Po co człowiek żyje? Żeby zarobić na lepszą trumnę?
Dwudziesty siódmy dzień marca, Środa Wielkiego Tygodnia... Chciałoby się skupić na innych niż polityczne wojenki treściach. Ale... Co zrobić, gdy polityczny „kalizm” kwitnie w najlepsze? Milczeć? Jak Piłat umyć ręce? Pewnie dziś rządzący tego właśnie od nas oczekują. Byśmy powiedziawszy sobie, że polityka jest brudna, a my jesteśmy ponad tym, przestali się do działań polityków odnosić. Czyli przestali przeszkadzać w budowaniu praworządności „tak jak my ją rozumiemy”...
Pamiętają Państwo nie tak dawną awanturę, gdy podczas demonstracji pewna pani poseł została przez policjantów celem wylegitymowania doprowadzano do radiowozu, po czym natychmiast ją zwolniono? Jakie to było łamania prawa, naruszanie immunitetu poselskiego! Teraz bez zgody sejmu służby przeszukują domy posłów, w tym byłego ministra sprawiedliwości, Zbigniewa Ziobry. Pod jego nieobecność, a immunitet nie obejmuje nieruchomości, ale akurat w okolicznościach które temu towarzyszyły też, jak się wydaje, nie przestrzegano zasad prawa... Były minister sprawiedliwości nie jest człowiekiem „z mojej bajki”. Mniejsza o powody. Jednak to co mu się robi... „Praworządność jak my ją rozumiemy”... Czyli jak Kali ukraść krowa to dobre, gdy ukraść krowa Kalemu... Złośliwi twierdzą, że to igrzyska mające przesłonić przed samorządowymi wyborami fakt niespełniania przez ten rząd przedwyborczych obietnic. Jeśli tak jest, to jeszcze gorzej...
Nie o tym jednak chciałem dziś pisać. Raczej o szkole. Konkretniej, o zapowiadanych w niej zmianach. Muszę przyznać, że sam się zdziwiłem... Parę dni temu minister edukacji, Barbara Nowacka, zapowiedziała, że już 1 września wejdzie w życie odchudzona podstawa programowa. A przy okazji dodała, że czas skończyć w szkole z, jak to określiła, ocenozą. Czyli jak rozumiem, zmuszaniem, by uczniowie uczyli się w domu i na korepetycjach, szkole pozostawiając rolę sprawdzenia, jakie młody człowiek zrobił postępy. Zdziwiłem się, jak napisałem, bo choć światopoglądowo mocno się od pani Nowackiej różnię i zapewne przy odchudzaniu szkolnej podstawy programowej dokonałbym cięć w zupełnie innych miejscach, to co do ogólnej zasady się z nią zgadzam: trzeba odchudzić programy nauczania i trzeba przestać traktować szkolne stopnie jakby były miernikiem wartości człowieka.
O pierwszym? Cóż... Każdy, kto ma dzieci w wieku szkolnym albo zna kogoś takiego, wie w czym problem. Nauczyciele, zmuszani przez urzędników (dla których dziennik nie ma być odbiciem rzeczywistości, ale ma być odzwierciedleniem realizacji planów, nie uwzględniających nawet czegoś takiego jak okres częstszych zachorowań) pędzą z programem nauczania mało dbając, czy uczniowie faktycznie załapali. Najwyżej postawią jedynki, a problem ma uczeń (i jego rodzice), bo musi nauczyć się sam i stopień poprawić....
Rodzi to wiele problemów. Ot, przepracowania młodego człowieka, który musiałby uczyć się więcej niż przewidziane dla pracujących dorosłych 8 godzin dziennie, często także w soboty czy niedziele. I starając się wypełnić stawiane przed nim zadania nie miałby czasu na to, co w dzieciństwie i młodości tak ważne: kontakty z rówieśnikami czy rozwijanie własnych zainteresowań.
Napisałem w trybie przypuszczającym. Bo, jak znam życie, wielu po prostu odpuszcza sobie ten wyścig po wiedzę i uczy się kombinowania; jak mając „umysł wiedzą niezmącony” mieć relatywnie dobre oceny i przechodzić z klasy do klasy. To czego uczą w szkole traktuje zaś nie jako coś, co poszerza horyzonty, ale co tylko uprzykrza życie. Potem niejeden tak wychowany młody podobnie pewnie podobnie traktuje też swoje „dorosłe obowiązki”... Że to tylko taka społeczna gra, w której trzeba dobrze udawać zapracowanego i mądrego...
No i, po drugie, ta „ocenoza”. Czyli ustawianie młodych od najmłodszych lat do „wyścigu szczurów”. Zwykła życzliwość, przyzwoitość, uczciwość, przyjaźń, mają wartość względną. To ty masz być dobry, to ty masz mieć lepsze oceny od innych. Dlaczego? Ano właśnie. W podstawówce dlatego, że dzięki dobrym ocenom dostaniesz się do lepszej szkoły średniej. W szkole średniej, bo dzięki temu dostaniesz się na lepsze studia. I dzięki temu – co jest już nieprawdą – będziesz miał lepszą, wymarzoną pracę. Ale nawet gdyby było prawdą, to warto zapytać: a po co? Po to, żeby dzięki lepszym zarobkom stać mnie było kiedyś na lepszą trumnę? Czy w życiu nie lepiej robić, co człowiek lubi, co go pociąga, a nie to, co uchodzi w społeczeństwie za lepsze i teoretycznie da więcej pieniędzy?
Myślę, że mimo trwającej politycznej jatki, jaką nam zafundowano po 13 grudnia, warto jednak zdystansować się od myślenia kategoriami plemiennymi. I będąc realistą postawić na zdrowy rozsądek..
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.