– To była taka kobieta, która w jednej ręce trzymała maleńkie dziecko, a w drugiej miała pisma św. Jana od Krzyża i je czytała – mówi bp Paweł Socha.
Miała męża i dzieci, ale wszyscy mówili o niej „siostra Maria z Żar”. – Spotkałem Marię, gdy byłem jeszcze w seminarium i ten kontakt nigdy już się nie urwał. Była dla mnie przykładem słuchania Ducha Świętego, posłuszeństwa Kościołowi, pracy wewnętrznej, przykładem zawierzenia do końca Bogu – mówi ks. Zbigniew Tartak z Kolska. W historii Kościoła na Ziemiach Zachodnich znajdziemy nie tylko przykłady wyjątkowych kapłanów, ale także świeckich.
Chciała do zakonu
Maria Jurczyńska z domu Modzelewska urodziła się w 1919 roku w Rosji, ale dzieciństwo i lata młodzieńcze spędziła na Wołyniu. Uczyła się u Sióstr Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Maciejowie i Jarosławiu. Tam wstąpiła do Krucjaty Eucharystycznej Dzieci, a w gimnazjum do Sodalicji Maryi Niepokalanej. „Gdy miałam 12 lat, na przerwach międzylekcyjnych, podsłuchiwałam pod drzwiami kaplicy konferencji rekolekcyjnych dla gimnazjum na temat Ducha Świętego. To był początek zakochania się, rozmiłowania w Duchu Świętym” – napisała Maria Jurczyńska.
W liceum hasło sióstr niepokalanek „Deus Solus” – „Tylko Bóg” uczyniła swoim. Chciała wstąpić do zakonu, ale przeszkodził jej w tym wybuch wojny. – Aby mieć opiekę dla siebie, siostry i ciężko chorej, spracowanej matki, zgodziła ię wyjść za mąż za Stanisława Jurczyńskiego – tłumaczy Agnieszka Barzowska, która w zeszłym roku obroniła pracę magisterską na temat Marii Jurczyńskiej. Wojenna tułaczka zaprowadziła ostatecznie małżonków do Żar. Mąż, przedwojenny harcerz i prezes Akcji Katolickiej, przez 25 lat uczył w założonym przez siebie technikum budowlanym, a Maria zajmowała się domem, ale wśród codziennych obowiązków zawsze miała czas na modlitwę i lekturę duchową. – Każdego dnia wstawała o czwartej rano. Szła ponad trzy kilometry na Mszę św., odmawiając po drodze Różaniec przygotowując się do Komunii św. Wszędzie chodziła z Biblią – mówi Agnieszka Barzowska.
Dom Jurczyńskich zawsze był otwarty i pełen ludzi. Przybysz mógł liczyć na dobre słowo i nie odchodził głodny. Ciągle też przychodzili sąsiedzi z różnymi problemami i u mamy odnajdywali pomoc, nadzieję i pociechę. A każda porada kończyła się wspólną modlitwą – opowiada najmłodsza z pięciorga rodzeństwa Anna Maria Kusz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).