Ukraina przeżywa dziś dzień żałoby po wczorajszym ostrzale rakietowym w centrum Winnicy. W wyniku ataku na ośrodek zdrowia, biurowiec i budynki mieszkalne zginęły co najmniej 23 osoby, kilkadziesiąt zostało rannych a 18 uznaje się za zaginione. Ratownicy wciąż przeszukują gruzy zniszczonych budynków. Wśród zabitych jest troje małych dzieci. Od początku wojny zginęło już ponad tysiąc dzieci a 200 tys. zostało wywiezionych do Rosji.
Winnica jest rodzinnym miastem siostry Ireny Maszczyckiej, należącej do Zgromadzenia Sióstr od Aniołów, które prowadzi w tym mieście przedszkole. Kiedy nadleciały rosyjskie rakiety zakonnica była razem z dziećmi, jednak godzinę wcześniej znajdowała się dokładnie w miejscu ataku. „Moja mama też miała tam być, ale kiedy udało mi się do niej dodzwonić, okazało się, że jest już kilometr dalej, wystraszona, ale bezpieczna” – opowiada s. Irena.
Przeczytaj też: Rośnie liczba ofiar rosyjskiego ataku rakietowego w Winnicy
Każdy rzucił się pomagać rannym
„Dostaliśmy wiadomość, że prawdopodobnie spadną kolejne rakiety, dlatego razem z dziećmi zeszłyśmy do piwnic. Starałyśmy się nawzajem podtrzymywać na duchu. Ciągle dzwoniły telefony, głównie rodzice, którzy chcieli dowiedzieć się, czy ich dziecku nic nie jest. My też dzwoniłyśmy do naszych znajomych, bo to przecież centrum miasta, każdy miał świadomość, że ktoś znajomy mógł tam być w czasie ataku. Na Ukrainie teraz nigdzie nie jest bezpiecznie. Ludzie przyjechali do centrum medycznego na zabiegi i wszyscy zginęli… – mówi s. Irena. – Jedna z mam, która pracowała w naszym przedszkolu, przechodziła ulicą obok, zobaczyła zbliżające się rakiety i położyła się na ziemi. Obok niej leżała dziewczyna, ale niestety jakiś odłamek rozerwał jej rękę. Więc ta nasza koleżanka ratowała tę dziewczynę, tamowała jej krew, a potem – kiedy przyjechały pierwsze karetki – zajęli się nią ratownicy. Każdy, kto był obok, rzucił się pomagać, jeśli sam nie potrzebował pomocy.“
S. Irena przyznaje, że nie rozumie, jak to możliwe, że są wciąż przywódcy, którzy chcą dyskutować i dogadywać się z Putinem. „Nikt nawet nie wspomni, że takie zbrodnie, jak ta w Winnicy, gdzie giną kobiety i małe dzieci, to zwykłe akty terroryzmu” – mówi zakonnica.
Przeczytaj jeszcze: "Chcemy być Kościołem który słucha, jest blisko, leczy i uzdrawia rany; Kościołem głoszącym nadzieję"
Terrorystów należy nazywać po imieniu
„Od samego początku jest dla nas niezrozumiałe, dlaczego świat dalej nie uznaje tego, co się tutaj dzieje za terroryzm. W Ameryce wystarczyło jedno uderzenie, żeby nazywać ten atak terrorystycznym, a Ukrainę terroryzuje się już tak długo i nikt z tym nic nie robi. Niestety światem rządzi pieniądz i to, co się dzieje, uświadamia nam, że jest on ważniejszy niż ludzkie życie. Jest aż 18 krajów, które choć deklaratywnie wspierają Ukrainę, to pomagają Rosji obchodzić sankcje. Takie zachowania nie mogą być tolerowane, terrorystów należy nazywać po imieniu – wskazuje s. Irena. – Wczoraj nasz prezydent powiedział, że gdyby w jakimś innym kraju, na centrum medyczne spadły rakiety, to byłoby to od razu uznane za akt terrorystyczny i nikt nie miałby wątpliwości, kim jest ten, kto wydał rozkaz ataku, a tutaj dalej się milczy. To nie jednorazowa tragedia, ale taka która powtarza się każdego dnia. Dzisiaj rozmawiamy o Winnicy, ale codziennie na Ukrainie giną ludzie. Niestety, świat się do tego przyzwyczaił, codziennie podaje się tylko ile osób zginęło i tyle, statystyka, a świat patrzy na to bezczynnie. W takim momencie ufasz tylko Panu Bogu, że skoro jeszcze żyjesz, to znaczy, że jesteś do czegoś potrzebny.“
Sytuacja na Ukrainie: Relacjonujemy na bieżąco
Środki na przedszkole prowadzone przez Siostry od Aniołów i pomoc dla uchodźców można przekazywać na konto:
Nr konta: 04 8002 0004 0205 1389 2002 0001
Z dopiskiem: Ukraina
Do domu generalnego w Konstancinie można też przywozić konkretną pomoc.
Osoba do kontaktu: s. Joanna 797907494
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.