Podróży ciąg dalszy

Z Beer-Szeby, spod abrahamowego tamaryszka, „ruszyliśmy” przed tygodniem drogą Eliasza. Okazuje się, że prowadzi do Jerozolimy.

Reklama

Nie ukrywam, powędrowałem chwilę (rzecz jasna tylko lekturowo) z Eliaszem, ale wnioski z tej wyprawy nie były za wesołe. Chyba nie potrafiliśmy się dogadać.

Cóż, to ewidentnie nie był ten moment. Czasem tak bywa. Człowiek sięga po Biblię i… nic. Gdyby przyszło mi pisać „rozważanie z Eliasza”, byłbym stracony. Trzeba by szyć, lać wodę, kombinować. Poszedłem więc dalej. A tam na horyzoncie Jerozolima!

Konkretnie tekst Jacka Dziedziny o tzw. syndromie jerozolimskim, który znalazł się w naszym serwisie Religie, a w którym autor pisze m.in. tak:

Jerozolima jest po prostu duchową stolicą, punktem odniesienia największych tęsknot i obietnic, zawartych w Biblii (…) Zanim pojechałem tam po raz pierwszy, od wielu osób słyszałem, że na miejscu czuły się jak w domu. Nawet jeśli nigdy wcześniej fizycznie tam nie były, gdy w końcu przyjechały, miały poczucie, jakby wróciły do siebie. I nie jest to żadna przenośnia, pielgrzymkowe wzruszenie czy tani sentymentalizm, tylko coś przeszywającego do głębi. Przypomniałem sobie o tych głosach, gdy sam po raz pierwszy przekroczyłem mury Jerozolimy. Miałem dokładnie to samo silne odczucie: jestem u siebie, w domu. Oczywiście można to zbyć ironicznym uśmieszkiem, ale nie ma wątpliwości, że to przekonanie ma silne umocowanie w Biblii. Z „syndromu jerozolimskiego” w takim duchowym znaczeniu nie trzeba się leczyć. Trzeba go raczej pogłębiać. Pismo Święte, teologia i nauczanie Kościoła potwierdzają, że nie ma innej opcji.

Bo rzeczywiście nie ma. Bo gdzież pójdziemy? Do Westminsteru?

Wciąż mam w głowie ten pokaz mody w czasie koronaci Karola III i chyba muszę felietonowo odreagować. Jak się Państwu podobała ta „ścianka” w kościele? Brakowało tylko fleszy i pokrzykiwań fotoreporterów, prawda?

Ale i u nos niy lepij, czyli Komunia siostrzeńca-piłkarza się kłania. Chłop na schwał, ziom, że hej, a tu nagle ubierają go w jakąś kiczowatą albę, która ani do niego, ani do współczesności nie pasuje.

To już by lepiej dali tym chłopakom komże ministrantów. Lepiej wyglądało, niż te… No właśnie. Jak to w ogóle określić? Autentycznie brakuje mi słów. Przeglądam więc internet. Kolejne foty, sklepy, bombonierki komunijne… Zawracaaać! Nawracaaać!

Niedawno na Camino widziałem nalepkę Drogi Jerozolimskiej (Jerusalem Way).

„Nie ma innej opcji”.

Rzeczywiście, nie ma.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama