Jeżdżą do wiosek przylegających do linii frontu, bo tam największa bieda. Wożą żywność i lekarstwa, ale przede wszystkim wsparcie duchowe. – Ludzie pragną teraz Boga bardziej niż chleba – mówią polskie szarytki z Odessy.
W wiadomościach z Ukrainy słyszę: „Rosjanie przypuścili zmasowany atak na Mikołajów. Miasto znajduje się pod ostrzałem artyleryjskim, który obrońcy nieugięcie odpierają”. Ta nazwa nie jest mi obca – ma twarz polskich zakonnic, które udając się na przyfrontowe tereny, zawsze tędy przejeżdżają. Objeżdżają cały obwód mikołajowski, docierając aż pod oblężony Chersoń, bo tam, w podchersońskich wioskach, żyją najbardziej potrzebujący ludzie. – To są bardzo ubogie tereny, a mieszkańcy poprzyjmowali wielu ludzi, których domy zostały zniszczone przez Rosjan. Staramy się odwiedzać te miejscowości, aby objąć pomocą jak najwięcej osób. Jeździmy tam, gdzie nikt inny nie pojedzie – mówi „Gościowi” siostra Magdalena Czekaj ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo, popularnie zwanego szarytkami. Pomoc humanitarna realizowana jest we współpracy z wincentyńskim stowarzyszeniem DePaul, w którego ramach od dwunastu lat siostry w Odessie pomagają bezdomnym i odrzuconym na margines z powodu różnych uzależnień. – To są ludzie słabo związani z Kościołem, ale nasza obecność jest dla nich znakiem, że Pan Bóg ich nie zostawił i że cokolwiek by się działo, to są siostry, On też z nimi jest.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.