Na co dzień spotykają się w dwóch ośrodkach. Kilka razy w roku wyjeżdżają. Wtedy mogą się lepiej poznać i polubić.
Razem z ks. Arturem Chruślakiem, duszpasterzem akademickim, przeglądamy zdjęcia. Ośnieżone góry, młodzi roześmiani ludzie – to miła pamiątka po zimowych szaleństwach na stoku. – Kiedyś rozmawiałem z ks. inf. Jerzym Banaśkiewiczem – mówi ks. Artur. – Dał mi radę, że najważniejsze, co mogę zrobić, aby przyciągnąć studentów do duszpasterstwa, to organizować wyjazdy. Myślę, że choć wiele lat minęło od czasu, gdy ks. Banaśkiewicz był duszpasterzem akademickim, to metoda ta ma duże znaczenie w naszej pracy. Integruje ludzi, przełamuje pewne opory i bariery. Pokazuje, że duszpasterstwo to jest wspólnota ludzi, z którą można miło przeżyć czas, odpocząć, odkryć Pana Boga i bardziej poznać siebie. Dlatego organizujemy wyjazdy i będziemy nadal je organizować.
Uczeń i mistrz
„Zimowe szaleństwo na stokach Ružomberoka” to hasło tegorocznego obozu zorganizowanego przez radomskie DA. W Słowackich Tatrach wypoczywali nie tylko studenci. Było także kilku absolwentów oraz uczniowie radomskich liceów. – Bardzo ważnym punktem wyjazdu była codzienna Eucharystia, w której brali udział wszyscy uczestnicy obozu, przygotowując jej liturgiczną oprawę. Dzień rozpoczynaliśmy od wspólnej modlitwy i śniadania, aby już o 8.30 wyruszyć na stok. W czasie wolnym była możliwość spotkań integracyjnych, oglądania filmów oraz rozmowy z naszymi duszpasterzami – księżmi Markiem Adamczykiem i Arturem Chruślakiem oraz Arkadiuszem Bernatem, studentem psychologii na KUL – opowiada Tomasz Motyka z DA.
Z umiejętnością jazdy na nartach i na desce było różnie. Pięć osób uczyło się jej od podstaw. – Nie umiałam kompletnie jeździć na nartach. Pierwszy dzień był najstraszniejszy. Myślałam, że nie dam rady. A ci, którzy dobrze jeździli, już pierwszego dnia poszli na największe stoki. Dopiero piątego dnia zjechałam większą trasą. Ale nie taki diabeł straszny… Jakoś dałam radę – wspomina jedna z uczestniczek Joanna Rosochacka.
Tymi, którzy nie umieli szusować, zajął się ks. Artur Chruślak, a pomagali mu w tym już wprawieni uczestnicy wyprawy. Do historii zimowiska przejdzie opowieść o ukrytym talencie ks. Marka. Twierdził, że pierwszy raz ma na nogach narty zjazdowe. Wcześniej swoich sił próbował tylko na biegówkach. – Pokazałem mu podstawy i powiedziałem, że za chwilę do niego przyjdę. Jak wróciłem, okazało się, że on już zjechał – uśmiecha się ks. Artur. Jak przyznali inni uczestnicy obozu, gdy ks. Marek założył narty, to tak zaczął „śmigać”, że wszystkich zawstydził swoim talentem.
Zastrzyk dla ciała i ducha
Wszystko, co dobre, szybko się kończy. Studenci wrócili na uczelnie, absolwenci do pracy. Pozostały miłe wspomnienia. – Wyjazd był świetnym połączeniem czegoś dla ciała – niezapomniana okazja, aby poczuć mięśnie, o których istnieniu nie miało się pojęcia – oraz dla ducha – okazja do przypomnienia sobie o sposobach działania Pana Boga w naszym życiu. To był najlepszy sposób na spędzenie ferii w świetnym towarzystwie! – mówi Kasia Marciniak. Lucynie Pietrzyk najbardziej podobało się to, że jako grupa nie spędzali wspólnie czasu tylko na posiłkach czy na Mszy św., ale że mogli razem jeździć na nartach, a wieczorami oglądać zdjęcia i filmy. Jej siostra Olga dodaje: – Byłam ze wspaniałymi ludźmi i odkryłam, ile radości może sprawiać jazda na nartach. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będą czekały na mnie nowe wyzwania. Kto wie, może nawet wybiorę się na najtrudniejszą trasę?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).