Choć w Calais już od 4 lat nie ma koczowiska dla migrantów, zwanego potocznie dżunglą, do tego portowego miasta w północnej Francji nadal przybywają ludzie, którzy chcą się przedostać do Wielkiej Brytanii. Ich dramat bynajmniej się nie skończył. Są oni w znacznie gorszym położeniu niż przed 4 laty - mówi dyrektor francuskiego odpowiednika Caritas (Secours Catholique) w Calais.
Według jego szacunków co miesiąc kilkuset migrantom udaje się przedostać nielegalnie z Francji do Wielkiej Brytanii. Czynią to z narażeniem życia, korzystając z pomocy sowicie opłacanych przemytników. Francja walczy z tym procederem, nadużywając jednak władzy i naruszając podstawowe prawa migrantów – mówi Didier Degremont.
Caristas: Migranci żyją w przerażających warunkach
„W tym momencie w Calais jest około tysiąca migrantów usiłujących przedostać się do Wielkiej Brytanii. Wśród nich jest niestety wiele rodzin i dzieci. Ich warunki życia są przerażające, o wiele gorsze niż w epoce, kiedy istniała „dżungla”. Choć oczywiście również stan tamtego koczowiska był czymś niedopuszczalnym. Ale wtedy migranci mieli przynajmniej prawo do życia, istniała cała seria struktur wsparcia, szkoła, sklepy, pomoc prawna – powiedział Radiu Watykańskiemu Didier Degremont. – Dziś zgodnie z dyrektywami władz na terenie Calais po prostu ma nie być migrantów. I wszystkie działania państwa służą realizacji tego rozporządzenia. Często dochodzi do stosowania przemocy, by zmusić migrantów do opuszczenia tego miasta oraz maksymalnie ograniczyć przestrzeń ich życia. Codziennie są wydalani, ciągle niszczy się ich mienie. Zastraszane są również organizacje, które niosą im pomoc. Prefektura Calais zakazuje nam obecności w miejscach, gdzie gromadzą się migranci, pod absurdalnym zarzutem, że utrudniamy im życie. Dochodzi więc do nadużywania władzy, nie respektuje się praw, własności i godności tych ludzi. I to jest dziś bardzo niebezpieczne.“
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.