Wywiad z dr. Andrzejem Grajewskim.
O początkach polskich struktur kościelnych na Górnym Śląsku, dwukrotnym wysiedleniu śląskich biskupów z Katowic i o tym, dlaczego Jan Paweł II nie pojawił się w Piekarach Śląskich mówi w rozmowie dla KAI dr Andrzej Grajewski – historyk, autor książek, dziennikarz „Gościa Niedzielnego” i pomysłodawca jubileuszowego portalu katowicka1925.gosc.pl.
Tomasz Nocoń (KAI): Rozmawiamy o 100. rocznicy ustanowienia diecezji katowickiej, które miało miejsce w 1925 roku. Trzeba jednak zaznaczyć, że pierwsze kościelne struktury administracyjne na Górnym Śląsku istniały już od 1922 roku. Na czym polegały i kto kierował przygotowaniami do utworzenia diecezji ze stolicą w Katowicach?
Dr Andrzej Grajewski: Jeśli mówimy o pierwszych strukturach na Górnym Śląsku, to trzeba dodać, że chodzi o polskie struktury. Struktura kościelna była tu od wieków, tylko stanowiła część diecezji wrocławskiej. Natomiast zmiany polityczne, czyli powstania śląskie, plebiscyt oraz decyzja Rady Ambasadorów z 20 października 1921 roku , która podzieliła obszar Górnego Śląska, spowodowały, że Kościół wrocławski musiał ustosunkować do nowej sytuacji. Biskup wrocławski kard. Adolf Bertram przeczuwając, że nastąpią zmiany, a jednocześnie chcąc mieć kontrolę nad nimi, stworzył w polskiej części Górnego Śląska delegaturę biskupią. Było to ciało, które nie miało samodzielności. Na jej czele, jako delegat biskupi, stanął ks. Jan Kapica – wybitny kapłan, zasłużony dla polskości. W przeszłości był politykiem partii Centrum, ale zaangażował się w kampanię plebiscytową po stronie Polski. Jednocześnie był lojalny wobec kard. Bertrama.
Z kolei polskie władze administracyjne nie chciały podtrzymywać tworu, który de facto utrzymywałby kościelną zależność polskiej części Górnego Śląska od biskupa wrocławskiego. Chciano mieć własną strukturę kościelną i dlatego incydent z delegaturą biskupią skończył się szybko.
7 listopada 1922 roku papież Pius XI, który znał ten region, gdyż jako nuncjusz apostolski w Warszawie był jednocześnie komisarzem papieskim do spraw plebiscytu na Górnym Śląsku, wydał dekret „Sanctissimus Dominus noster” i ustanowił na tym terenie Administraturę Apostolską. To oznaczało, że więzi z Wrocławiem zostały już definitywnie przerwane. To był krok przedwstępny, który zapowiadał, co stanie się w 1925 roku, kiedy zostaje utworzona nowa diecezja katowicka. Obejmuje dokładnie obszar autonomicznego województwa śląskiego, czyli teren Górnego Śląska, który został przyznany Polsce po plebiscycie i powstaniach oraz Wikariat generalny w Cieszynie, przed I wojną światową będący częścią Śląska Austriackiego.
Na czele Administratury Apostolskiej został postawiony człowiek z tej ziemi – August Hlond.
– Ślązak z Brzęczkowic pod Mysłowicami. Jego kandydatura była idealna z kilku powodów. Po pierwsze Pius XI znał go i z nim się wcześniej spotykał. Niedawno odnaleziono korespondencję Hlonda, który już w 1921 roku pisał o potrzebie stworzenia diecezji. Lokalne władze i środowisko kościelne oczywiście nie znały dobrze Hlonda, gdyż działał poza Górnym Śląskiem. Chciały postawić na kogoś innego, kogoś bardziej zorientowanego propolsko. Musimy pamiętać, że Hlond całą formację kapłańską i duchową otrzymał we Włoszech, w zakładach salezjańskich w Turynie. Był Polakiem, czuł się Polakiem, czuł się synem tej ziemi, ale też wiedział, że istotą Kościoła jest prowadzenie ludzi do zbawienia, bez względu na narodowość. Zakładał więc, że będzie budował na Górnym Śląsku wspólnotę katolicką ponad podziałami narodowościowymi.
Powołał szereg instytucji, przede wszystkim „Gościa Niedzielnego”. To było działanie wyprzedzające epokę. W tamtym czasie w Polsce mało która diecezja miała własny tygodnik kościelny.
Bp August Hlond jednak krótko zasiada na stolicy biskupiej w Katowicach – zostaje mianowany metropolitą gnieźnieńskim i poznańskim. Po nim nastają w diecezji kolejni ordynariusze: Arkadiusz Lisiecki i Stanisław Adamski.
– Wielkopolanie.
Jak ich postawa i zaangażowanie społeczne wpływają na lokalny Kościół?
– Bp Arkadiusz Lisiecki przychodzi do Katowic w trudnym momencie, bo nie dość, że są tu napięcia polsko-niemieckie, to jeszcze radykalnie rozpada się polski obóz. Polska jest wtedy po przewrocie majowym Józefa Piłsudskiego, który na żadnym innym terenie nie miał takich negatywnych konsekwencji dla życia społecznego jak na Górnym Śląsku. Sanacja przysyłała tu jako wojewodę doktora Michała Grażyńskiego. Znał Śląsk, bo tutaj pracował w okresie III powstania śląskiego, był szefem sztabu grupy „Wschód”, która zbuntowała się przeciwko Wojciechowi Korfantemu. Znał języki, jest błyskotliwy, umiał podejmować decyzje. No i miał jeszcze jedną zaletę, albo wadę – zależy, jak na to patrzeć – nienawidził Korfantego z wzajemnością. W tych warunkach bp Lisiecki mówi „jak najdalej od polityki”. Większość księży jest za Korfantym, ale nie brakuje takich, którzy zerkają w stronę Grażyńskiego i sanacji.
Bp Stanisław Adamski to postać z pierwszej ligi, nie tylko kościelnej, ale państwowej: jeden z twórców niepodległości w Wielkopolsce, działacz Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu, senator, działacz chadecki. Wprowadza w diecezji katowickiej nurt katolicyzmu społecznego i promuje Akcję Katolicką oraz pogłębioną formację laikatu. Jednocześnie troszczy się o katolików narodowości niemieckiej, co prowadzi do poważnych konfliktów. Pod koniec lat 30. pojawiają się ze strony sanacji ataki na niego, że utrzymuje ponad potrzeby nabożeństwa niemieckie w parafiach. Zdarza się, że bojówki Związku Powstańców Śląskich protestują pod kościołami. Latem 1939 roku bp Adamski decyduje się czasowo zawiesić niemieckie nabożeństwa.
Na horyzoncie rysuje się już wtedy widmo wojny. W jej trakcie biskupi Stanisław Adamski i Juliusz Bieniek muszą opuścić diecezję. Wówczas wikariuszem generalnym zostaje najpierw ks. Franciszek Strzyż, potem ks. Franciszek Woźnica.
– Bp Adamski uważał, że najważniejszym zadaniem dla Kościoła jest ocalenie substancji narodowej, nawet za cenę różnych kompromisów. Dlatego, kiedy Niemcy na Górnym Śląsku dokonują rejestracji ludności, gdzie uwzględnione jest także kryterium narodowościowe, a później wprowadzają listę narodowościową – volkslistę, aby dokonać nie tylko ewidencji, ale także segregacji miejscowej ludności, bp Adamski zaleca taktykę maskowania się. Zdaje sobie sprawę, że Niemcy robią to po to, aby wyłuskać polski element i go wysiedlić lub zniszczyć. Tymczasem powszechne przyjęcie III grupy volkslisty, uniemożliwia władzom okupacyjnym dokonania jakiejkolwiek racjonalnej selekcji pod względem narodowym mieszkańców wcielonych do III Rzeszy z terenów Górnego Śląska.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Publikujemy wykaz niektórych wydarzeń w Kościele w Polsce, planowanych na nadchodzący 2025 rok.
Duchową łączność z uczestnikami Orszaków wyraził papież Franciszek.
Organizatorzy zapowiadają, że będzie barwny, taneczny i pełen radości. Koniecznie posłuchaj!