Niedzielne referendum w sprawie niepodległości południowego Sudanu jest przede wszystkim wielkim sprawdzianem dojrzałości dla przywódców politycznych w tym kraju – uważa kard. Peter Turkson, przewodniczący Papieskiej Rady Iustitia et Pax. W przekonaniu afrykańskiego purpurata Sudanowi grozi po referendum szereg konfliktów, ale nie są one nieuchronne.
„Nieczęsto się zdarza, by jakiś kraj organizował referendum na temat własnego rozpadu – powiedział watykański purpurat. – Ale stało się tak, bo na Południu wielu ludzi myśli, że nie ma już żadnych szans na pokojowe współistnienie z Północą. Trzeba też pamiętać, że w Afryce wiele granic zostało ustanowionych w sposób sztuczny. W mojej ojczyźnie Ghanie jedno plemię dzielą na przykład trzy granice. Tak więc wiele granic jest potencjalnie konfliktogennych. Sudan południowy też nie jest jednorodny pod względem etnicznym. Jeśli południe się odłączy, wielkim wyzwaniem dla nowego rządu będzie połączenie wszystkich tych grup w poczuciu, że przynależą do jednego państwa. Można się zastanawiać, czy południe kraju jest gotowe do ustanowienia własnej niepodległości. Trzeba jednak pamiętać, że istnieją tam różne formy przywództwa plemiennego, inne niż w społeczeństwach zachodnich. I dlatego należy uznać dojrzałość południowego Sudanu do samostanowienia” – powiedział kard. Turkson.
Przewodniczący Papieskiej Rady Iustitia et Pax zwrócił też uwagę na pozytywną działalność tamtejszego Kościoła, który robi wszystko, aby zażegnać groźbę kolejnych konfliktów.
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.