Wielu ludzi cierpi na rodzaj duchowej anoreksji, ich pragnienia kończą się na poziomie koncertu dobrych życzeń.
Często zdarza się, że przez wiele lat swojego życia ludzie na pozór piękni, inteligentni i zabawni nawet nie zdają sobie sprawy, że są duchowo martwi. Na nic się przydają ćwiczenie mięśni, suplementacja diety, witaminy i cudowne leki, ćwiczenie umysłu w takiej czy innej szkole. Tu chodzi o coś więcej albo bardziej trafnie – o Kogoś więcej. I o pasjonatów, którzy rozwiną w sobie pasję Boga. I w ten sposób zrozumieją o wiele więcej i spojrzą zdecydowanie dalej, wydając przy tym o wiele bardziej trafne sądy, opinie, wyciągną właściwe wnioski.
Natchniony autor Listu do Hebrajczyków podpowiada nam kierunek: „Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala”. Żeby doskonalić się w wierze potrzeba systematycznej modlitwy. Bez niej wiara – podobnie jak roślina bez wody i będąca pod wpływem intensywnego nasłonecznienia – usycha. Ciekawą uwagę na temat modlitwy możemy znaleźć w nauczaniu świętego proboszcza z Ars – Jana Marii Vianneya. W jednej z katechez o modlitwie zauważa: „My natomiast, ileż to razy przychodzimy do kościoła nie wiedząc, jak się zachować ani o co prosić? Kiedy idziemy do kogoś, wiemy dobrze, po co idziemy. Co więcej, są tacy, którzy zdają się mówić do Pana: Powiem kilka słów, żeby mieć już spokój”.
To, że nauka modlitwy już od najmłodszych lat sprawia niektórym wiele trudności obrazuje pewna anegdota. Rozmawia dwóch ojców, jeden z nich chwali się, że jego syn świetnie klnie. Drugi go pyta, a ile dziecko ma lat. I słyszy odpowiedź: no cztery. Pyta więc: A umie się modlić? I słyszy odpowiedź: Co ty, takie małe dziecko? Wbrew dowcipnej anegdocie, spotkałem kilkanaście lat temu trzyletnią dziewczynkę, która potrafiła wyrecytować cały pacierz i odpowiedzieć na dość pokaźną ilość pytań z przygotowania do Pierwszej Komunii Świętej. Czyli da się. Natomiast coraz więcej dzieci i nastolatków, którzy nie mają doświadczenia modlitwy w domu rodzinnym, nie potrafią niestety się modlić.
Ks. Krzysztof Porosło w książce pt. Święta codzienność. O liturgii przemieniającej życie (Kraków 2018) przywołuje znajdujący się w Luwrze obraz „Stara kobieta na modlitwie”, którego autorem jest holenderski artysta Nicolaes Maes, uczeń wielkiego Rembrandta. „Warto zwrócić uwagę, że całe światło jest tu skierowane na twarz przedstawionej starszej kobiety. Jej oblicze promieniuje Bogiem. Światło, które jest symbolem Bożej obecności, z jednej strony jakby padało z zewnętrznego źródła, a z drugiej – pochodziło z wnętrza namalowanej osoby. Artysta chciał przez to pokazać, że twarz ta jest ikoną Boga, który przychodzi do niej z łaską uświęcenia płynącą z liturgii i, równocześnie, który w niej mieszka, bo to jej serce jest najbliższym Bogu mieszkaniem. Kobieta jest całkowicie zatopiona w modlitwie. Nie istnieje nic innego. Mówią o tym jej złożone ręce i zamknięte oczy – w tym momencie ważny jest tylko Bóg. Właśnie dlatego promieniuje Światłem, bo jest Nim wypełnione jej życie, jej codzienność. Ona promieniuje Bożą chwałą, choć czynność, przy której zatopiła się w modlitwie, jest z pozoru banalna: zwykły posiłek. Kromka chleba już ukrojona, przygotowana do spożycia, łyżka włożona do miski z zupą. Zwyczajność, ale przesiąknięta Bogiem. Codzienność ukierunkowana na Stwórcę” (s. 12).
Przy okazji spojrzenia na duchową anoreksję, wakacje są okazją i stanowią szansę, aby coś w tej materii zmienić.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.