O charyzmatach, ekumenizmie, tradycjach liturgicznych – w kontekście nauczania papieża Franciszka, a także zmarłego rok temu Benedykta XVI w rozmowie z KAI opowiada teolog dr Paweł Beyga.
Różnorodność charyzmatów w chrześcijaństwie i bogactwo liturgiczne to przedmiot modlitewnej intencji papieskiej na styczeń. O charyzmatach, ekumenizmie, tradycjach liturgicznych – w kontekście nauczania papieża Franciszka, a także zmarłego rok temu Benedykta XVI w rozmowie z KAI opowiada teolog dr Paweł Beyga.
Dawid Gospodarek (KAI): Na każdy miesiąc papież proponuje specjalną intencję modlitewną. Czy możesz powiedzieć więcej o tym zwyczaju?
Paweł Beyga: Intencje modlitewne podawane przez papieża na każdy miesiąc wpisują się w duszpasterski rys posługi następcy Piotra. Każdy Biskup Rzymu – oprócz tego, że jest w jakimś specyficznym sensie politykiem, a może lepiej powiedzieć: Stolica Apostolska prowadzi konkretną politykę – jest przede wszystkim pasterzem. Papież jest biskupem Rzymu, ale posiada również specjalne, pierwsze miejsce w kolegium biskupów. Stąd wynika zwyczaj podawania przez papieża intencji modlitewnych dla całego Kościoła.
Franciszek formułuje te intencje, korzystając z własnych obserwacji, spotkań z przywódcami państw i innymi ludźmi. Wreszcie, intencje modlitewne mogą być podyktowane własnym rozeznaniem papieża w ważności problemów Kościoła i świata.
Intencja na ten miesiąc sformułowana jest tak: „Módlmy się do Ducha Świętego, aby pomógł nam rozeznać dary różnych charyzmatów we wspólnotach chrześcijańskich i odkryć bogactwo wielu tradycji liturgicznych wewnątrz Kościoła”. Wyjaśnij, proszę, czym są te charyzmaty i na czym polega ich rozeznawanie?
– Słowo „charyzmat” pochodzi od starogreckiego terminu charis, który być różnorako tłumaczony: łaska, życzliwość, piękno. W tradycji chrześcijańskiej charyzmaty łączone są z Trzecią Osobą Trójcy Świętej, czyli z Duchem Świętym. To właśnie Duch jest tym Bogiem, który jest nie tylko ponad nami i z nami, ale przede wszystkim działa w nas. Apostoł Paweł postawił na szczycie darów duchowych proroctwo: „Starajcie się posiąść miłość, troszczcie się o dary duchowe, szczególnie zaś o dar proroctwa!” (1 Kor 14, 1). Być może współcześnie pierwszym skojarzeniem, gdy mowa jest o charyzmatach, są tzw. wspólnoty charyzmatyczne. Zarówno poza Kościołem katolickim, jak i w nim można spotkać wspólnoty, które wychodzą z założenia, że Duch Święty udziela tych samych darów, jak w czasach apostolskich. Mowa tu będzie np. o darze proroctwa lub o mówieniu językami. Poza Kościołem katolickim grupy charyzmatyczne, wspólnoty zielonoświątkowe, są jedną z największych denominacji chrześcijańskich. Kładą one akcent na to, co duchowe, niewidzialne, a jednocześnie Kościół instytucjonalny i hierarchia zdają się schodzić na dalszy plan.
Natomiast intencja modlitewna papieża, którą przywołałeś, dzieli rozeznawanie darów charyzmatów na dwie części. Pierwsza mówi o rozeznawaniu we wspólnotach chrześcijańskich. Papież chce dostrzegać działanie Ducha Świętego także poza widzialnymi granicami Kościoła katolickiego. Pewnym świadectwem dostrzegania już elementów uświęcenia i działania łaski poza Kościołem jest stanowisko papieża Klemensa XI. Potępił on w XVIII wieku zdanie jansenistów, którzy twierdzili, że poza Kościołem Bóg nie udziela żadnej łaski.
Ekumeniczne poszukiwanie Bożej łaski to pierwszy element papieskiej intencji modlitewnej. Drugim jest spojrzenie na tradycje liturgiczne wewnątrz Kościoła katolickiego. Według katolickiej teologii Duch Święty nie przeszedł na „emeryturę” po śmierci ostatniego z apostołów, ale wciąż działa w Kościele. Świadectwem takiego działania w Kościele jest liturgia, a raczej trzeba powiedzieć – różne formy liturgiczne.
Podaj, proszę, jakiś przykład.
– Wczesnochrześcijańskie spory rozwiązywano i prawowierne stanowiska argumentowano właśnie liturgicznie. Przykładem może być spór z duchoburcami, czyli tymi, którzy negowali bóstwo Ducha Świętego. Kontrowersja, którą rozstrzygał Bazyli, wynikała z dwóch starożytnych przeciwstawianych sobie doksologii. Pierwsza z nich mówiła o kulcie „przez Syna w Duchu Świętym”, a druga „z Synem wraz z Duchem Świętym”. Bazyli stanął w obronie prawowierności drugiej, a zarazem nowszej doksologii przeciwko duchoburcom, zwracając uwagę, że sformułowania „przez” oraz „w” mogą być stosowane do wszystkich Osób Boskich. Liturgia, mówiąc „przez Syna w Duchu Świętym”, zwraca uwagę na ekonomię Trójcy, a „z Synem wraz z Duchem Świętym” wskazuje na wewnętrzne życie i równość Ojca, Syna i Ducha. Te dwa sformułowania są ze sobą komplementarne, ponieważ ukazują tajemnicę trynitarną z dwóch różnych perspektyw.
A na czym ma polegać to rozeznawanie, o którym mówi papież?
– Samo rozeznawanie jest terminem wywodzącym się z tradycji jezuickiej. Być może przyzwyczailiśmy się do tego, że ksiądz w konfesjonale i na ambonie da nam odpowiedzi na wszystkie pytania, gotowe recepty, jak ułożyć sobie życie. Rozeznawanie jednak zakłada nieco bardziej samodzielne analizowanie, co pochodzi od Boga, co służy duchowemu dobru, a co nie. W rozeznawaniu chodzi o prymat sumienia. To ono jest najwyższą instancją przy podejmowaniu wyborów religijnych i moralnych. Przypomina mi się tutaj zdanie Newmana z Listu do księcia Norfolk, że „gdybym miał sprowadzić religię do toastów po obiedzie (choć z pewnością nie o to chodzi), wypiłbym rzecz jasna, za Papieża, ale – jeśli można – jednak najpierw za sumienie, a za papieża później”. Rozeznawanie charyzmatów dokonuje się z Kościołem, ale również indywidualnie.
W jaki sposób czerpać z różnorodności charyzmatów?
– Myślę, że dobrze opisał tę sprawę II Sobór Watykański w Dekrecie o ekumenizmie. Warto przypomnieć główne myśli tego dokumentu, który dzielił chrześcijaństwo niekatolickie na wschodnie i zachodnie. Już samo zaangażowanie katolików w działalność ekumeniczną sobór wiązał z działaniem Ducha Świętego. Według ojców soborowych chrześcijański wschód posiada piękną liturgię, kult Matki Pana oraz świętych. Warto wspomnieć, że z katolickiej perspektywy sakrament święceń i inne sakramenty są tam udzielane ważnie. To właśnie to chrześcijaństwo wschodnie rozwinęło również szczególne życie mnisze. Poznawanie wschodniej liturgii, która jest bardziej ekspresyjna niż zachodnia, umiejętność czytania ikon i niektóre wschodnie modlitwy – to wszystko, czym katolicy mogą żyć.
Zachodnie chrześcijaństwo to dla II Soboru Watykańskiego wyznania wyrosłe z szesnastowiecznego ruchu reformacyjnego. Dzisiaj dodalibyśmy do tych tradycyjnych wspólnot poreformacyjnych także cały ruch zielonoświątkowy. Sobór zauważył i docenił umiłowanie Pisma Świętego, jednak podkreślił, że tym, co dzieli protestantów i katolików, jest eklezjologia, a dokładnie relacja Urzędu Nauczycielskiego Kościoła do Pisma. Czerpanie z różnych charyzmatów to ekumenizm duchowy. Myślę, że papieżowi chodziło również o podkreślenie jakiejś polifoniczności chrześcijaństwa. To przecież nie jest tak, że poza katolicyzmem jest pustynia.
Przejdźmy do bogactwa tradycji liturgicznych w Kościele. Papież Franciszek nie raz pozytywnie wypowiadał się o pięknie wschodnich liturgii. Jakie znaczenie dla łacińskich katolików ma to, że inni wielbią Boga we wschodnich obrządkach? Do czego może nas to inspirować?
– Zacznijmy od tego, że w Kościele od zawsze drzemała – jeśli można tak powiedzieć – zasada, która łączyła liturgię z wiarą, z treścią samej wiary. W XIX wieku aktywny działacz ruchu liturgicznego Prosper Guéranger stworzył zasadę: lex orandi – lex credendi, czyli prawo modlitwy – prawem wiary. Innymi słowy, liturgia powinna wyrażać wiarę modlącego się Kościoła, a jednocześnie ją kształtować. Potem o tej zasadzie pisał w zachodnim chrześcijaństwie wiele monachijski teolog Romano Guardini w książeczce „O duchu liturgii”. Idąc za tą zasadą, nietrudno zrozumieć Marcina Lutra i na przykład Thomasa Cramnera, którzy wiedzieli, że do zmiany doktryny konieczna jest zmiana liturgii. Różne chrześcijańskie liturgie powstawały, ponieważ chrześcijaństwo zawsze było zabarwione daną kulturą, do której trafiało. Nie istnieje „wydestylowane” chrześcijaństwo, chrześcijaństwo akulturowe.
Dla papieża Franciszka – co wynika z jego wypowiedzi rozproszonych w różnych miejscach i wygłaszanych przy różnych okazjach – liturgia wschodnia jest jakimś nośnikiem piękna. Obecny papież nigdy nie ukrywał swojej sympatii do obrządków wschodnich. Jednak te obrządki należy podzielić na katolickie i niekatolickie. Prawosławie, które też przecież nie jest doktrynalnym monolitem, sprawuje liturgię bez łączności z biskupem Rzymu. Istnieją jednak w Kościele katolickim Kościoły sui iuris, które mają osobną liturgię, dyscyplinę, a w pewnych kwestiach nawet inaczej kładą doktrynalne akcenty. Rzymski katolik może bez żadnych pozwoleń uczestniczyć w liturgii i przyjmować Komunię we wspólnotach, które są w łączności z papieżem, ale inaczej się modlą.
Pytasz, do czego może nas katolików inspirować wschodnia liturgia. Wydaje mi się, że do dwóch rzeczy. Pierwsza z nich – oddalenie mentalności inżyniera, czyli liturgia tworzona na zasadzie do it yourself. Celebrans ani wspólnota nie jest kreatorem liturgii, wierni mają prawo do liturgii sprawowanej według przepisów liturgicznych, a nie pomysłów danego celebransa lub wspólnoty.
Druga inspiracja to piękno. Brakuje nam w zachodniej teologii swoistej „teologii piękna”. Można powiedzieć, że piękno może być jakimś argumentem na rzecz Boga. W pięknie liturgii, w jej oddzieleniu od tego, co światowe, można usłyszeć głos Boga. Gdyby szukać jakiegoś imienia Boga zrozumiałego dla ludzi współczesnych, to być może byłoby to właśnie piękno.
Sam naukowo zajmujesz się jednym z zachodnich obrządków – w Kościele rzymskokatolickim dość nowym – praktykowanym przez anglikanów, którzy przyjęli autorytet papieża za pontyfikatu Benedykta XVI. Co możemy zaczerpnąć z ich tradycji?
– Mówisz o tzw. Anglican Use, czyli anglokatolickiej formie rytu rzymskiego. Benedykt XVI ułatwił części anglikańskich duchownych i wiernych przejście w struktury Kościoła katolickiego. Najczęściej – nieco szkolnie – dzielimy anglikanizm na trzy nurty High Church, Broad Church i Low Church. Część anglikanów, należąca do nurtu wysokokościelnego, posługuje się tym, co tradycyjnie bywa przypisywane katolicyzmowi, a zostało odrzucone przez reformację. Myślę tu o orientacji liturgii, szatach liturgicznych, kadzidle, elementach łaciny, kulcie relikwii. Nie oznacza to jednak, że zawsze członkowie High Church podzielają katolickie nauczanie moralne. Jest to bardziej skomplikowane. Ci, którzy należą do Kościoła Wysokiego i blisko im doktrynalnie do katolicyzmu, bywają nazywani właśnie anglokatolikami – nieco żartobliwie smells and bells. Punktem krytycznym dla tych osób była decyzja o ordynacji kobiet w łonie anglikanizmu. Benedykt XVI pozwolił, żeby ci wierni przeszli na własną prośbę do Kościoła katolickiego.
W 2014 roku Stolica Apostolska stworzyła dla nich specjalną księgę liturgiczną – Divine Worship: The Missal. W niej obok rzymskokatolickich modlitw znalazły się elementy zaczerpnięte z anglikańskiej tradycji modlitewnej, liturgicznej. Do typowo anglikańskich zwyczajów należy m.in. Komunia pod dwiema postaciami. Mało tego, część elementów przedreformacyjnego rytu Sarum przechował właśnie anglikanizm.
Kilka lat temu dużo mówiło się o przejściu anglikanów do Kościoła katolickiego. Z faktograficznej uczciwości trzeba też wspomnieć o mniej rozgłaszanych powrotach, o zderzeniu części anglikańskich duchownych z „rzymskim monolitem”. Pamiętajmy, że anglikański duchowny, decydując się na konwersję, nie tylko zmienia wyznanie, ale musi zadbać też o mieszkanie, pracę i utrzymanie własnej rodziny, jeśli ją posiada.
Stosunkowo nowa księga liturgiczna dla byłych anglikanów pokazuje bez wątpienia nam katolikom adoracyjny i teocentryczny wymiar liturgii. Najważniejszym elementem jest chyba orientacja modlitwy liturgicznej. Czasami krąży żart, że ex-anglikanie celebrują pobożniej, dokładniej. I chyba coś z prawdy w tym jest. Nie sposób też nie wspomnieć o anglikańskich hymnach, które mogą i chyba powinny nas zachwycać. Nawiasem mówiąc, katolicyzm angielski jest inny niż nasz nad Wisłą. Otoczony anglikanizmem musiał uwypuklić i przechować to, co czysto katolickie. Prosty przykład: w polskich kościołach przed Mszą odmawiany jest różaniec, a w angielskich świątyniach często można spotkać modlitwę nieszporami. W Polsce ze świecą szukać Liturgii Godzin poza seminariami i małymi wysepkami w duszpasterskim życiu.
W zachodnim liturgicznym świecie mamy więcej liturgicznych tradycji, które po soborze watykańskim II straciły na znaczeniu. Oprócz rytu rzymskiego kilka rytów zakonnych, np. ryt dominikański. Patrząc na pontyfikat Franciszka wydaje się, że do rodzimych tradycji ma on pewien dystans, a nawet ogranicza ich rozwój. Jak to rozumieć?
– Tak, to prawda. Z jednej strony papież wychwala wschodnią liturgię, a z drugiej jest bardzo surowy wobec liturgii sprawowanej przed soborem w katolickich świątyniach. Można to tłumaczyć na wiele sposobów. Wydaje mi się, że papież Franciszek jest trochę „dzieckiem czasów soboru”, czyli klimatu uproszczenia obrzędów, strojów i zwyczajów. Czasami tłumaczono to powrotem do źródeł pierwotnej chrześcijańskiej liturgii.
Tu warto wspomnieć o dwóch opactwach: Solemnes oraz Maria Laach. Oba były ośrodkami ruchu liturgicznego w XX wieku. Chociaż we współczesnej literaturze teologiczno-historycznej niejednokrotnie niemal jednym tchem wymienia się te dwa miejsca, w których rozwijał się ruch liturgiczny, to jednak istniały pomiędzy nimi poważne różnice zdań. Na odkrycie ducha liturgii z jednoczesnym nieodrzucaniem tego, co przyniosło średniowiecze, nastawione było Solesmes. Natomiast Maria Lach pragnęło powrotu do autentyczności liturgicznej pierwszych wieków, a średniowiecze uważało za czas pewnego liturgicznego upadku.
Wydaje się, że Franciszek był wychowywany i formowany bardziej w klimacie odrzucenia tego, co przyniosło średniowiecze i wieki poreformacyjne. Z kilku wypowiedzi Franciszka wyłania się również niezrozumienie dla motywacji ludzi chodzących na liturgię – powiedzmy umownie – trydencką. Dla papieża jest to jakaś moda, wyraz buntu, chwilowa maniera. Bez wątpienia zdarzają się ludzie, dla których stara liturgia jest jakąś perwersją, przykrywa ich realne problemy duchowe, ale w każdym środowisku kościelnym znajdziemy takie osoby.
Wydaje się, że istnieje tu jeszcze jedna ważna przyczyna. Środowiska skupione wokół tradycyjnej liturgii zazwyczaj są przywiązane też do tradycyjnej doktryny i rozumienia moralności. I to właśnie liderzy tych środowisk – tacy jak np. kard. Raymond Burke – są dyżurnymi krytykami Franciszka. I może właśnie w tym należy upatrywać dystansu Franciszka do dawnej liturgii.
Minął rok do śmierci Benedykta XVI. Dla niego liturgia miała istotne znaczenie, tradycyjna rzymska liturgia wówczas przeżywała posoborowy rozkwit. Uwolnił ją też z ograniczeń w słynnym motu proprio Summorum Pontificum. Czy jego działania były naiwne i skończyły się porażką? Mają dziś dla nas jakieś znaczenie?
– To, co przez lata mówił Ratzinger, później w 2007 roku zrobił jako Benedykt. Kto znał poglądy Josepha Ratzingera, ten nie był zaskoczony uwolnieniem liturgii rzymskiej sprzed soboru. Dla zmarłego w 2022 roku papieża seniora liturgia była ważnym nośnikiem doktryny i katolickiej tożsamości. Chyba najlepiej jego nastawienie opisują słowa z Summorum Pontificum: to, co było święte dla poprzednich pokoleń, i dla nas musi być święte. To oczywiście nie oznacza, że nic się w Kościele i w liturgii nie zmienia, muszą to być jednak zmiany organiczne. Działania Benedykta XVI obliczone były na pojednanie wewnątrzkościelne. Nie są prawdą głosy, które mówiły o tym, że Benedykt uwolnił starą liturgię po to, żeby ludzie nie chodzili do Bractwa św. Piusa X. Papież chciał pojednania Kościoła z własną przeszłością.
Prognozując jakoś przyszłość myśli Ratzingera sądzę, że recepcja i krytyczne spojrzenie na jego myśl dopiero przed nami. Przecież w jego teologii liturgii nie chodziło w ostateczności o koronki, więcej kadzidła i łacinę, ale o prymat Boga w liturgii, a co za tym idzie – w życiu chrześcijańskim.
***
Dr Paweł Beyga – doktor nauk teologicznych w zakresie teologii systematycznej, członek Towarzystwa Teologów Dogmatyków. Pracę doktorską poświęcił tradycji anglikańskiej w mszale dla ordynariatów personalnych byłych anglikanów. Na co dzień nauczyciel, mieszka we Wrocławiu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.