Dziennikarz widzi też w Benedykcie tytana pracy, wzór modlitwy i ikonę pokory.
Nie modlę się za niego, bo jestem przekonany, że już jest w niebie. Proszę jednak, by wstawiał się za mną – tak o Benedykcie XVI mówi Vittorio Messori. To właśnie on jest autorem bestselerowego wywiadu rzeki z ówczesnym kard. Josephem Ratzingerem pt. „Raport o stanie wiary”. Ten włoski pisarz i publicysta podkreśla, że zmarły papież był jednym z najlepszych i najskromniejszych ludzi, jakich dane mu było poznać.
Vittorio Messori wspomina, że praktycznie nikt nie wierzył, iż w 1985 roku uda mu się namówić na rozmowę o wierze kard. Ratzingera, który przez swą funkcję prefekta Kongregacji Nauki Wiary był postrzegany jako żelazny strażnik wiary i człowiek bardzo niedostępny. „W rzeczywistości był osobą bardzo ufną i otwartą, nie bał się też mówić o tym w co wierzył, bez problemu odpowiedział na nawet najbardziej kontrowersyjne pytania” – wspomina Messori, który rozmawiał z Ratzingerem w czasie jego wakacji spędzanych w seminarium w Bressanone. Włoski dziennikarz podkreśla, że właśnie wtedy zaczęła się relacja, którą definiuje jako przyjaźń trwającą aż do ostatnich dni papieża emeryta.
Messori wspomina, że Benedykt XVI zaprosił go kiedyś do klasztoru Mater Ecclesiae, który po rezygnacji stał się jego domem. „Zaskoczyło mnie to, że on oszczędny w gestach objął mnie na przywitanie. Prosił też, bym na czas tej wizyty zapomniał o tym, że jestem dziennikarzem” – wspomina. Podkreśla, że Ratzinger nigdy nie myślał o swej posłudze w kategoriach kariery. „Chciał być jedynie wykładowcą teologii, ale z pokorą i wiarą przyjmował to, co Bóg stawiał na jego drodze, to był też jego krzyż” – podkreśla, przypominając, że jako prefekt aż trzykrotnie prosił Jana Pawła II, by zwolnił go z kierowania kongregacją. Messori wyznaje, że widzi w Benedykcie tytana pracy, wzór modlitwy i ikonę pokory. „Nie płakałem po jego śmierci, bo jestem pewien, że jest już w niebie” – mówi włoski dziennikarz, wyznając, że prosi zmarłego papieża, by się za nim wstawiał.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).