W Sudanie rozpoczęło się tygodniowe referendum. Jego wynik zadecyduje o tym, czy na mapie Afryki powstanie nowe państwo. Kościół apeluje o odpowiedzialne głosowanie, a także o to, by czekając na wyniki nie dać się wciągnąć w żadne siłowe prowokacje.
Arcybiskup Dżuby, Paulino Lukudu Loro zadecydował o przedłużeniu modlitewnej akcji „101 dni dla pokoju w Sudanie”, tak by objęła ona całe wybory. Na zakończenie referendum hierarcha złoży Chrystusowi na ołtarzu symboliczną kartę do głosowania. Pozostanie ona tam aż do ogłoszenia wyniku niepodległościowego plebiscytu.
W jednym z kościołów w południowym Sudanie kapłan pytał wiernych podczas niedzielnej Eucharystii: „Czy chcecie być obywatelami drugiej kategorii w tym kraju? Czy chcecie, zatem tak głosować, by być obywatelami drugiej klasy w swoim własnym kraju?”. Kaznodziei odpowiedziało gromkie „Nie”. Kapłan podkreślił, że „synowie i córki Boga są zawsze ludźmi pokoju. Idźcie w pokoju, a wszystko będzie dobrze, bo Pan błogosławić nas będzie swoim pokojem”. Tym słowom towarzyszyły gromkie barwa zebranych w kościele wiernych.
W niedzielę w Sudanie rozpoczęło się tygodniowe referendum. Po wielu latach wojen, ucisku i prześladowań mieszkańcy południowej części kraju mogą wypowiedzieć się, czy chcą stworzyć swój własny, niezależny od Północy kraj, czy wspólnie z Sudanem Północnym podejmą się budowania jedności. Na kartach do głosowania umieszczono dwa znaki. Dłonie w geście braterskiej jedności dla głosujących za unią z Północą oraz podniesiona otwarta dłoń, którą często nazywa się „bye, bye, Chartum”, dla tych, którzy chcą głosować za odrębnym krajem. Już dziś rano, by zagłosować, w kolejkach ustawiło się po kilkaset osób. Jako pierwszy w Dżubie swój głos oddał prezydent Południa Salva Kiir Mayardit. W Sudanie i poza jego granicami zarejestrowało się prawie 4 mln potencjalnych wyborców. By referendum było ważne w głosowaniu musi wziąć udział przynajmniej 60 proc. zarejestrowanych. Referendum w Sudanie potrwa do 15 stycznia. Wyniki mają być znane w połowie lutego. Przeważają jednak głosy, że to tylko formalność, a jedyną opcją jest podział.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.