Z wdzięcznością za przybycie i wsłuchanie się w ich doświadczenia powitali Franciszka ci, którzy przeżyli tragedie związane z destabilizacją we wschodniej części Demokratycznej Republiki Konga.
Jak opisali, „w obecności dziesiątek różnych uzbrojonych grup skala morderstw wzrasta, rodziny wielokrotnie były zmuszane do ucieczki, dzieci mieszkają bez rodziców, wykorzystuje się je w kopalniach lub w bojówkach, dziewczyny i kobiety poddawane były przemocy seksualnej”.
Désiré Dhetsina wspomniał atak na obóz dla uchodźców w Bule. Jednej nocy zginęły wtedy 63 osoby. Ocalały zaznaczył: „potrzebujemy pokoju i tylko pokoju (…). Chcemy wrócić do swoich wiosek, uprawiać nasze pola, odbudować domy, wychowywać dzieci, mieszkać obok naszych sąsiadów”.
Świadectwem podzielił się także młody Ladislas Kambale Kombi, który opisał, jak stracił własnych rodziców.
„W tym wszystkim Kościół stanowi jedyne miejsce ratunku, gdzie leczy się nasze rany oraz pociesza nasze serca” – wskazuje w swoim świadectwie 17-letnia Bijoux Makumbi Kamala, która przez rok i 7 miesięcy była niewolnicą seksualną przywódcy jednej z band. „Twoja obecność, Ojcze Święty, zapewnia nas, że cały Kościół nosi nas w swym sercu” – zaznaczyła z wdzięcznością dziewczyna.
Podobnie tragiczną sytuację i proces wychodzenia z traumy opisały słowa Emeldy M’karhungulu przeczytane po francusku przez Aimée, ponieważ autorka nie zna tego języka.
„Rebelianci napadli na naszą wioskę w Bugobe; było to w piątkową noc w 2005 roku. Najechali na wioskę, biorąc jako zakładników wszystkich, których mogli, deportując wszystkich, których znaleźli, zmuszając ich do niesienia za sobą zrabowanych rzeczy. Po drodze zabili wielu mężczyzn strzałami z pistoletów lub nożami. Kobiety zabrali do parku w Kahuzi-Biega. Miałam wtedy 16 lat – mówiło świadectwo Emeldy. – Byłam trzymana jako niewolnica seksualna i maltretowana przez trzy miesiące. Każdego dnia nad każdą z nas znęcało się od pięciu do dziesięciu mężczyzn. Kazali nam jeść pastę z kukurydzy i mięso zabitych osób. Czasami mieszali głowy ludzi z mięsem zwierząt. To było nasze codzienne pożywienie. Kto odmówił, został pokrojony i zmuszano nas do zjedzenia go. Byłyśmy nagie, żeby nie wyrwać się z ich rąk. Pozostawałam im posłuszna aż do dnia, kiedy niemal w cudowny sposób uciekłam, gdy wysłali nas po wodę z rzeki. Kiedy wróciłam do domu, rodzice zabrali mnie do szpitala Panzi przez centrum Olame, gdzie otrzymałam odpowiednie leczenie. Poprzez działalność Kościoła zdołałam przyjąć i zaakceptować swoją sytuację. Osoby, które kiedyś patrzyły na mnie z drwiną, również się zmieniły. Dziś żyje mi się dobrze jako kobiecie, która z radością akceptuje swoją przeszłość.“
W diecezjach i parafiach na całym świecie jest ogromne zainteresowanie Jubileuszem - uważa
Mieszkańców Ukrainy czeka trudna zima - stwierdził Franciszek.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.