Fundusz to ekwiwalent za ciągle pozostające w gestii państwa ponad 60 tys hektarów ziemi. Rozmowa z ks. prof. Piotrem Staniszem.
Na szukanie takich rozwiązań Kościół katolicki nie jest zamknięty. Dowodzi tego zarówno brzmienie art. 22 Konkordatu, jak i fakt przystąpienia do negocjacji, które w 2012 r. zostały zainicjowane projektem przygotowanym przez zespół kierowany przez ówczesnego Ministra Administracji i Cyfryzacji, Michała Boniego. Osobiście uważam, że dość łatwo można sobie wyobrazić rozwiązania o podobnej efektywności, które jednak lepiej niż Fundusz Kościelny będą się wpisywać w przyjęty w obowiązującej Konstytucji model relacji Państwo – Kościół. Jednak – powtórzę – w tej sprawie prawodawca nie może się zachowywać w sposób ignorujący uwarunkowania historyczne, zwłaszcza że mają one również wymiar prawny. Powstałe w przeszłości zobowiązania nie mogą być potraktowane jako niebyłe tylko dlatego, że tak dla niektórych byłoby wygodniej.
KAI: Jakie mogłyby być te rozwiązania alternatywne?
– Poszukując ich, z natury rzeczy zwracamy uwagę na rozwiązania obowiązujące w innych państwach europejskich. Najbardziej inspirujące wydają się być modele oparte na tzw. asygnacie podatkowej, które są wykorzystywane w takich państwach, jak Hiszpania, Włochy czy Węgry. Podkreślę raz jeszcze, że chodzi tu o instytucję prawną, której w żadnym razie nie można utożsamiać z podatkiem kościelnym (choćby w wydaniu niemieckim).
O ile podatek kościelny jest daniną obowiązkową i dodatkową, powiązaną z przynależnością wyznaniową, a jego uiszczanie wiąże się ze wzrostem obciążeń daninowych podatnika, o tyle asygnata podatkowa jest całkowicie uzależniona od woli podatnika, a decyzja podjęta przez niego w sprawie skorzystania z tego rozwiązania zupełnie nie wpływa na wysokość jego obciążeń podatkowych.
W przypadku tzw. asygnaty podatkowej chodzi więc o rozwiązanie, którego istotę – przy zachowaniu świadomości różnic istniejących pomiędzy przepisami obowiązującymi w wymienionych państwach – można tłumaczyć odwołując się do polskiego mechanizmu wpłat 1,5% na rzecz organizacji pożytku publicznego. I tak np. w Hiszpanii podatnik podatku dochodowego od osób fizycznych decyduje o przeznaczeniu 0,7% płaconej przez siebie daniny. Może tę kwotę przeznaczyć Kościołowi katolickiemu lub państwu. Na Węgrzech w ramach tego rozwiązania do dyspozycji podatnika oddano 1% podatku, który może on przekazać wybranemu przez siebie związkowi wyznaniowemu.
W moim przekonaniu szczególnie warte uwagi z polskiej perspektywy są natomiast rozwiązania obowiązujące we Włoszech. Do dyspozycji podatników podatku dochodowego od osób fizycznych oddano tam 0,8% wpływów z tej daniny. Każdy podatnik w swym zeznaniu podatkowym, zaznaczając odpowiednią rubrykę, ma prawo zdecydowania o przekazaniu części tego podatku na rzecz bądź to Kościoła katolickiego, bądź jedenastu innych związków wyznaniowych, bądź na nadzwyczajne działania podejmowane przez państwo w celu zwalczania głodu na świecie, usuwania skutków katastrof naturalnych, pomocy uchodźcom, zabezpieczenia dóbr kultury czy też wyposażenia budynków szkolnych w systemy antysejsmiczne i energooszczędne.
Można też – bez jakichkolwiek negatywnych dla podatnika skutków – nie zaznaczyć żadnej rubryki. Istotne jest przy tym, że we Włoszech podatnik korzystający z instytucji otto per mille (0,8%) nie decyduje o takiej części własnego podatku, lecz na zasadzie swego rodzaju plebiscytu oddaje głos na rzecz jednego z wymienionych wyżej podmiotów (dwanaście związków wyznaniowych i państwo). Obliczając wszystkie oddane „głosy” ustala się następnie proporcje, zgodnie z którymi podzielona ma być suma równa 0,8% ogółu wpływów z podatku dochodowego od osób fizycznych. Pieniądze te są następnie – w proporcjach wynikających z decyzji podatników – przekazywane Kościołowi katolickiemu lub innym wspólnotom religijnym, albo też państwu – na realizację wskazanych wyżej celów. Dodajmy, że asygnata podatkowa na kościoły i inne związki wyznaniowe w żaden sposób nie koliduje we Włoszech z podobnymi rozwiązaniami odnoszącymi się do organizacji pożytku publicznego. Podatnik może im przekazać 0,5% płaconego podatku, mając ponadto prawo do przekazania kolejnych 0,2% podatku na wybraną partię polityczną.
Nie uważam oczywiście, aby włoskie rozwiązania można było mechanicznie przeszczepić na grunt polski. Bez wątpienia wymagałyby one stosownych korekt, wynikających chociażby z obowiązującej w Polsce zasady równouprawnienia kościołów i innych związków wyznaniowych (art. 25 ust. 1 Konstytucji RP). Jednak przyjęcie, że podatnik nie decyduje o określonej części własnego podatku, lecz przez udział w swego rodzaju głosowaniu uczestniczy w podejmowaniu decyzji o podziale określonej części wpływów podatkowych, pozwalałoby na zniwelowanie negatywnych skutków faktu, że w Polsce nie wszyscy osiągający dochody płacą podatek dochodowy w formie umożliwiającej przekazanie komukolwiek części własnego podatku (dziś choćby w formie wpłat na 1,5% na o.p.p.).
Podatku dochodowego nie płacą choćby rolnicy uiszczający podatek rolny. Ze względu na zbyt małą wysokość otrzymywanych świadczeń (a w konsekwencji – zwolnienie osiąganych dochodów od podatku), części własnego podatku nie mogłaby też przekazać większość emerytów i rencistów. Założenie, że przyjęty mechanizm finansowego wspierania kościołów i innych związków wyznaniowych od początku wykluczałby całe duże grupy polskich obywateli, musiałby jednak być uznany za społecznie niesprawiedliwy. Bez wątpienia tak nie powinno być w przypadku asygnaty podatkowej przekazywanej na rzecz Kościołów. Wykorzystując jako punkt wyjścia model włoski, wyobrażam sobie dopuszczenie do udziału w głosowaniu na temat podziału kwoty stanowiącej określoną część wpływów z podatku dochodowego również osób, które tego podatku nie płacą, bo np. płacą podatek rolny lub jako emeryci nie uzyskują dochodów przewyższających kwotę wolną od opodatkowania. Przecież do wyrażenia preferencji obywateli w tej sprawie wcale nie trzeba wykorzystywać deklaracji podatkowej. Można choćby stworzyć osobne narzędzie teleinformatyczne, które służyłoby temu celowi.
Możemy zresztą pójść jeszcze krok dalej i wyobrazić sobie całkowite oderwanie nowych rozwiązań od podatku dochodowego od osób fizycznych. Obecny Fundusz Kościelny – po dokonaniu odpowiednich rozliczeń, a więc po ustaleniu jego właściwej wysokości wynikającej z obowiązujących przepisów – można byłoby wyrazić np. jako wielokrotność kwoty minimalnego wynagrodzenia (za odwołaniem się do tej kategorii przemawiałby fakt, że w większości przypadków składki ubezpieczeniowe płacone za osoby duchowne obliczane są właśnie od podstawy wymiaru równej minimalnemu wynagrodzeniu), tworząc na przykład Fundusz promocji wolności myśli, sumienia i religii. Fundusz ten można byłoby z kolei oddać do dyspozycji obywateli, którzy w corocznym głosowaniu – przez oddanie głosu na jeden z uprawnionych podmiotów – decydowaliby o jego podziale.
Zdaję sobie sprawę z tego, że rozwiązanie to może się wydawać egzotyczne. Proszę jednak zwrócić uwagę, że podobnie egzotycznie prezentowały się pomysły na stworzenie na poziomie samorządów tzw. budżetów obywatelskich, a obecnie jako społeczeństwo jesteśmy coraz bardziej przekonani do tego rozwiązania jako zwiększającego faktyczny udział obywateli w podejmowaniu decyzji istotnych dla życia publicznego. Przyjęcie takiego rozwiązania byłoby zresztą zgodne z deklaracjami promotorów zmian w przepisach dotyczących Funduszu Kościelnego. Twierdzili wszak oni, że chodzi o to, aby głos w tej sprawie oddać obywatelom. Wydaje się, że zastosowanie mechanizmów właściwych demokracji bezpośredniej jest najlepszym sposobem realizacji tej idei. W ten sposób udałoby się ponadto uniezależnić opracowywane rozwiązanie od ciągłych przecież zmian, jakich dokonuje się w podatku dochodowym od osób fizycznych i systemie podatkowym in genere. Jedna rzecz wydaje mi się przy tym szczególnie istotna: nieuczciwe byłoby stworzenie systemu, z którego od początku wykluczone byłyby całe duże grupy obywateli. Projektowany system powinien być należycie inkluzywny.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W diecezjach i parafiach na całym świecie jest ogromne zainteresowanie Jubileuszem - uważa
bp Andrzej Jeż odnosi si do ostatnich medialnych publikacji.