Nie da się zachować neutralności wobec Dziecka. Aby je przyjąć, trzeba się zaangażować, stracić wiele ze swego, zaryzykować. Albo i nie.
Kolejny zwykły dzień. Za oknem błoto i deszcz, brr (czy moment, w którym pogoda zaczyna przeszkadzać, to znak, że jesteśmy za połową życia?). Czyszczę komputer ze świątecznych życzeń, porządkuję otrzymane pocztówki, przepisuję notki ze starego kalendarza. Noworoczne postanowienie 2020 wydają się jak z odległej galaktyki. Rok temu nikt nie wyobrażał sobie, że będziemy akurat w tym miejscu… Choć przecież niepewność co do przyszłości czy pewne okrucieństwo historii, która nie ogląda się na pojedyncze życie – czyż nie są to stałe elementy ludzkiego doświadczenia?
Boże Narodzenie zresztą w szczególny sposób to doświadczenie przewartościowuje: bo Bóg, stając się człowiekiem, dzieli je z nami. Dzieli tę niepewność ludzkiego losu i to, że osobiste wybory wydają się nic nie znaczyć wobec decyzji wielkich tego świata. To Dziecko rodzi się i dorasta w takich właśnie warunkach, w pewnym sensie nie lepszych i nie gorszych od naszych. Ludzie, którzy w Jezusa uwierzyli, przyjęli Jego naukę – również.
Oczywiście czasem angażujemy się w taką czy inną rewolucję, uznając, że do nas należą zmiany na lepsze, kroki w dobrym kierunku, że jak nie my, to kto. Tyle tylko, że sprawczość takich inicjatyw to proces, przerasta zazwyczaj czas jednego życia, przestrzeń, w której działa jeden człowiek. Niemal z definicji jest ponad nasze siły – przekonaliśmy się nie raz.
Boże Narodzenie w szczególny sposób przewartościowuje i to doświadczenie niemocy: bo Bóg, stając się człowiekiem, pokazał słabość, która pokonała największego wroga – śmierć. Wpatrując się w Boże Dzieciątko, wiemy, że nie przegramy. Że żaden zamęt, niemoc, grzech – nie pokonają tej miłości, którą Bóg ma ku nam.
Nie da się żyć tak, jakby to się nie stało. Chcąc nie chcąc, jesteśmy postawieni wobec tej alternatywy: wiary, że Bóg stał się człowiekiem i wszystkich tego konsekwencji dla nas, albo odrzucenia tego, niewiary. Dzisiaj zresztą pewnie rodzaj niewiary wydaje się jakoś wygodny, na czasie – nie trzeba za nikogo świecić oczami, wobec wszystkich można przywołać na twarzy wyrozumiały grymas zrozumienia, fanatykami nie jesteśmy, w żadnym razie.
Boże Narodzenie zmienia jednak i to: bo nie da się zachować neutralności wobec Dziecka. Aby je przyjąć, trzeba się zaangażować, stracić wiele ze swego, zaryzykować. Albo i nie.
Na szczęście w tym nowym roku, jak i we wszystkich poprzednich nie wszystko sprowadza się do tego, co da radę uczynić człowiek. Jak napisał w jednym z komentarzy ks. Włodzimierz Lewandowski: „Niegodziwość ludzi na ziemi i pusty stół to dla człowieka ściana. Dla Boga punkt wyjścia”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Abp Światosław Szewczuk zauważył, że według ekspertów wojna przeszła na nowy poziom eskalacji.
To nie jedyny dekret w sprawach przyszłych błogosławionych i świętych.
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.