Stanowisko Kościoła w kwestii migrantów i uchodźców jest dzisiaj bardzo mocno kontestowane. Źródłem takiej postawy wiernych jest lęk, strach i niepewność - powiedział w środę prymas Polski abp Wojciech Polak.
W środę odbyła się w Warszawie debata "Kościół w Polsce wobec migrantów i uchodźców", w której wziął m.in prymas Polski abp Wojciech Polak, delegat KEP ds. Imigracji bp Krzysztof Zadarko i prezes Fundacji Polskie Forum Migracyjne Agnieszka Kosowicz.
Mówiąc o tym, jakie jest stanowisko Kościoła w kwestii migrantów wskazał dokument papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Migrantów i Podróżujących oraz papieskiej Rady Cor Unum "Przyjęcie Chrystusa w Uchodźcach i Przymusowo Przesiedlonych" z 2013 r. Czytamy w nim m.in.: "Każdy z nas musi mieć odwagę, by nie odwracać wzroku od uchodźców i przymusowo przesiedlonych osób, ale pozwolić, by ich twarze przeniknęły do naszych serc, i przyjąć ich w naszym życiu. Jeżeli wsłuchamy się w ich nadzieje i rozpacz, zrozumiemy ich uczucia."
"To jest podstawowe słowo, które jest nie tylko słowem dla Kościoła, jest słowem Ewangelii, jest słowem, w którym my się rozpoznajemy - przede wszystkim, jako ludzie wierzący, widząc w twarzach naszych sióstr i braci twarz Chrystusa" - wskazał abp Polak.
W jego ocenie stanowisko Kościoła w tej kwestii jest dzisiaj "bardzo mocno kontestowane". "To znaczy przyjmowane w takiej konfrontacji, w której źródłem (...) jest przede wszystkim lęk, jest przede wszystkim strach i niepewność" - mówił.
Abp Polak podkreślił, że nauczanie Kościoła jest odpowiedzią na bardzo konkretne wyzwania danego czasu i danych sytuacji. Przypomniał, że temat migracji w Kościele nie jest nowością, bo w tym roku obchodzono już po raz 107 dzień migranta i uchodźcy. Zatem jest on ciągle obecny - zaznaczył arcybiskup.
Zastępca dyrektora Caritas Polska brat Cordian Szwarc, który od dwóch tygodni posługuje wśród ludności w pasie stanu wyjątkowego przy granicy polsko-białoruskiej, przestrzegł przed przeciwstawianiem sobie dwóch grup - tych, którzy chcą bronić granicy i tych, którzy chcą nieść pomoc migrantom.
"Przez wiele lat ludzie w Kościele w Polsce byli kształtowani w duchu patriotycznym. Dobrze więc, że tyle osób jest gotowych wyjść w czasie zagrożenia, by bronić granicy, by bronić ojczyzny. To jest jakieś dobro" – zaznaczył o. Szwarc.
Zachęcił, aby "we wszystkich wspólnotach, które chcą w jakiś sposób rozwiązać ten konflikt, szukać jakiegoś dobra". Jak zaznaczył – "Trzeba łączyć i zapraszać do dialogu".
Podkreślił, że mieszkańcy archidiecezji białostockiej, którzy bezpośrednio sąsiadują z granicą, potrafią pomagać potrzebującym migrantom. "Zdają egzamin z pomagania na tyle, na ile potrafią" – zaznaczył.
Brat Szwarc wskazał, że skoro kryzys jest długofalowy, to w parafiach, w seminariach duchownych, czy w czasie spotkań kapłańskich trzeba będzie pochylić się głębiej na tym zagadnieniem, by zachować wartości chrześcijańskie i nieść pomoc potrzebującym, pozostając jednocześnie patriotami. Te dwie rzeczy nie muszą być w sprzeczności – zaznaczył wicedyrektor Caritas Polska.
Prezes Fundacji Polskie Forum Migracyjne Agnieszki Kosowicz zwróciła uwagę, że organizacje pozarządowe nie są w stanie same w dłuższej perspektywie pomagać migrantom. Zaznaczyła, że konieczna jest współpraca z państwem.
Powiedziała, że "w 2015 roku anulowano politykę migracyjną, którą państwo miało i wciąż trwa konstruowanie nowej polityki".
"Wszystkie dotychczasowe dokumenty, które przygotował rząd, są bardzo wąskie w pojmowaniu migracji, są skupione tylko na obecności migrantów na rynku pracy albo kwestiach związanych z legalizacją pobytu (...). Dodała, że "to, w jaki sposób pracujemy z migrantami, wpływa na ich sytuację życiową, czyli status prawny, ale także na nasze poczucie bezpieczeństwa, na nasze poczucie tożsamości”. Zaznaczyła, że nie sposób mówić o polityce migracyjnej w perspektywie roku.
Zwróciła także uwagę, że żaden polski dokument dotyczący migracji nie zakładał budżetu. "To jest nieracjonalne. Nie jest możliwe przyjmowanie migrantów bez nakładów finansowych" – stwierdziła.
Politolog, b. minister spraw zagranicznych RP Jacek Czaputowicz powiedział, że kryzys migracyjny na granicy nie ma charakteru tylko humanitarnego. "Trzeba uwzględnić jego aspekt geopolityczny" – zaznaczył. "Nasze służby wykonały swoją pracę – mają chronić granicy i to robią. Zostało to doceniono przez naszych partnerów w UE, w NATO, co nie oznacza, że nie ma pewnych problemów" – zauważył.
Wskazał, że "głównym zadaniem jest zatrzymanie napływy uchodźców do Mińska na Białoruś" i, jak ocenił, "to zostało wykonane". "Drugim zadaniem jest zapewnienie powrotu tym, którzy są na Białorusi czy też w Polsce, co także się powoli dokonuje" - powiedział Czaputowicz.
Zwrócił uwagę, że część migrantów, "to nie są osoby ubogie, ale nastawione na przeniesienie się wraz z rodzinami do Europy". "Są też i takie, które nie powinny uzyskać statusu uchodźcy" - zaznaczył. Dodał, że "w kwestii migrantów na Białorusi trzeba poczekać na rozwój sytuacji międzynarodowej". Przypomniał, że Białoruś jest członkiem ONZ i spoczywa na niej obowiązek przestrzegani prawa tej organizacji, także dotyczącego uchodźców.
Czaputowicz wskazał także na potrzebę umożliwienia reżimowi Łukaszenki na wyjście z twarzą z zaistniałej sytuacji poprzez wpuszczenie międzynarodowej pomocy humanitarnej ONZ, a być może, na pewnym etapie, także pomocy UE.
Zaapelował jednocześnie o to, aby uszanować głosy Polaków, którzy mają obawy.
Pytany o budowę muru na granicy Czaputowicz powiedział, że z perspektyw bezpieczeństwa zapewne "spełni on swoją rolę". Przyznał, że "opinia publiczna w Polsce popiera jego budowę". Wskazał jednocześnie na konieczność spojrzenia na daleko idące konsekwencje geopolityczne tego działania. "Celem polityki UE było utrzymanie Białorusi jako pastwa niepodległego, choćby w szarej sferze.(…) Tymczasem Rosja traktuje Białoruś jako swoją wewnętrzną strefę wpływów. (…) Jeśli wybudujemy mur, tracimy możliwość wpływu na ten kraj. Zostanie zarysowana na dziesięciolecia granica między strefami wpływów" – zwrócił uwagę politolog.
Bartosza Smotera z Fundacji Ośrodek Migranta Fu Shenfu powiedział, że sytuacja na granicy została sztucznie wykreowana przez reżim Łukaszenki, który "posłużył się naszymi wartościami, żeby nas zaszantażować".
Powiedział, że zjawiska migracyjne były i będą się nasilać wraz z różnicą w standardzie życia między bogatą północą a ubogim południem. "Ludzie mają prosty dostęp poprzez telefony, do tego jak się żyje w Europie, choć oczywiście jest to pewna iluzja, ponieważ nikt nie daje tutaj za darmo nikomu pieniędzy. Natomiast zrobią oni wszystko, żeby tu przyjechać, niezależnie od tego, czy są uchodźcami, czy migrantami" – stwierdził Bartosz Smotera.
W jego ocenie "paradoksalnie mur na granicy jest najlepszym rozwiązaniem, żeby jak najwięcej migrantów uratować i jak najszybciej rozwiązać problem". Jako przykład wskazał mur na granicy grecko-tureckiej, która jest zmilitaryzowana i gdzie nie można wchodzić bez przepustek, na mury wokół enklawy hiszpańskiej w Manili, czy na granicy serbsko-węgierskiej.
Smoter podkreślił, że w Polsce brak jest merytorycznej dyskusji, wyjaśnienia wszystkich okoliczności zagadnienia, które jest wielowymiarowe.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.