O odkrywaniu na nowo bliskości Jezusa, ale i realnym wykrzywianiu wiary przez współczesnych fideistów i fanatyków pisze ks. Przemysław Sawa.
Czas epidemii odsłania silne i słabe strony Kościoła w Polsce. Wiele słów już napisano w tym temacie. Z jednej strony wiele osób trzyma się Jezusa i odkrywa sposoby bycia z Nim. Z drugiej strony, niestety, doświadczamy skutków niedostatecznej formacji wiernych świeckich, a w niektórych przypadkach także duchownych. Wybiórcze cytowanie tekstów Magisterium Kościoła, samozwańczy recenzenci wypowiedzi i działań Ojca Świętego czy biskupów oraz koncentracja na własnych przeżyciach i postępująca anarchia nie jest wyrazem zdrowej mocnej wiary, ale pachnie to realnym fideizmem i fanatyzmem.
Dyskusje w Internecie odsłaniają jak bardzo ludzie skoncentrowani są na pobożności i zewnętrznej religijności, a nie na Jezusie, Ewangelii i duchowości. Słowo „Ewangelia” dla wielu jest synonimem walki o wartości chrześcijańskie i doktrynę, gdy tymczasem nie można tego utożsamić – Ewangelia jest źródłem i z tego źródła czerpie nauczanie Kościoła. Obserwacja świata, wszystkich procesów socjologicznych, światopoglądowych i religijnych odsłania fakt, że rzeczywistość, którą znam z dzieciństwa, odchodzi. Już nie polityczna, ekonomiczna i kulturowa siła Kościoła ma znaczenie, gdy tymczasem wielu wciąż tęskni za tą zewnętrzną wielkością Kościoła. Ta wielkość jednak już w takim kształcie jak dotąd nie wróci.
Co więc zrobić?
Trzeba wrócić do Jezusa, do Ewangelii. Ludzie dziś potrzebują Jezusa, pozytywnego orędzia Dobrej Nowiny, spotkania z Osobą, która może przemienić ich życia oraz nadać mu ostateczny i niepodważalny kierunek i cel. Dlatego bez sensu jest zaczynać od tego, by z człowieka zrobić dobrego katolika (chodzącego co niedzielę do kościoła, odprawiającego pierwsze piątki itd.). Naszym zadaniem, jako Kościoła, jest wskazywanie na Jezusa, zainteresowanie Nim tych, których spotkamy. To poznanie Jezusa jest jednak procesem. Może człowiek nie od razu będzie chodził regularnie do kościoła, nie przystąpi do sakramentów, ale zacznie zbliżać się do Pana, przyciągany przez piękno Ewangelii. Nie dziwią więc słowa papieża Franciszka, że „czas jest ważniejszy niż przestrzeń”. Dlatego dajmy ludziom wzrastać, towarzyszmy im, cały czas odnosząc się pozytywnie do Ewangelii jako sposobu życia.
Więc jeszcze raz apeluję do wszystkich nas: WIĘCEJ JEZUSA, JEZUSA, JEZUSA!!! Tradycja, doktryna, teologia moralna, liturgia ma wielkie znaczenie, ale nie można od tego zaczynać ani wciąż na tym się koncentrować. Nie mamy „robić” jedynie religijnych ludzi. Ważne jest to, aby oni stawali się przyjaciółmi Jezusa, kochali Go, cieszyli się Nim. Kiedy dziś byłem na adoracji i wpatrywałem się w ciszy w mojego Przyjaciela, Jezusa, to weszła w moje serce wielka radość z Jego obecności, takiej wielkiej bliskości. I chciałbym, by każdy człowiek na świecie spotkał Jezusa, żywego, zmartwychwstałego, obecnego, otwartego na każdego z nas.
Czego więc potrzeba?
W dniu 15 października Kościół katolicki wspomina św. Teresę od Jezusa, reformatorkę zakonu karmelitańskiego. Święta ta jest Doktorem Kościoła, a to wiele znaczy. Wniosła w życie katolików (i nie tylko) odnowę przez życie kontemplacyjne, przez troskę o bliski wewnętrzny dialog z Jezusem w modlitwie ciszy. Czytam teksty Teresy, odkrywam jak jest mi bliska. Nie podała konkretnego systematycznego schematu modlitwy, ale zwróciła uwagę na to, by być z Jezusem, by odkrywać Go w sobie, by po prostu do Niego mówić. Inspirują mnie karmelitanki i karmelici bosi, którzy dwie godziny dziennie poświęcają modlitwie wewnętrznej. Zatrzymać się, chwycić Słowo i trwać w tym Słowie, czyli w Jezusie. Nie tyle metoda, ale miłość. I Jezus daje się doświadczyć.
Na to zwraca uwagę także umiłowany papież Franciszek: „Bez dłuższych chwil adoracji, modlitewnego spotkania ze Słowem, zadania łatwo pozbawione zostają sensu, a my czujemy się osłabieni z powodu zmęczenia oraz trudności i zapał gaśnie. Kościół ma ogromną potrzebę oddychania płucami modlitwy i cieszę się bardzo, że we wszystkich instytucjach kościelnych mnożą się grupy modlitwy, wstawiennictwa, modlitewnego czytania Słowa, nieustającej adoracji Eucharystii” (Evangelii gaudium, 262) oraz „Najlepszą motywacją, by zdecydować się głosić Ewangelię, jest jej kontemplowanie z miłością, zatrzymanie się na jej kartach i czytanie jej z sercem. Jeśli przybliżamy ją w ten sposób, zadziwia nas jej piękno, ponownie nas fascynuje. Dlatego tak ważny jest powrót do ducha kontemplatywnego, pozwalającego nam odkrywać codziennie, że jesteśmy adresatami dobra, które czyni nas ludzkimi, pomaga prowadzić nowe życie. Nie ma nic lepszego jak przekazywanie tego innym” (Evangelii gaudium, 264).
Więc do dzieła: więcej ciszy, więcej modlitwy osobistej opartej o Biblię, bez słów, z wiernością i miłością. Wtedy dopiero ma sens to, co na zewnątrz – liturgia, spotkania modlitewne, ewangelizacje, wielkie akcje duszpasterskie.
Odnowa Kościoła i odnowa każdego z nas ma tylko jedno źródło: kontemplacyjny styl życia.
A wspominając św. Teresę warto zwrócić uwagę również na to, że ona jako mniszka klauzurowa, kobieta, odnowiła i zreformowała Zakon, a co za tym idzie stała się narzędziem odnowy Kościoła. Rację ma więc papież Franciszek, że w Kościele potrzeba więcej kobiet w rozeznawaniu i w zarządzaniu. Kobieca wrażliwość jest nam wszystkim bardzo potrzebna.
*** Tekst pierwotnie opublikowano na stronie fb ks. Przemysława Sawy
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).