Bp W. Krywicki: “Papież cierpi za nasz naród i razem z nim”

Franciszek cierpi z powodu naszego narodu i razem z nim, a jego ból przejawia się w ciągłym wspominaniu umęczonej Ukrainy, jak sam ją nazywa. Taki pogląd wyraził rzymskokatolicki biskup kijowsko-żytomierski Witalij Krywicki w swym skromnym pokoiku w jednym z zakątków stołecznej katedry św. Aleksandry w rozmowie z dziennikiem włoskiego episkopatu „L’Avvenire”.

Reklama

Nawiązując do nazwy centralnego parku miasta „Chreszczatyj”, czyli „Krzyżowy”, biskup wskazał, że „od ponad roku Ukraina przeżywa swą bolesną Drogę Krzyżową, ale nie wiemy jeszcze, do której stacji doszliśmy, pragnęlibyśmy, aby bliski był już koniec”. Dziennikarz włoski zwrócił uwagę, że trwająca obecnie wojna jest zarówno bliska, jak i daleka od Kijowa. Jest bliska, gdyż rakiety i drony rosyjskie ciągle celują w miasto, ale zarazem jest odległa, ponieważ stolica żyje w miarę spokojnie i bezpiecznie, strzeżona przez systemy obrony przeciwlotniczej oraz w przekonaniu, że zdoła powstrzymać wrogie wozy pancerne zdążające do serca kraju.

Zobacz też: Inwazja Rosji na Ukrainę. Relacjonujemy na bieżąco

Hierarcha łaciński podkreślił ze swej strony, iż papież „próbuje zbliżyć do siebie i pojednać dwa narody”. Takie są jego plany i ma on w ręku kartę, której nie posiada nikt inny: nie jest głosicielem czyichkolwiek interesów – przekonuje rozmówca dziennika. Zaznaczył, że w tej wojnie niszczącej Ukrainę każdy kraj czy inny aktor sceny politycznej, który może dialogować z Kijowem i Moskwą, ma jakieś jawne lub ukryte interesy, ale nie Franciszek. Ma on tylko jeden cel: zakończenie wrogości a zatem osiągnięcie sprawiedliwego pokoju – jest przekonany bp Krywicki. Dlatego – dodał – trudno jest znaleźć innego przywódcę, który mógłby być lepszym od Ojca Świętego rozmówcą dla obu stron.

W tym kontekście przeszedł następnie do niedawnej wizyty prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełeńskiego w Watykanie i przyjęcia go przez papieża i do jego wcześniejszych wzmianek o inicjatywach na rzecz pokoju w tym kraju. Biskup zauważył, że „żadna inna postać światowej sceny nie jest nam tak bliska”. Dlatego, jego zdaniem, niezbędne jest przyjęcie interwencji papieża i dyplomacji watykańskiej.

„Ukraina pragnie powstrzymania tego niepotrzebnego przelewania krwi” – zapewnił rozmówca dziennika. Zaraz jednak dodał, iż Kreml ma całkiem inną perspektywę i nadal trwa przy swych planach kolonizatorskich. Wyraził też przekonanie, że niedawny pobyt prezydenta Zełeńskiego u papieża potwierdził gotowość Ukrainy do współpracy ze Stolicą Apostolską. „Nie chodzi tylko o wojnę na Ukrainie, ale w grę wchodzi stabilny pokój w wymiarach globalnych” – oświadczył biskup kijowsko-żytomierski.

Jednocześnie wyraził ubolewanie, że obecnie nie ma warunków do dialogu, wcześniej bowiem musi ustać agresja a zajęte ziemie ukraińskie muszą wrócić do tego kraju. „Gdyby wspólnota międzynarodowa postanowiła przy stole rokowań, jakie miałyby być granice Ukrainy, byłby to wybór niesprawiedliwy, który uderzałby w godność narodu” – stwierdził hierarcha. Wskazał, iż „pokój i sprawiedliwość są dwiema cnotami o boskich podstawach i jedna nie może istnieć bez drugiej”.

Biskup zgodził się z poglądem, że papież już teraz jest pośrednikiem między Ukrainą a Rosją, przyczyniając się do zwolnienia jeńców wojennych. „Jego rola jest decydująca i ma wielką wartość humanitarną, podobnie jak ciągle przesyłanie znaczącej pomocy” – tłumaczył bp Krywicki. Zwrócił uwagę, że w wielu parafiach są osoby mające bliskich za granicą, toteż potrzebne jest duszpasterstwo rodzin dotkniętych tym dramatem, aby wesprzeć i przygarnąć tych ludzi.

Za szczególną tragedię hierarcha uznał uprowadzenie przez Rosjan tysięcy dzieci ukraińskich, „które są najcenniejszym skarbem narodu – jego przyszłością”. Zauważył przy tym, że chodzi o porywanie siłą nie tylko najmłodszych, ale też dorosłych. Za słuszne biskup uznał wezwanie Putina do stawienia się przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze i przypomniał masowe deportacje ludzi w czasach ZSRR, „o czym niestety dobrze wie nasz naród”.

Przyznał, iż ludzie są ogromnie zmęczeni obecną sytuacją i wszyscy pragną jak najszybszego zakończenia wojny. Jednocześnie zaznaczył, że „po roku ataków już prawie przyzwyczailiśmy się do współżycia z konfliktem, pośród którego mimo wszystko próbujemy dostrzegać światła nadziei”. Mówi o tym odwaga ludności, która na różne sposoby usiłuje wspierać się w działaniu, o czym świadczą powroty ludzi w strony rodzinne. W ostatnim czasie proces ten bardzo się nasilił po wielkiej ucieczce z pierwszych miesięcy po inwazji.

Przyczyniło się do tego wspomniane wielkie zmęczenie ludzi, gdyż męczące jest życie daleko od bliskich, wśród obcych i obecnie zaczynają się powroty. Poza tym minęła zima, ludzie przeciwstawili się mrozom, które – jak liczyła na to Rosja – „miały rzucić nas na kolana, gdy bombardowali naszą infrastrukturę energetyczną” – stwierdził biskup.

Jednocześnie przyznał, że ciągle rosną potrzeby ludzi, a do najpilniejszych należą dostawy lekarstw oraz pomoc psychologiczna. Ale obecnie jest już lepsza organizacja, np. katolicka kuchnia karmi codziennie 700 osób, głównie uchodźców. „Również prezydent Zełeński oświadczył, że ci, którzy mieszkają na spokojniejszych obszarach, mogą zapomnieć o wojnie. Ale na linii frontu nadal są wielkie potrzeby” – oświadczył hierarcha.

Pytany o przewidywania co do zakończenia wojny, odpowiedział, że „nie jest to czas proroctw” i dodał, że „wprawdzie pokój jest darem Boga, to jednak jest zadaniem każdego z nas, przede wszystkim ponoszących odpowiedzialność polityczną, działanie w tym kierunku”. Szczególnie wspólnota międzynarodowa winna uczynić wszystko ze swej strony, „nie można nadal patrzeć na umieranie naszych ludzi” – zakończył rozmowę bp W. Krywicki.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama