Wakacje to okazja do podróżowania i nowych odkryć, także w dziedzinie ludzkiego ducha.
Sezon urlopowy w pełni. Wydaje się jednak, że marność dóbr doczesnych, o których mówi boski Nauczyciel w Ewangelii, już chyba do niewielu dziś przemawia. Materializm więcej „mieć” przesłania jak plażowy parawan widzenie bardziej „być”, także w wyścigach po deficytowe ostatnio towary, jak cukier czy węgiel. Biblijny Kohelet przypomina: „Jest nieraz człowiek, który w swej pracy odznacza się mądrością, wiedzą i dzielnością, a udział swój musi on oddać człowiekowi, który nie włożył w nią trudu”. Wielu skomentuje: takie jest życie. Chociaż łatwiej byłoby postawić się w sytuacji zadowolonego z siebie nieroba, na którego pracują inni, a państwo zapewnia wszelkie możliwe wygody, to jednak słowo Boże przypomina, że w taki sposób nasze konta w "niebieskim banku" staną się zbyt mocno obciążone…
Warto więc inwestować w inne skarby, które – pomimo niepewnych czasów realnego zagrożenia wojną czy galopującą inflacją – pomogą nam dokonywać właściwych wyborów i odróżnić cel od środków, które mają do celu prowadzić. Dzięki temu będziemy mogli bezpiecznie pokonywać życiowe zakręty, mielizny i skutecznie omijać niespodziewane przeszkody. Pomocą może okazać się w tym względzie mądrość kanonizowanego przed czterystu laty Ignacego z Loyoli (1491-1556), którego wspomnienie liturgiczne przypada w Kościele na 31 lipca. Ten Święty od „Ćwiczeń duchowych” zwykł mawiać: „Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie”.
Odkrywanie skrzyni skarbów niebieskich, które są obecne w słowie Bożym, w sakramentach Kościoła, ale także w pięknie stworzonego świata stanowi okazję, by lepiej zrozumieć siebie, jak również drugiego człowieka. Dlatego św. Ignacy zauważa: „każdy dobry chrześcijanin powinien chętniej ocalić zdanie bliźniego niż je potępić. A jeżeli nie może go uratować, to pyta, jak on je rozumie, a jeżeli rozumie źle, poprawia go z miłością. Jeżeli to nie wystarczy, poszukuje wszelkich środków stosownych, żeby tamten dobrze je zrozumiał i ocalił samego siebie” (ĆD, 22).
Miłość bliźniego to jeden z tych skarbów, które nie tylko warto odkrywać, by uwalniać się od egoizmu i skupiania na sobie. Ale tę miłość trzeba również pielęgnować w swoim życiu, bo jest to niezbędny warunek wiarygodności naszych deklaracji dotyczących przynależności do Chrystusa. Miłość bliźniego może być realizowana w formie empatii, która stanowi umiejętność pochylenia się nad kimś. Jednym z jej wymiarów jest współczucie. Jezuita Aleksander Jacyniak zauważa: „Obejmuje ono całego człowieka z jego intuicją, wrażeniami, uczuciami. Jeśli jednak okazywane jest bez miłości, jest gestem poniżającym. W swej chrześcijańskiej formie bazuje ono na doświadczeniu współczucia Boga, objawiającego się w Ewangeliach w postawie ojca wzruszającego się głęboko na widok powracającego syna (por. Łk 15,20) czy w płaczu Jezusa nad Jerozolimą (por. Łk 19,41-44). Okazanie współczucia wpływa na wzrost zaufania, większego otwarcia i bliższej relacji, co z kolei oddziałuje na możliwość pełniejszego zrozumienia (…) myślenia i wartościowania człowieka” (Zrozumieć bliźniego, Kraków 2010, s. 262-263).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.