Zdumiewające, jak świat „końca historii” pisze kolejne tej historii rozdziały.
Zawsze byliśmy tymi faryzeuszami, którzy jedno wyznają, a inne robią. Którzy Pana Boga maja na ustach, ale miłości w sercu – nie. Tak od dobrych paru lat zwykło się nas, Polaków, oceniać. Tak widziały nas zagraniczne media, tak widziało nas też część mediów rodzimych. I tak często widzieliśmy sami siebie. W rozmowach, w utyskiwaniach w mediach społecznościowych. I pewnie niebawem znów tak będzie się na nas patrzyć. Wszak jakieś tarcia spowodowane wielką falą uchodźców, którzy pojawili się w naszym kraju, zapewne wcześniej czy później wystąpią. Wątpliwe, by nie znaleźli się ludzie, którzy takie brudy znów wezmą na sztandar swojej walki o niską samoocenę naszego społeczeństwa. Wiadomo po co: by pokazać, że obce i nowe jest lepsze. Ale to, co dzieje się teraz, pokazuje że generalnie Polacy to dobrzy ludzie. Że lata wychowania w tradycji chrześcijańskiej – dziś przez wielu ostentacyjnie odrzucanej – jednak przynoszą dobre owoce. To dobrze. Dziś jako Polacy możemy być z siebie dumni. Dużo bardziej niż gdybyśmy oglądali sukcesy naszych sportowców.
Nie wolno przy tym nie zauważyć wielkiej pracy, jaką w tych dniach wykonuje Kościół, angażując w pomoc uchodźcom różnorakie struktury. Powinno to pomóc także jego przeciwnikom inaczej nań spojrzeć. To nie jest tak, jak mawiali, że księża wszystko dla siebie, by mieć, by gromadzić, opływać w dostatki. Widać jak na dłoni, że Kościół wie jak zrobić dobry użytek z pieniądza. I to robi. We współpracy z władzami samorządowymi, ale i nie oglądając się na nie jakoś specjalnie. Robi bardzo dużo. Często stojąc na czele. No bo wiadomo, różne organizacje nie mają takich sił i środków. Choć swoją drogą ciekawe, co robi dziś na przykład taka WOŚP....
Wojna to zawsze wielkie zło. Ale kiedy się widzi, ile wyzwoliła w Polakach (i nie tylko Polakach) dobra, na jak wielką odwagę i poświęcenie w jej obliczu decydują się zarówno Ukraińcy jak i część Rosjan, widać wyraźnie, że zło nie ma tu ostatniego słowa. I że choć właśnie się wściekło i rozpętało pożogę, dobro jest silniejsze. I że to ono właśnie, dobro, ostatecznie zwycięży.
Tak, wojna to trudny czas. Ale jednocześnie, jak każda trudna sytuacja, jest to też czas oczyszczenia. Przewartościowania postaw, powrotu do widzenia spraw we właściwych proporcjach. Prawo Ukraińców do samostanowienia jest ważniejsze niż niska cena benzyny, przyjęcie uciekających przed wojną kobiet i dzieci ważniejsze, niż wygodne, beztroskie życie. A może dostrzeżemy też, że ocalenie człowieka ostatecznie tylko w Bogu, nie w ludzkich siłach, układach, sojuszach?
Nie wiem. Widzę jednak, że ta wojna to dla nas swoiste rekolekcje. Oby tylko wielkopostne, ale nie wiadomo, zobaczymy. Mogą nas czekać jeszcze większe wstrząsy. Jedno jest pewne. Świat już nigdy nie będzie taki sam jak przed 24 lutego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.