został zajęty przez wojska Mao Zedonga w latach 1950-51. 10 marca 1959 r. wybuchło w Tybecie powstanie, które zostało krwawo stłumione przez wojsko chińskie. Duchowy przywódca Tybetańczyków Dalajlama XIV udał się wówczas na emigrację do północnych Indii. Od tego czasu jego siedziba, jak również tybetańskiego rządu na uchodźstwie znajduje się w indyjskiej Dharamśali.
Piotr Sikora o odzyskaniu tożsamości, którą Kościół przez wieki stracił.