Mobilizacja dodatkowych służb, np. odkażających i logistycznych, wybór nowych tras, ograniczenia w liczbie osób, to tylko niektóre z wyzwań, przed którymi stanęli organizatorzy i pielgrzymi udający się na Jasną Górę w czasie utrzymującego się stanu pandemii.
Mimo trudności i zmienionych form pielgrzymowania ruch pątniczy na Jasnej Górze trwa. Wciąż wielu katolików nie wyobraża sobie lata bez pielgrzymki do Częstochowy.
Ducha nie gaście - idźcie duchowo
W tym roku ze względu na pandemię to właśnie duchowa forma stała się głównym trzonem pielgrzymowania do częstochowskiego sanktuarium. Tak ma być np. w 309. Warszawskiej Pielgrzymce Pieszej – zapowiadają organizatorzy. By nie przerwać wielowiekowej tradycji, na pątniczy szlak wyruszy reprezentacja ok. 50 osób. Mając na uwadze bogatą historię tej pielgrzymki oraz jej przyszłość, przewodnik kompanii, o. Krzysztof Wendlik, zachęca, aby w tym wyjątkowym czasie - gdzie cały świat zmaga się z pandemią koronawirusa – włączyć się w duchowe pielgrzymowanie.
Duchowe pielgrzymowanie odbywa się też z wielką pomocą „sieci”, przede wszystkim dzięki transmisjom na Facebooku i kanale YouTube.
Często – sztafetowo
Częsta forma wybierana przez dotychczasowe duże grupy to sztafeta z zachowaniem reżimu sanitarnego. Każdego dnia inna grupa udaje się na trasę bez noclegu. Tak idą pielgrzymki, które mają najdalsze trasy, jak np. gdańska. Tak w drogę wyruszyli wierni z Kujaw, którzy już dziś będą na Jasnej Górze. W tej pielgrzymce, z diecezji bydgoskiej, każdego dnia na trasę w poszczególnych 9 grupach wychodziły 4 nowe osoby z księdzem przewodnikiem, wieczorem wracały do domu. W ten sposób w ciągu 11 dni wędrówki do Częstochowy mogło w sumie w niej uczestniczyć około pół tysiąca osób. Jak przyznał ks. Krzysztof Klóska, główny koordynator bydgoskiej pielgrzymki, na początku były obawy, czy znajdą się chętni, bo i trud logistyczny związany z dojazdem na trasę i powrotem do domu większy, ale okazało się, że „chętnych było ponad miarę”. Po raz pierwszy zorganizowano też grupę duchową i tu odzew też był ogromny, już na początku pielgrzymki, na takie rekolekcje zapisało się ponad tysiąc osób. Dla nich opracowano specjalne materiały.
„Jeden za wszystkich”
Niektóre grupy wybierają formę w myśl zasady „jeden za wszystkich”, czyli dużą kompanię reprezentuje mała delegacja, tak np. idą górale, Warszawska Piesza Pielgrzymka czy rybniczanie. W imieniu tych ostatnich idzie pięciu kapłanów. W pielgrzymce góralskiej drogę na Jasną Górę pokonuje pieszo tylko kierownik grupy ze skromną delegacją i są to rodziny. - Staramy się przestrzegać wszelkich zasad bezpieczeństwa, rodziny same się „pielgrzymkowo zorganizowały” – informował o. Jonasz Sowiński, paulin. Ułatwieniem jest to, że członkowie rodzin nie muszą dbać o tzw. dystans społeczny, a pielgrzymka góralska od dawna należała do jednych z „najbardziej dzietnych”. - Modlimy się o to, by nasze rodziny były wychowywane w wierze i miłości, nie ulegając strachowi, o ustanie epidemii, by z radością wychwalać Boga, wrócić do pieszego pielgrzymowania - mówił o. Jonasz i wyraził nadzieję, że będzie jeszcze możliwe chodzić licznie i z radością do Matki Bożej i pokazywać ludziom, że warto się starać o życie wieczne.
Decyzje o wyjściu pielgrzymkowej reprezentacji podjęła m.in. pielgrzymka drohiczyńska. Tu pójdą kapłani przewodnicy, klerycy i siostry zakonne.
Delegacje wybierają zazwyczaj tę samą trasę, którą grupa pokonuje co roku. Taką decyzję podjęli też m.in. wierni z paulińskiej placówki z Ostravy-Přívoz w Czechach. Grupę reprezentowało 6 osób, które prowadzili paulini: o. Dominik Partyka i o. Franciszek Gajewski. - W tej dobie, gdy człowiek odczuwa strach, gdy człowiek boi się spotkania czy przychodzenia do kościoła, to zawierzyliśmy siebie i swoją parafię Matce Bożej” – podkreślił o. Dominik.
Śląsk przesiadł się na kółka
Piesze pielgrzymowanie z tego regionu od dziesięcioleci było mocno wpisane w program duszpasterski. Ślązacy najczęściej przychodzili w czerwcu i lipcu, podkreślając też swoje regionalne tradycje i patriotyzm. Teraz z powodu pandemii stało się inaczej. Ślązacy głównie dojeżdżają na Mszę św. wspólnotową na Jasną Górę. Dla wiernych z Górnego Śląska to w tym roku także wielkie dziękczynienie za ks. Jana Machę, śląskiego kapłana - męczennika, którego beatyfikacja planowana jest na 17 października br.
Z „nieprzerwanego łańcucha modlitwy” cieszyli się m.in. tyszanie, którzy po raz pierwszy od 37 lat przybyli nie piechotą, ale samochodami. Mieszkańcy Tychów powierzyli opiece Matki Bożej swoje miasto.
- Pragnienie spotkania z Matką Bożą sprawia, że człowiek idzie z pasją. Pielgrzymka uczy pokory, świadomości własnej niemocy, ale też daje duchową siłę - zapewniali pątnicy z parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Miasteczku Śląskim w diecezji gliwickiej. W ciągu jednego dnia pokonali około 50 km. Tradycja tej pielgrzymki sięga lat 40. ubiegłego wieku - opowiada proboszcz, ks. Marcin Królik. Wtedy to, w 1946 r. ks. Władysław Branny wyruszył pieszo do Częstochowy. Było to wypełnienie ślubu złożonego w obozie koncentracyjnym, że za ocalone życie do końca dni będzie szedł na Jasną Górę. Zwyczaj pieszego pielgrzymowania na Jasną Górę przejęli jego parafianie.
Pielgrzymowanie Ślązaków na Jasną Górę ma długą tradycję. Już Jan Długosz (1460) i Grzegorz z Sambora (zm. 1587) pisali o pielgrzymach ze Śląska. Zaborcy, okupanci, komuniści, zakazywali tej formy kultu lub uporczywie przeszkadzali, jednak z każdym stuleciem liczba pątników rosła. I teraz, mimo pandemii, Ślązacy, choć w skromnych reprezentacjach starają się nie przerwać tradycji.
Dodatkowe służby – i teściowa pomoże
- Trzeba było zmobilizować dodatkowe służby, np. odkażające. Pogoda „rozpieszczała”; niekiedy w słońcu temperatura sięgała 50 stopni, ale udało się, jesteśmy! – cieszyli się ci, którzy na Jasną Górę przybiegli w sztafetowej Tarnobrzeskiej Pielgrzymce Biegowej. Najmłodszy pątnik miał 14 lat, najstarszy 71. W 3 dni pokonali 226 km, w systemie sztafetowym biegło 40 osób. Organizator Zenon Dziadura, prezes Klubu Biegacza Witar w Tarnobrzegu, podkreśla, że pielgrzymowanie w czasie stanu epidemii było zorganizowane perfekcyjnie. Pielgrzymi przestrzegali wszystkich zaleceń Ministerstwa Zdrowia, mieli maseczki, rękawiczki, płyny odkażające, a za bezpieczeństwo odpowiadała grupa zaplecza logistycznego - 8 osób. Jednorazowo biegła grupa 6-7 osób w odstępach od siebie, pozostali jechali w autokarze w maseczkach.
Grupa miała służby kwatermistrzowskie, które przygotowywały posiłki, pielęgniarkę, która codziennie mierzyła temperaturę, karetkę, wóz strażacki i autokar. Grupę zabezpieczała Policja. - Musieliśmy uzyskać mnóstwo różnego rodzaju pozwoleń. Wiadomo, pielgrzymka nietypowa, musieliśmy powołać bardzo dużo służb, m.in. służbę odkażającą pomieszczenia, w których spaliśmy. Było to ogromne wyzwanie, ale za wszelką cenę chcieliśmy kontynuacji pielgrzymki - za rok będzie jubileuszowa, 25-ta. Pielgrzymi byli szczęśliwi, że biegli bezpiecznie” - podkreśla organizator.
Każdego dnia rano, na rozpoczęcie dnia, biegacze uczestniczyli we Mszy św. Ponieważ pielgrzymka przebiegała systemem sztafetowym, to ci, którzy aktualnie nie biegli, mogli w autokarze uczestniczyć w modlitwie różańcowej i słuchać konferencji. Wieczorem wspólnie modlili się Apelem Jasnogórskim.
Niektórzy korzystają z dodatkowych służb, tzw. zaplecza gastronomicznego. I tak np. biegaczom z Kobierna, którzy w ciągu doby (głównie nocą) pokonali 192 km, towarzyszyły w trasie w samochodzie teściowe, które przygotowywały posiłki. I w taki też sposób pielgrzymi starają się zachowywać bezpieczeństwo sanitarne.
Kościoły stacyjne
Nowością tegorocznych pielgrzymek są kościoły stacyjne, ustalone w tych miejscach, w których formowały się poszczególne grupy pielgrzymkowe lub na stałej trasie. W nich odbywać się będą spotkania grupy duchowego uczestnictwa.
W kościołach stacyjnych sprawowana będzie Msza św., będzie też wspólna modlitwa, śpiew oraz Apel Jasnogórski. Tak będzie np. w pielgrzymce legnickiej czy jest już w grupie góralskiej.
O powrót do normalności
– Korzystam z tej wiary i odwagi, którą mają pielgrzymi, oni są dla nas znakiem – mówił, witając pielgrzymów na Jasnej Górze, o. Mariusz Tabulski, przeor z krakowskiej Skałki. – Z jednej strony pokuta – to, co zawsze jest potrzebne człowiekowi, a w czasie pandemii tym bardziej, żeby Boga przebłagać; taki był sens tej pielgrzymki warszawskiej (z 1711 r.) i innych. Pielgrzymi są teraz znakiem dla ludzi, którzy żyją w lęku i strachu, a którzy jednak wychodzili, witając nas; i dla tych, którzy wyruszyli w drogę i też przezwyciężyli obawy swoje i bliskich. Ta wiara jest nam wszystkim potrzebna – zapewniał o. Tabulski.
W programach pielgrzymkowych zwraca się uwagę na tajemnicę Eucharystii, pielgrzymi modlą się o przymnożenie wiary w realną obecność Chrystusa w Eucharystii, o pogłębienie duchowości eucharystycznej. - Na strach, na lęk, na śmierć, jest nadzieja i lekarstwo - Ciało i Krew Chrystusa – przekonywali np. pątnicy z krakowskiej Skałki, którzy jako motto obrali: „Boskie Lekarstwo”.
Wśród głównych pielgrzymich intencji są modlitwa o rychłą beatyfikację kard. Stefana Wyszyńskiego, za rodziny i o ducha jedności w narodzie. W program tegorocznych „jasnogórskich rekolekcji” zostały wpisane również wydarzenia związane z 100. rocznicą urodzin Karola Wojtyły i „Cudu nad Wisłą”.
- Brak perspektywy pieszego pielgrzymowania na Jasną Górę w wymiarze masowym, jak było to do tej pory, to w tym roku to pewna lekcja pokory i uczenia się przyjmowania rzeczywistości takiej, jaka jest. To też okazja, aby spróbować pomyśleć nad wartością życia z punktu widzenia jego kruchości, przemijalności, cierpienia i choroby – podkreślają sami pielgrzymi.
A najczęstsze intencje, z którymi przyjeżdżają Polacy na Jasną Górę, to te o ustanie epidemii i o powrót do normalnego życia. Modlą się za ofiary koronawirusa, zmarłych i ich rodziny oraz lekarzy, ratowników, pielęgniarki, personel medyczny, wolontariuszy, a także wszystkich, którzy niosą pomoc chorym.
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.