„Liban jest w całkowitym upadku (…). Kryzys (…) dotyka wszystkich poziomów życia (…). Nigdy, nawet w trakcie wojny domowej w latach 1975-1990, nie było tak źle” – mówi Radiu Watykańskiemu s. Marie Antoinette Saadé. Przewodnicząca Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Żeńskich w tym bliskowschodnim kraju wskazuje na ciężką sytuację ludzi, w dużej mierze spowodowaną niespotykaną skalą korupcji pośród klasy politycznej.
Bez wątpienia ok. 80 proc. mieszkańców bardzo potrzebuje wsparcia – zaznacza zakonnica. Takie problemy omijają tylko rodziny utrzymujące się u władzy oraz kupców potrafiących znaleźć sposoby na obrót dolarami. Pomoc międzynarodowa zazwyczaj udzielana była poprzez rząd libański, który stracił obecnie wiarygodność, więc często jedyne faktyczne wsparcie dla mieszkańców przekazywane jest przez instytucje religijne i kościelne. W państwie, gdzie ceny zazwyczaj miały poziomy podobne do Paryża czy Rzymu, inflacja przekroczyła w marcu 260 proc., a banki już od dawna zablokowały większości ludzi możliwość wyciągnięcia swoich funduszy z kont. To wszystko prowadzi do tragedii, nikt w kraju nie jest szczęśliwy – zauważa s. Saadé.
„Wystarczy mieć codzienny kontakt z rodzinami proszącymi o leki, z tymi ubiegającymi się o przyjęcie do szpitala, które nie posiadają na to środków, rodzinami, nie mogącymi zakupić jedzenia. Wyobraźcie sobie: rodziny, które mieszkały kiedyś w godnych warunkach, a teraz trzeba zapewniać im pudełka z żywnością, aby mogły żyć i się najeść! Nigdy nie widzieliśmy tego w całej historii Libanu, z wyjątkiem lat 1916-17, gdy panował głód, prawdziwy głód i ludzie umierali z jego powodu. Ale w obecnej chwili mamy rodziny potrzebujące najbardziej podstawowych rzeczy – leków, opieki, pielęgnacji ciała, higieny czy pożywienia, nie mówiąc już o nauce w szkole – wskazuje rozgłośni papieskiej s. Saadé. – A przecież jeszcze można wskazać instytucje starające się o dalsze prowadzenie edukacji w chrześcijańskich placówkach, doświadczających identycznych wyzwań, co wszyscy inni, z trudnościami walczących dzisiaj o przetrwanie, mając nauczycieli do utrzymania oraz stając przed rodzicami pragnącymi posłać swoje dzieci do szkoły… I dochodzi tu też emigracja naszej inteligencji, młodych ludzi pragnących żyć, którzy wyjeżdżają, którzy opuszczają Liban. Tak więc siły życiowe porzucają Liban i to bardzo niebezpieczne dla kraju, który powinien kiedyś powstać na nowo. Odpływ sił życiowych jest dramatyczny.“
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.