Łatwiej jest zapewnić zestawy do eutanazji niż dobrą opiekę paliatywną i towarzyszenie chorym.
We Włoszech podejmowana jest kolejna próba zalegalizowania w tym kraju eutanazji. Jej zwolennikom udało się zebrać 1 mln 300 tys. podpisów pod apelem żądającym przeprowadzenia referendum w tej sprawie. Nagłaśniane są historie osób, które, jak sparaliżowany w wyniku wypadku samochodowego DJ Fabo, zostały przewiezione do Szwajcarii, gdzie w majestacie prawa je zabito. W całym dyskursie wiele mówi się o wolności, prawach człowieka i paradoksalnie o… budowaniu cywilizowanego społeczeństwa.
Tę coraz bardziej osaczającą narrację, której towarzyszy także zmiana języka, przerwała właśnie francuska lekarka Sylvie Menard. Jest ona uczennicą i współpracowniczką nieżyjącego już włoskiego onkologa i polityka Umberto Veronesiego. Był on zdecydowanym propagatorem testamentu biologicznego i prawa do eutanazji. Przez lata powtarzała za swym mistrzem, że „kiedy ciało odmawia posłuszeństwa, czy co gorsza głowa nie jest już do końca sprawna, to nie jest prawdziwe życie i lepiej od razu położyć kres cierpieniu” i była gorącą propagatorką eutanazji. Do czasu aż sama ubrała szpitalną pidżamę i trafiła na odział onkologii ze zdiagnozowanym rakiem szpiku kostnego. Dawano jej trzy lata życia, a minęło już szesnaście. Ta graniczna sytuacja sprawiała, że wszelkie pewniki, które miała jako osoba zdrowa przestały funkcjonować gdy zachorowała. - Sama doświadczyłam cierpienia i przestałam jedynie teoretyzować – wyznaje Menard podkreślając, że właśnie od tego momentu zamiast o „prawo do śmierci” zaczęła walczyć o „prawo do dobrego leczenia i godnej opieki”. Pilnym wyzwaniem naszych czasów jest zapewnienie chorym, którzy nie chcą już żyć odpowiedniego systemu opieki. - Kiedy działa system opieki paliatywnej, masz możliwość uśmierzenia bólu a wokół ludzi, którym na tobie zależy przestajesz myśleć o śmierci – mówi z własnego doświadczenia Menard.
Niestety w naszych społeczeństwach człowiek chory i pozbawiony pełni sił coraz częściej przedstawiany jest jedynie jako ciężar i obciążenie finansowe, stąd tak wielkie ideologiczne naciski, by wszystko szybko rozwiązać „śmiertelnym zastrzykiem”. - Łatwiej jest zapewnić zestawy do eutanazji niż dobrą opiekę paliatywną. Nie oznacza to jednak wcale, że nawet bardzo chorzy ludzie chcą umierać. To my często im wmawiamy, że tego pragną – podkreśla lekarka. Eutanazja jest fałszywą odpowiedzią na prawdziwe potrzeby człowieka. Gdy zgodzimy się teraz na eutanazję ludzi w stanie terminalnym, szybko przyjdzie kolej na osoby z depresją, niepełnosprawne ruchowo, czy „niegodne” życie chorych na Alzhaimera, a potem na dzieci rodzące się z jakimkolwiek upośledzeniem. Kto będzie w stanie postawić granicę między tym, któremu człowiekowi mamy pomóc, a którego uśmiercić?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Zawsze mamy wsparcie ze strony Stolicy Apostolskiej - uważa ambasador Ukrainy przy Watykanie.
19 listopada wieczorem, biskupi rozpoczną swoje doroczne rekolekcje.