„Ostatnio okoliczności się jeszcze pogorszyły z powodu ulewnych deszczów, które porywały namioty”.
„Wciąż mamy mnóstwo uchodźców wewnętrznych, ok. 3 mln, a wielu żyje w namiotach czy kontenerach w dramatycznych warunkach” – mówi bp Paolo Bizzeti o sytuacji w rejonach Turcji dotkniętych w lutym, 10 miesięcy temu, niebywale silnym trzęsieniem ziemi. „Ostatnio okoliczności się jeszcze pogorszyły z powodu ulewnych deszczów, które porywały namioty” – dodaje wikariusz apostolski Anatolii, wskazując na kolejne tragedie. W tym wszystkim, zaznacza, chrześcijanie okazali niezłomnego ducha.
Hierarcha zauważa trudności, z jakimi boryka się ludność południowo-wschodniej Turcji. Ciągle trwa oczyszczanie gruzów. W Antiochii brakuje planu odbudowy, nie ma pracy czy szkół. Dlatego na miejsce nie wróciła jeszcze większość wyznawców Chrystusa, choć bp Bizzeti nie traci nadziei, że do tego dojdzie. To starożytne miasto stanowi przecież jedno z najważniejszych miejsc w historii chrześcijaństwa.
Pewną trudność w odbudowaniu stanowi też fakt, iż Kościół katolicki nie ma w Turcji osobowości prawnej. Stąd naprawa zniszczeń m.in. katedry w Iskanderunie odbywa się bez żadnego wsparcia ze strony państwa.
Z drugiej strony miejscowa Caritas pozostaje mocno zaangażowana w pomoc potrzebującym. Bp Bizzeti jest dumny z tej działalności wspólnoty wiernych. Wskazuje, że nie chodzi tylko o tę jedną organizację. „W trudnościach pokazała się jakość ducha naszych chrześcijan, którzy zaczęli wspierać wszystkich” – zaznacza hierarcha. Jak dodaje, trzęsienie ziemi i wynikające z niego potrzeby zawaliły inne mury niż te fizyczne: również takie między różnymi wyznaniami, a nawet religiami. „Wobec tragedii (…) upadły liczne uprzedzenia oraz bariery dzięki bezinteresowności braterskiej miłości” – mówi wikariusz apostolski Anatolii.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.