Trzy delegacje pakistańskich przywódców religijnych odwiedziły Jaranwalę, gdzie w wyniku podejrzenia o bluźnierstwo tłum napadł 16 sierpnia na chrześcijańską dzielnicę, niszcząc domy i kościoły, paląc krzyże oraz Biblie.
Abp Sebastian Shaw opowiada, iż towarzyszył wysoko postawionym sunnitom i szyitom, przedstawicielom różnych szkół muzułmańskiego prawa w tych wizytach. „Wielu z nich było wzruszonych, wszyscy okazali solidarność oraz ludzką bliskość napadniętym rodzinom” – wskazuje hierarcha.
Katolicki ordynariusz Lahore podkreśla w rozmowie z Agencją Fides praktyczne wsparcie, jakiego udzielają islamscy przywódcy. Organizowane są stypendia dla dzieci z poszkodowanej wspólnoty, które mają dać środki na edukację aż do poziomu studiów. Zapowiedziano również pomoc w odbudowaniu kościołów, zaznaczając, że niszczenie jakichkolwiek miejsc kultu stanowi bluźnierstwo. Również muzułmańscy politycy, jak senator Siraj ul-Haq, przywódca religijnej partii Jamaat-e-Islami, wystąpili ostro przeciw podobnej przemocy i zaangażowali się w rekonstrukcję zniszczonych domostw. Podkreślono także konieczność ukarania winnych oraz zapowiedziano szereg inicjatyw polegających na stworzeniu atmosfery tolerancji względem mniejszości.
Abp Shaw zaznacza, iż podobne działania są owocem 15-letniego dialogu międzyreligijnego. Wskazują one na zmiany w kulturze i mentalności, co pozwala mieć nadzieję na poprawę sytuacji w przyszłości. Hierarcha podkreśla, że część przywódców muzułmańskich wręcz płakała, odwiedzając napadniętych chrześcijan z Jaranwali. Wśród nich znalazł się Tahir Mehmood Ashrafi, przywódca Wszechpakistańskiej Rady Ulemów, który później osobiście wyrażał swój ból i prosił wyznawców Chrystusa o wybaczenie na specjalnej konferencji prasowej.
„W Pakistanie wszyscy zostali napadnięci, jeśli zaatakowano czyjeś miejsce kultu, ponieważ ten Pakistan należy do nas wszystkich (…). Istnieje prawo i zgodnie z naszą konstytucją abp Shaw i ja jesteśmy Pakistańczykami, tak jak każdy inny. Bez względu na to, czy ktoś się urodził w chrześcijańskiej, czy w muzułmańskiej rodzinie, każdemu przysługują takie same prawa (…). Spotkałem tutaj pewną kobietę i gdy płakała, nie miałem jej czym pocieszyć. To nie po prostu jakaś «córka chrześcijanina», to «moja córka». Kiedy została skrzywdzona, powiedziałem jej, że jest córką narodu.“
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.