Pesymiści widzieli już przyszłe pokolenia odziane w futra, powracające do jaskiń.
Jedno z ulubionych słów ludzi w moim wieku. Używane przez nas tym częściej, im częściej nie pamiętamy - gdzie są okulary albo co jeszcze trzeba kupić. Słowo – wstęp do wspomnień jak bywało w dawnych czasach. Niektóre hasła wywołują wspomnienia prawie automatycznie. Na przykład „Sylwester podczas zimy stulecia.” Chodzi oczywiście o stulecie ubiegłe. Ktoś omal nie zamarzł na przystanku, czekając na ostatni autobus. Ktoś był w górach, ale szczęśliwie posłuchał komunikatów pogodowych i w porę zjechał na nartach w dół, a potem jakoś dotelepał się do domu syrenką (tak, było kiedyś takie auto). Ktoś, gdy nagle zabrakło prądu, utknął w windzie między piętrami wieżowca. Wprawdzie udało mu się wydostać, ale długo błądził w ciemności w poszukiwaniu swojego mieszkania…
Pamiętam, że tamten Sylwester spędziłam w grupie młodzieży gościnnie w jednej z parafii. Były modlitwy, śpiew, życzenia imieninowe dla pochodzącego z tejże parafii kleryka. A po północy w miejscu, gdzie spaliśmy, temperatura wskutek awarii ogrzewania 2 stopnie. Plus na szczęście, bo na zewnątrz grubo poniżej minus 20.
I pamiętam także rozpowszechnione wtedy i poparte naukowymi wyliczeniami przekonanie, że właśnie kończy się czas miłego ciepełka, a nadciąga kolejna epoka lodowcowa. Pesymiści widzieli już przyszłe pokolenia odziane w futra, powracające do jaskiń i trybu życia naszych odległych przodków. Optymiści twierdzili, że dzięki nowoczesnym technologiom jakoś sobie poradzimy. Hurraoptymiści zapatrzeni w pierwsze kosmiczne loty, że w razie czego może znajdzie się we wszechświecie jakaś gościnna planeta…
A dziś? Jadę sobie autobusem. Autobus przystaje w gigantycznym korku. Chłopczyk pod opieką babci -zerówka? pierwsza klasa? – najwyraźniej się nudzi. Najpierw próbuje eksperymentować z przyciskiem „stop,” potem jego uwagę przyciąga wyjście awaryjne. Tłumaczenie babci, że takie wyjście przydaje się, kiedy autobus zaczyna się palić na przykład, wpędza go najwyraźniej w niepokój. Uspokaja się dopiero na widok gaśnicy. Co tam jakieś wyjście awaryjne! Przecież dzielny pan kierowca ogień ugasi... Banan na małej twarzyczce, a po chwili znów brwi zmarszczone troską. Bo jakże się nie martwić, kiedy nam planeta spłonie i żaden kierowca ani żaden inny dorosły jej nie uratuje. Dokładnie tak mówi malec: nie ziemia, ale planeta, nie spali się, ale spłonie, a właściwie już płonie, choć w pojeździe jedyne, co nam dokucza, to ogrzewanie trochę ponad miarę.
Jak pocieszyć chłopca? Poklepać po ramieniu i powiedzieć, żeby się nie przejmował? Zmienić temat? Obiecać ulubiony przysmak w kawiarence na przystanku? A może w jakichś prostych słowach przekazać prawdę, że właściwie o przyszłości naszej i naszej planety - czy to w tym roku, czy w przyszłych latach - wiemy niewiele. Wszystko wie tylko Bóg, Pan naszych dziejów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Publikujemy wykaz niektórych wydarzeń w Kościele w Polsce, planowanych na nadchodzący 2025 rok.