Pośród tańców, śpiewów, świadectw i łez tysiące ludzi żegnało w Saluzzo matkę Elvirę, założycielkę Wspólnoty Cenacolo.
Ta drobna kobieta rozpaliła ogień, który rozprzestrzenił się na cały świat – zaznaczył bp Cristiano Bodo, miejscowy ordynariusz. I rzeczywiście, na pogrzeb ściągnęli ludzie powiązani z Wspólnotą z całego świata, nawet z Ameryki Południowej czy Afryki, a nade wszystko ci, których ocaliła matka Elvira.
Ceremonia miała dwa etapy. Wczoraj odprawiono Mszę, poprzedzoną specjalnymi modlitwami. Dziś procesyjnie przeniesiono trumnę ze wzgórza Saluzzo do miejscowej katedry, a stamtąd do domu formacyjnego Wspólnoty Cenacolo, gdzie nastąpił pochówek.
Podczas Mszy biskup Saluzzo przypominał, że matka Elvira położyła nadzieję w tych, którzy już ją stracili, wierzyła, że niemożliwe jest możliwe i nade wszystko była blisko innych. Teraz ten ogień, jaki rozpaliła, zostaje w rękach założonego przez nią stowarzyszenia.
Składa się na nie ponad 70 wspólnot znajdujących się w 20 krajach świata. Matka Elvira tego nie planowała. „Jak ja mogłabym sama wymyślić coś takiego? – mówiła w 2009 r., gdy Watykan uznał Wspólnotę Cancolo jako międzynarodowe stowarzyszenie wiernych. – „Wszystko stało się tak, że ja nawet nie zdałam sobie z tego sprawy: zanurzyłam się w Bożym Miłosierdziu i zakasałam rękawy, aby kochać, kochać, kochać … i służyć!”.
Dzieło zaczęło się w 1983 r. w opuszczonym domu na wzgórzu Saluzzo, podarowanym przez władze miejskie. Tam zagubieni młodzi przez doświadczenie braterstwa, pracy i modlitwy mogli odzyskać nadzieję i na nowo ułożyć swoje życie. Niektórzy z nich brali udział w pogrzebie wraz ze swoimi małżonkami i dziećmi – wrócili do życia i żyją, bo kiedyś matka Elvira dostrzegła w nich potencjał, o którym oni sami zwątpili.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.