"Chcemy być Kościołem który słucha, jest blisko, leczy i uzdrawia rany; Kościołem głoszącym nadzieję"

Ukraińcy powiedzieli, że nigdy już nie będą niewolnikami, nie będziemy niczyją kolonią - mówi arcybiskup większy kijowsko-halicki Światosław Szewczuk.

Reklama

Nasi księża we Włoszech, opowiadali, że gdy przyjechała grupa dzieci z Ukrainy na leczenie do watykańskiego szpitala Bambino Gesu to pierwszym ich pytaniem było: gdzie tutaj jest schron przeciwlotniczy. Nie mogły zrozumieć, że tutaj rosyjskie bomby nie docierają. Jeszcze długo nie będziemy mogli zrozumieć ran, które w sobie nosimy i ich głębi. Róbmy to, co możemy, aby wszystkich tym dotkniętych z tego leczyć.

Chciałbym opowiedzieć o pewnym doświadczeniu naszego Kościoła. Każda nasza parafia, klasztor stały się centrami posługi socjalnej i wolontariatu. Ciekawe, że bardzo często ludzie przychodzą i proszą, aby dać im coś do zrobienia. Faktycznie, siedząc kilka godzin w schronie lub piwnicy, można zwariować. Zatem pierwszymi beneficjentami pomocy charytatywnej są sami wolontariusze. Sprawdza się zatem przysłowie: „Chcesz pomóc sobie, to po pierwsze pomóż bliźniemu”. Naprawdę, gdy spotykasz się z takimi sytuacjami na co dzień, to stajesz się innym człowiekiem.

Rodzi się zatem konieczność zapraszania wszystkich tzw. „teoretyków” wojny sprawiedliwej do odwiedzania Ukrainy i dotykania ran codzienności wszystkich doświadczonych realiami tragedii wojny…

Zapraszamy wszystkich. Wiele osób w Europie nadal nie zdaje sobie sprawy z realiów toczącej się u nas wojny. Spróbujmy sobie wyobrazić. Dzisiaj linia frontu w Ukrainie ma trzy tysiące kilometrów. Jest na niej pół miliona żołnierzy, którzy walczą. Każdego dnia ginie ok. stu żołnierzy. A ile ginie osób cywilnych tego nie wiemy. Dzieje się zatem wielka tragedia.

Dwa tygodnie temu odwiedziłem leżący 40 km od rosyjskiej granicy Charków, który jest stale ostrzeliwany. Jest czymś strasznym widzieć ludzi, którzy nie mają za co i co kupić. Do naszej katedry przychodzi codziennie ok. 2 tys. osób z prośbą o jakąkolwiek pomoc. Dostarczenie pomocy humanitarnej z zachodu Ukrainy do Charkowa, trzeba pokonać ok. 1500 km, jest wielkim problemem, gdyż nie mamy paliwa. Aby zdobyć 20 litrów benzyny trzeba stać godzinami w kolejce.

W sumie stajemy przed bardzo poważnymi problemami humanitarnymi. Niestety jesteśmy świadkami coraz mniejszej liczby konwojów humanitarnych. I nie chodzi tylko o samą żywność i odzież. Teraz musimy się zastanowić nad systematyczną i zorganizowaną na dłuższą metę pomocą. Sama gospodarka ukraińska potrzebuje wsparcia. Mówimy też, że lepiej będzie wspierać finansowo różne podmioty gospodarcze w kraju niż wspierać Ukrainę materialnie w postaci darów. Ludzie nie mają pieniędzy, a ci co jeszcze coś produkują nie mają zbytu. Lepiej to co możemy wyprodukować we własnym zakresie to powinniśmy to robić. Ludzie nie chcą żyć z darów, ale chcą pracować, zarabiać i sami sobie kupować. Także ci, którzy są zagranicą chcą pracować i sami się utrzymywać.

To jest normalna postawa…

Częścią ukraińskiej kultury jest naturalna potrzeba pracy i to, że sam na siebie potrafisz zarobić. Oczywiście nie wszyscy Ukraińcy są aniołami, pochodzą tak jak wszędzie na świecie, z różnych warstw społecznych. Co ciekawe, duża część uchodźców ma wyższe wykształcenie i tym samym reprezentują kulturę wysoką. Dla nich jest to przyczyna dodatkowych cierpień, gdyż nie są doceniani, nie mogą wykorzystywać swojego intelektualnego potencjału. W tym miejscu znowu chciałem podziękować Polakom. Ostatnio przeczytałem artykuł, w którym napisano, że poszukuje się ok. 200 nauczycieli ukraińskich, gdyż chce się zapewnić ukraińskim dzieciom edukację.

Ukraińcy mogą dużo dać z siebie dla polskiego społeczeństwa. Nie są po to, aby coś Polakom i innym zabierać, ale chcą coś wnieść do życia codziennego, chcą wnieść coś dla dobra wspólnego w społecznościach, w których żyją.

Można spotkać się z opiniami, że wojny w Ukrainie, nie da się w żaden sposób racjonalnie wytłumaczyć stąd proponuje się jej biblijne tłumaczenie. Ta wojna jest z istoty czymś diabelskim, co jest dodatkowo popierane religijnym uzasadnieniem tzw. „ruskiego miru”, jak to robi patriarcha moskiewski, formą walki dobra z absolutnym złem. Zgadza się Ksiądz Arcybiskup z taką interpretacją?

Oczywiście, że tak. Usprawiedliwiając diabła uczestniczymy w jego zbrodniach. Mam potwierdzenie i świadectwo, że to jest wojna diabelska. Miesiąc temu byłem w szpitalu wojskowym w Irpieniu, który został zbudowany po 2014 r. jako centrum rehabilitacji dla żołnierzy rannych na Donbasie. To wielki kompleks medyczny z nowoczesnym wyposażeniem. Irpień był okupowany przez Rosjan od 5 marca. Przez cały czas okupacji wojskowi lekarze pracowali i ratowali życie rannych. Ordynariusz szpitala opowiedział mi taką historię. Każdy dzień rozpoczynał od modlitwy z lekarzami. Czytali psalmy, listy św. Pawła i fragment Ewangelii na każdy dzień. Zawsze też oczekiwał, żeby na modlitwę przyszło przynajmniej pięciu lekarzy. Zapytałem, dlaczego pięciu. On odpowiedział, że Pan Bóg powiedział do Abrahama, że jeśli znajdzie w Sodomie i Gomorze chociaż pięciu sprawiedliwych to je ocali. I proszę sobie wyobrazić, że żaden z lekarzy nie zginął. Uratowali wielu ludzi. Potem byli ewakuowani i powrócili, a teraz zajmują się odbudową szpitala. Popatrzmy jaką siłę ma modlitwa pięciu sprawiedliwych. Pokazuje to, że ta wojna ma wymiar duchowy i to jest walka dobra ze złem. Musimy się tej walki uczyć.

W moich codziennych przesłaniach staram się uczyć reguł tej walki. Metropolita Andrzej Szeptycki, który przeżył I i II wojnę światową napisał tak: „żołnierz, który każdego dnia stoi w obliczu śmierci musi mieć czyste sumienie, dlatego, że musi być gotowym na śmierć i w każdej chwili może stanąć przed obliczem Bożym”. Wielu ludzi żyjących w warunkach wojny wręcz domaga się sakramentu pokuty i pojednania.

Kiedy odwiedziłem Czernichów nasi ojcowie redemptoryści opowiedzieli mi taką historię. Spotkali stojącego na warcie żołnierza i zapytali, czy czegoś potrzebuje, a on im odpowiedział: „Nie chcę kiełbasy, ale chcę się wyspowiadać”. (śmiech)

Przeczytaj też: Oby papież jak najszybciej przyjechał na Ukrainę

Papież Franciszek w końcu przyjedzie na Ukrainę?

Papież Franciszek od dawna mówi, że chciałby do nas przyjechać. Kiedy osobiście się z nim widziałem w listopadzie ub.r. to powiedział mi, że zdecydował się i przyjedzie, ale czeka na odpowiedni moment. Jak na razie na tym stanęło. Jednak dotychczas jeszcze nie ogłoszono oficjalnie terminu wizyty.

Kiedy wyjeżdżałem na Synod do Przemyśla, zapytałem naszego nuncjusza apostolskiego w Ukrainie, czy po wielu ostatnich papieskich wypowiedziach na ten temat w mediach można słowa papieża Franciszka potraktować jako formalne ogłoszenie wizyty, to on odpowiedział, że nie.

My cały czas oczekujemy wizyty Ojca Świętego. Moskwa już powiedziała, że go nie oczekuje. Czekamy na papieża przede wszystkim, bo jest on niezwykle mocny w swoich gestach. Kiedy przyjedzie do nas to pokaże całemu światu, że jest po stronie Ukrainy, nawet gdy nie wypowie imienia agresora. Dobrze gdyby pojechał do Buczy, symbolu zniszczonych ukraińskich miast. Czytamy w Ewangelii, że Piotr jest pierwszym w nawróceniu. Chrystus powiedział do niego, że diabeł chciał was przesiać jak pszenicę, ale ja modliłem się za was, żeby nie zmniejszyła się wasze wiara. Powiedział do Piotra, że po nawróceniu będzie utwierdzał wiarę w swoich braciach.

Jestem przekonany, że ten charyzmat Ducha Świętego stale działa w osobie Następcy św. Piotra. Zresztą Duch Święty działa niezależnie od osoby, jej sposobów myślenia i wypowiadania. Ten charyzmat jest teraz niezwykle potrzebny Kościołowi, a papież jest pierwszy pośród tych, którzy się nawracają. Myślę, że wystarczy, żeby papież dotknął ran Ukrainy, nawet bez słów, i to już będzie dowód wielkiego działania Ducha Świętego.

Wojna spowodowała niespodziewane zbliżenie Polaków i Ukraińców. Bez wątpienia przyczyni się w końcu do zaleczenia naszych historycznych ran…

Nasz Synod odbył się w Polsce i tym samym jeszcze bardziej odczuliśmy, że więcej nas łączy niż dzieli. Widzimy, że nasze wspólne rany można zagoić. Cieszę się niezwykle, że pomiędzy Polską a Ukrainą wzrasta wzajemny szacunek i porozumienie. Co ważne, rządy naszych krajów przygotowują listę trudnych spraw, które musimy podjąć, żeby ofiary rzezi wołyńskiej zostały odpowiednio uszanowane, ale też ofiary prześladowań Ukraińców na terenie Polski.

Podkreślę, że nie chcemy się rozliczać, ale leczyć rany naszej wspólnej historii. Kiedy ta lista kroków dla uzdrowienia pamięci powstanie, to Ukraina jest gotowa zrobić pierwszy krok. Na pewno pierwszym krokiem będzie proces ekshumacji szczątków ofiar wołyńskiej tragedii. Na pewno hasłem naszego kolejnego etapu polsko-ukraińskiego pojednania będą słowa: „pamiętamy i wybaczamy” – razem pamiętamy i razem wybaczamy.

Czy UKGK wesprze działania ukraińskich władz w sprawie ekshumacji i pochówku pomordowanych w czasie rzezi wołyńskiej?

Oczywiście, że tak. Tak samo mam nadzieję, że Kościół rzymskokatolicki w Polsce poprze wszelkie inicjatywy potrzebne dla uszanowania ukraińskich ofiar Akcji Wisła. Pamiętajmy, że mord jest przestępstwem i grzechem, bez względu w czyim imieniu i kto go popełnia. Teraz w Ukrainie doskonale to widzimy, że Kościół musi stać po stronie ofiar, mówić w ich imieniu, dawać przykład jak oddać im najwyższą cześć.

Jakie przesłanie po Synodzie płynie do całego świata?

W przesłaniu przede wszystkim mówimy wprost, o co chodzi w tej wojnie, gdyż to nie jest takie jasne dla wszystkich. Wyjaśniamy, dlaczego Ukraina stała się centrum globalnych zmian świata na poziomie politycznym, ekonomicznym, militarnym, ekumenicznym itd. Ukraińcy powiedzieli, że nigdy już nie będą niewolnikami (rabami), nie będziemy niczyją kolonią, podobnie jak w historii krajom kolonialnym powiedzieli to Amerykanie, mieszkańcy Afryki, Ameryki Łacińskiej i wielu innych. Podkreślmy ich „nie” doprowadziło do światowych zmian. Teraz to samo dzieje się w Ukrainie.

Dla tego, kto boi się zmian, chce trwać w tym co jest, w tych wydawałoby się nienaruszalnych konstelacjach dyplomatycznych, politycznych, ekonomicznych będących sferami jakiegoś komfortu, okazało się, że tak dalej być nie może. I sprawcą tego stali się Ukraińcy. Trzeba sobie wprost powiedzieć, że wojna Rosji przeciwko Ukrainie jest neokolonialną wojną w Europie. I dlatego Ukraińcy się nie poddają.

Ukraińcy powiedzieli, że nigdy już nie będą niewolnikami (rabami), nie będziemy niczyją kolonią

Jako biskupi i cały Kościół dziękujemy wszystkim, którzy mają odwagę to powiedzieć. Dziękujemy, żołnierzom, wolontariuszom, pracownikom służby zdrowia, wszystkim sferom społeczeństwa ukraińskiego. Spójrzmy, że jak postawa społeczeństwa zmieniła prezydenta Ukrainy, który na początku nie był tak zdecydowany w swoich działaniach wobec wielu spraw, jak teraz. Teraz jest przywódcą narodu broniącego swojej ojczyzny. Przede wszystkim dziękujemy tym, którzy oddają życie za wolność Ukrainy.

Mówimy też jakim chcemy być Kościołem w okolicznościach wojny. Kościołem, który słucha, jest blisko i towarzyszy swojemu narodowi, leczy i uzdrawia rany, jest Kościołem głoszącym nadzieję. Nawet gdy komuś się wydaje, że znajdujemy się w narożniku bez wyjścia, to jednak są w nim drzwi. Musimy zatem mieć klucz, aby je otworzyć.

Sytuacja na Ukrainie: Relacjonujemy na bieżąco

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama