Niewidome dzieci są w Rwandzie powodem do wstydu. Rodzice ukrywają je w domach przed oczami sąsiadów. Gdy dorosną, trafiają na ulicę i utrzymują się z żebrania.
Ośrodek powstał dzięki wsparciu prezydentowej Marii Kaczyńskiej i polskiego MSZ. Jednak pieniędzy na wszytko nie wystarczyło. Pierwsze pomoce naukowe siostry przygotowywały same, godzinami przepisując ręcznie książki. Pracujący niedaleko księża marianie ofiarowali potrzebne w rehabilitacji zestawy klocków. Siostra Fabiana chwyta w dłonie ręce Seraphiny i powoli prowadzi je po klockach w górę i w dół. Obok maluchy nawlekają je na sznurki koralik za koralikiem. – Przy czytaniu brajlem ważne są wrażliwe opuszki palców. Te ćwiczenia służą wypracowaniu takiej wrażliwości – wyjaśnia s. Jana Maria.
To pierwsze klocki w życiu tych dzieci. Wielu rzeczy doświadczają tu po raz pierwszy. Chociażby nauki pisania brajlem na specjalnych tabliczkach za pomocą dłutek. Brakuje jeszcze podręczników, wypukłych map, modeli… W Rwandzie takie pomoce naukowe w ogóle nie istnieją. – Wierze, ze ludzie pomogą – mówi s. Rafaela, gdy pytam, skąd wezmą fundusze na funkcjonowanie ośrodka. A o tym, ze Pan Bóg błogosławi dziełu, świadczy choćby nowo otwarta sala komputerowa. Siostry myślą tez o budowie klasztoru, bo zgłaszają się kandydatki do ich zakonu.
Zróbcie z nim, co chcecie
Wyruszamy na spacer. Koło każdej z sióstr jak wianuszek ustawia sie grupka dzieci. Chwytają sie za ręce i ze śpiewem na ustach wyruszają w drogę. Po drodze pozdrawiają nas mieszkańcy okolicznych domów. – Zostałyśmy z dziećmi zaakceptowane, stałyśmy się częścią tutejszej społeczności. Na początku patrzono na nas podejrzliwie, utrudniano prace budowlane i wciąż – jak to od białych – próbowano wyciągnąć pieniądze. Ludzie jednak zmienili nastawienie, gdy zobaczyli, ze wokół nas są odrzucone przez Rwandyjczyków niewidome dzieci – podkreśla s. Rafaela.
Pierwsza czwórkę wychowanków siostry same znalazły. Kolejne dzieci rodzice przywozili, gdy tylko usłyszeli, ze w Kibeho są siostry pomagające niewidomym. – Nasz ośrodek przyjmuje dzieci różnych wyznań, wychowuje je jednak w duchu katolickim. Pamiętam, jak spytałam jednego z ojców, czy zgadza sie, by jego dziecko było właśnie tak wychowywane. Odpowiedział mi: „Ten chłopak należy do was, możecie z nim zrobić, co chcecie” – opowiada s. Rafaela.
Szkoła w pełnym wymiarze zacznie funkcjonować w 2014 r., kiedy będzie w niej 6 klas. Siostry marzą tez o otwarciu przedszkola dla ociemniałych dzieci. Starają się także, by dzieci zostały przebadane. Niektóre z nich można wyleczyć i zaczną widzieć. Dlatego zakonnice nawiązały współpracę z poradnią okulistyczną w Kabgayi oraz przyjeżdżającym z Kenii okulistą.
Kiedy matka Róża Czacka zakładała Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, w Polsce niewidomym przypadała jedynie rola żebraków czy ulicznych grajków. Zmienił się kraj, ale idea pozostała ta sama: zapewnić im odpowiednie warunki do nauki i zdobycia zawodu, by stali się samodzielni i mogli sobie poradzić w życiu. Duch Lasek dotarł do Kibeho. To chyba jednak nie koniec. – Niedawno ktoś mnie zapytał, kiedy przyjedziemy do Konga – mówi s. Rafaela.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.