Czy na nadłamanej gałęzi, luźno trzymającej się pnia, wyrosną dorodne owoce? No właśnie.
Z cyklu „Nawróćmy się na Kościół. Kościół (Ekklesia) w biblijnych obrazach”
Próbując przybliżyć sobie rzeczywistość Kościoła sięgamy do biblijnych obrazów, którymi został w niej przedstawiony. Bo, jak pisałem w poprzednich odcinkach cyklu, Kościół to rzeczywistość na tyle złożona, że wymykająca się prostym definicjom. Była mowa już o Kościele jako ludzie Bożym – niezwykle złożonym obrazie – była mowa o Kościele jako Bożej roli uprawnej. Dziś pozostańmy przy tematyce „rolniczej”: parę słów o Kościele jako Bożej winnicy.
Cierpkie jagody niewierności
I tu od razu zaskoczenie: wyraźniej z tym obrazem spotykamy się w Starym Testamencie, gdzie przedstawia Naród Wybrany przymierza na Synaju. Jego prostego przeniesienia tego obrazu na Kościół, Lud Wybrany przymierza z Golgoty, w Nowym Testamencie nie znajdziemy. Mamy za to bardzo ciekawe i wyraźne do tego obrazu nawiązania. Przytoczmy więc najpierw najbardziej reprezentatywny dla tego obrazu tekst Starego Testamentu z Izajasza (5,1-7)
Chcę zaśpiewać memu Przyjacielowi
pieśń o Jego miłości ku swojej winnicy!
Przyjaciel mój miał winnicę
na żyznym pagórku.
Otóż okopał ją i oczyścił z kamieni
i zasadził w niej szlachetną winorośl;
pośrodku niej zbudował wieżę,
także i tłocznię w niej wykuł.
I spodziewał się, że wyda winogrona,
lecz ona cierpkie wydała jagody.
«Teraz więc, o mieszkańcy Jeruzalem
i mężowie z Judy,
rozsądźcie, proszę, między Mną
a między winnicą moją.
Co jeszcze miałem uczynić winnicy mojej,
a nie uczyniłem w niej?
Czemu, gdy czekałem, by winogrona wydała,
ona cierpkie dała jagody?
Więc dobrze! Pokażę wam,
co uczynię winnicy mojej:
rozbiorę jej żywopłot, by ją rozgrabiono;
rozwalę jej ogrodzenie, by ją stratowano.
Zamienię ją w pustynię,
nie będzie przycinana ni plewiona,
tak iż wzejdą osty i ciernie.
Chmurom zakażę spuszczać na nią deszcz».
Otóż winnicą Pana Zastępów
jest dom Izraela,
a ludzie z Judy szczepem Jego wybranym.
Oczekiwał On tam sprawiedliwości, a oto rozlew krwi,
i prawowierności, a oto krzyk grozy.
Wyjaśnienie, które znajdujemy w końcówce tego tekstu czyni obraz jasnym: to Izrael jest tą winnicą; Bóg o nią mocno się zatroszczył, ale ona nie przyniosła spodziewanych owoców. Dlatego Bóg pozwoli ją zniszczyć.
Proroctwo to dotyczy wydarzeń starotestamentalnych. To Izajasz, więc pewnie przede wszystkim upadku Królestwa Północnego (Samarii, Efraima, Izraela), choć można w tym widzieć zapowiedź i tego co wydarzy się parę wieków później z Królestwem Południowym, mającym swoją stolice w Jerozolimie Judą. Obraz ten wpisuje się w logikę starotestamentalnego myślenia o przymierzu Narodu Wybranego z Bogiem: gdy jest on wierny Bogu, wtedy Bóg go ochrania. Ale gdy notorycznie łamie przymierze, nic sobie z niego nie robi, wtedy Bóg gotów jest cofnąć znad swoich wybranych ochronny parasol. Zauważmy jednak coś, co w kontekście rozważań dotyczących Kościoła istotniejsze: Bóg oczekuje, że Jego winnica będzie przynosiła plon w postaci dobrych winogron; po to się przecież winnicę zakłada. Niestety, okazuje się, że rodzi ona cierpkie jagody. Bóg oczekuje od swojego narodu autentyczne wiary, ufności, szacunku, kierowania się w życiu prawem, które swojemu narodowi dał. Tymczasem – jak pisze Izajasz – zamiast sprawiedliwości mamy rozlew krwi, zamiast prawowierności – okrzyk grozy. Izrael, choć Bóg mocno się o niego zatroszczył, nie przynosił spodziewanego owocu.
Zostanie wam zabrana
Do tego obrazu nawiązuje znana z wszystkich Ewangelii Synoptycznych przypowieść o przewrotnych rolnikach (Mt 21, 23-46).
Posłuchajcie innej przypowieści! Był pewien gospodarz, który założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej tłocznię, zbudował wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał. Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego zaś ukamienowali. Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo postąpili. W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: Uszanują mojego syna. Lecz rolnicy zobaczywszy syna mówili do siebie: "To jest dziedzic; chodźcie zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo". Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Kiedy więc właściciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami?»
Rzekli Mu: «Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze». Jezus im rzekł: «Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił, i jest cudem w naszych oczach. Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce. Kto upadnie na ten kamień, rozbije się, a na kogo on spadnie, zmiażdży go».
Arcykapłani i faryzeusze, słuchając Jego przypowieści, poznali, że o nich mówi. Toteż starali się Go pochwycić, lecz bali się tłumów, ponieważ miały Go za proroka.
Nawiązanie do Izajasza jest tu ewidentne. Sens pretensji, jaką Bóg ma wobec Izraela – ten sam: winnica nie przynosi owoców. Widać jednak pewną istotną zmianę: o ile u Izajasza, ogólnie, „cierpkie rodziła jagody”, tak tu dzierżawiący ją rolnicy nie chcą wydać należnego gospodarzowi plonu. Dlatego – co dobrze zrozumieli przywódcy Izraela – Jezus zapowiada, że ta winnica zostanie im zabrana, a dana zostanie rolnikom, którzy będą uczciwie dzielić się z właścicielem (Właścicielem) plonami. To zapowiedź zmiany: dzieło Boże na ziemi będzie nadal obecne, ale powierzone zostanie komuś innemu. Chrześcijanie widzą w tym zapowiedź utworzenia Kościoła. Warto jednak zwrócić uwagę: i w jednym i w drugim wypadu ciągle chodzi o plon. A właściwie o Jego brak. Bóg uprawiając tę winnice czy oddając ją w dzierżawę rolnikom, oczekuje plonów. Gdy ich nie ma, albo gdy przywódcy nie chcą oddać tego, co Mu się należy, trzeba coś zmienić.
To ważne: w Winnicy Bożej, jaką jest Kościół, też chodzi o plon, o owoce. Nie o bujną wegetację. Bóg oczekuje, że będą. Gdy ich nie ma, dalsze trwanie winnicy w tym kształcie albo w tym układzie nie ma sensu. Zauważmy: gdy Kościół nie przynosi należnego Bogu owocu, jego istnienie w takim czy innym kształcie też nie ma sensu. Może tak właśnie trzeba spojrzeć można na różne dotyczące Kościoła perturbacje? Nie przypisując nikomu działania w imieniu Boga potraktować to jako czas Jego wzmożonych działań pielęgnacyjnych?
Owocować!
Co jest tym owocem? Intuicja podpowiada, że chodzi ciągle o to samo: o autentyczną wiarą. Czyli taką, której potwierdzeniem będzie szacunek dla Boga wyrażający się też w trzymaniu się Jego przykazań, szukaniu tego wszystkiego, co dobre. A potwierdzenie tej intuicji znajdujemy w mowie Jezusa, w której nawiązuje On do obrazu Kościoła jako winnicy. I idzie krok dalej.
Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który [go] uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was.
Wytrwajcie we Mnie, a Ja [będę trwał] w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie - jeśli nie trwa w winnym krzewie - tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami.
Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości.(...)
Ciekawe, prawda? Tu już nie chodzi o winnicę jako taką, o jej plewienie, przycinanie, o płot, tłocznię wieżę i co tylko, ale o pracę, jaka Bóg wkłada w pielęgnowanie winnego krzewu. I co jeszcze ciekawsze, tym krzewem jest sam Syn Boży. A każdy w Niego wierzący jest gałązką w ten krzew wszczepioną. Przynosi owoce o ile trwa w krzewie. Jeśli nie – usycha i skazany jest na spalenie. To, jak zresztą w całej długiej mowie pożegnalnej u Jana, pokazanie niezwykłej bliskości , do jakiej dopuszcza Jezus swoich uczniów. Stają się jakby częścią Jego samego! Żyją, o ile z Niego czerpią swoje soki.
Bez różnicy
Warto zwrócić uwagę: w tym obrazie nie ma robotników uprawiających winnicę: wszyscy w Kościele – i księża i zakonnicy/zakonnice i wierni świeccy – są gałązkami wszczepionymi w Krzew, zaś tym, który uprawia, pielęgnuje – odcina suche gałązki, oczyszcza krzew – jest sam Bóg. Jeśli – bez oceniania – dziś w Kościele w Polsce czy Kościele powszechnym mamy co mamy, to warto nie tyle pytać, co możemy zrobić by było lepiej, ale raczej spytać co Bóg z nami robi (!), do czego dąży. W tej perspektywie zarówno wszystkie pojawiające się trudności jak i propozycje, kroki ku odnowie, (zwłaszcza pewnie te jawiące się jako pewien charyzmat), można traktować jako proces pielęgnowania Winnicy przez samego Boga. Tu trzeba będzie przyciąć, tam odciąć, ale generalnie będzie z tego dobry owoc.
Nie ma jednak żadnej wątpliwości, że istotą tego Kościoła musi być trwanie w Jezusie. To z Niego gałązki, którymi jesteśmy my wszyscy, czerpią soki, to On daje życie i On sprawia, że chrześcijanin jest w stanie przynosić dobre owoce. Bez trwania w Nim nie tylko nie będzie owocu, ale i życia; bez Niego się usycha. Wszelka więc odnowa Kościoła, jeśli ma być po myśli Bożej, nie może oznaczać rozluźnienia więzi z Chrystusem. Wręcz przeciwnie: musi być powrotem do głębszego z Nim zjednoczenia, do obfitszego z Niego czerpania. Inaczej nic dobrego z tego nie wyniknie.
Trwać
Nasuwa się jednak pytanie: co właściwie jest tym owocem, który mają przynieść zaszczepione w krzewie gałązki? W kontekście alegorii o winnym krzewie i szerzej, całej Ewangelii Jana oraz innych pism Jana, to dość jasne. To „trwanie w Nim”, jeszcze bliższe z Nim zjednoczenie i płynące z tego zjednoczenia „wytrwanie w Jego miłości”; takiej wzajemnej miłości, jaką On swoich umiłował. Czyli inaczej mówiąc realizacja przykazania miłości Boga i bliźniego. Swoiste sprzężenie zwrotne: owocując większą miłością do Boga i bliźniego, uczeń Chrystusa coraz głębiej jednoczy się z Bogiem i coraz lepiej kocha bliźniego. Zaskakujące? Tak to właśnie jest.
Zauważmy jeszcze jedno: w Ewangelii Mateusza (5), gdzie Jezus poruszył kwestię stosunku chrześcijan do prawa Dekalogu padły znamienne słowa: ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w prawie; nie przyszedłem znieść prawa i proroków, ale wypełnić. Kościół przez wieki rozumiał to w ten sposób, że Jezus nie zniósł praw Dekalogu, ale ustanowił miłość zasadą te prawa porządkującą. W Ewangelii Jana, także gdy Jezus mówi o Kościele jako uprawianym przez Boga winnym krzewie, znajdujemy myśl bardzo podobną: nie tylko nie można kochać Boga, gdy nie kocha się bliźniego, ale nie można (prawdziwie) kochać bliźniego, gdy nie kocha się Boga; nie jest autentyczną miłością bliźniego to, co wynika z lekceważenia Boga. Czyli lekceważenie Jego praw także. Ważne, prawda?
Kościół to wspólnota tych, którzy trwają w Jezusie. Bez tego i Kościół byłby nie wiadomo czym, a i miłość bliźniego, kwestionująca nadzieję, że Bóg chce dla człowieka dobrze, byłaby parodią samej siebie.
W skrócie
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.